rss wpisy: 7 komentarze: 1

Dziadovski dzień

Powoli do przodu.
  • Utworzono: 2013-11-13

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Kiełbasa

     W zasadzie post porusza tematyke kulinarną, ale nie będe go dodawać do kategorii ,,kuchnia", bo nie chcę wkurząć mam, które robią sobie, widząc tytuł, nadzieję na przepis na tanią i smaczną domową kiełbasę.

    Będzie ,,niezdrowo". Z tłuszczem zwierzecym w tle i w sposób absolutnie niezbilansowany. Takie własnie posiłki lubi Zoś - tłusto, tłusto, dużo mięsa. Jedyne, co mam na swoją obronę to fakt, że w kiełbasie rzeczywiście było dużo mięsa i że to była taka prawie slowfoodowa kiełbasa. Dobre kiełbasiątko, więc można spozyć razem. Co i tak zawsze czynimy, bo co właściwe jest w moim śniadaniu, czego by dzidziak nie mógł. Nie żywie się kawą i papierosem, słodyczy nie jadam, za kiepskim jedzeniem nie szaleję i tak sobie zawsze tłumaczę. W efekcie Zosia wyrobiła sobie dość oryginalne smaki. Żur, kwaśny barszcz czerwony i kapuśniak to trzy ulubione zupy, ponad wiele rzeczy kocha tez ogórki kiszone (,,guuudek, aaaammmm!!"). Ale nic nie przebije mięcha. Białe, czerwone, ryby, każde. Najlepiej DUZO.

    Ale wracając do kiełbachy. Jemy śniadanie. Podrzucam Zosi na blat krzesełka kiełbasę i chlebek. Buzia zadowolona po sam brzeg, oczywiście z blatu znika tylko kiełbasa. Zmieniam taktykę. Kiełbasę wciskam w chlebek i podaję do buzi. Buzia, a jakże, otwiera się niezawodnie, mięso w końcu. Ale co ja widzę? Kiełbaska połknięta, chlebek leci na odległość. No nic, niezrazona, usmarowałam kawałek masłem. Masz - mówię. Dzidziak bierze nieufnie, ogląda. Widać, że co innego by zjadł. No - mówię - zjedz chlebek, dobry, zdrowy. Zoś patrzy i nie dowieierza, w końcu przysuwa kawalątek do buźki. Ogląda raz jeszcze i zlizuje masło. Reszta z powrotem na blat. 

    Pytam czemu.

    Zoś na to: ,,Kotek, kotek, kotek"

    A no tak, kotki tez chleba nie jedzą.

     

     

     

     

     

     

  • Utworzono: 2013-07-08

    Dejlajf

     W zasadzie nigdy nie uprawiałam rasowego najtlajfu, za to za każdym razem na wakacjach uprawialiśmy z mężem dejlajf - jeździliśmy rowerami po Europie, spaliśmy na odludziu namiotach i jadaliśmy lokalne przysmaki z małych sklepów. Nie popijaliśmy niczego gorącą herbatą i ogółem kontenstatorzy rodzicielskiego stylu życia z nas byli ;) 

    Tymczasem styl rodzicielski wkradł się w nasze życie i spędzamy wakacje z rodziną, co jak się okazuje, z dzieckiem może być nawet nienudne, a właściwie całkiem ciekawe. Tym razem Zoś dostał od babci żyrafę. Żyrafie można założyć na szyję pęk plastikowych kółeczek, co mała królewna chętnie robi. Zakłada je też na swoją główkę, co chcąc nie chcąc sprawia, że otoczenie widzi aniołka. Czemu? Bo podobna. Do kompletu jeszcze papierowe skrzydła i...

     

  • Utworzono: 2013-06-22

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Tulniś

     W zasadzie to jestem odporna na histerie i nie uważam, żeby wszystko dziecku szkodziło. Panikuję tylko w sytuacjach, w których biorą udział czynniki niezależne ode mnie. No i w zasadzie panikuję tylko wtedy, kiedy już naprawdę sprawa tego wymaga. Wszystkie inne matki wiedzą, że to i tak oznacza, że wpadam w panikę dość często ;)

    W zeszły czwartek Zoś miał wyjątkowo dobry apetyt. Jeszcze chyba nigdy tyle w siebie nie wepchnęła. A dziecku przeciez nie odmówię jedzenia. Za to w piątek, szął na czym świat stoi, wracam z pracy, a tu kupa z krwią. I kolejna.

    Nie wiem w sumie, komu finalnie zrobiła się we flakach większa demolka. Ważne, ze w sobotę Zoś wstał uśmiechnięty, zadowolony i kupkający normalnie.

    Ja też wstałam zadowolona, ale to już bardziej pogmatwana historia. W sobotę kuzyn brał ślub, a piątkowe nerwy zdecydowanie dodały mi luzu w partiach brzusznych najlepszej sukienki ;) Trochę wahaliśmy się, czy jechać, ale dzidzi jak widać głośna muzyka nie ruszała (mhm, naprawdę na tej focie śpi):

     

  • Utworzono: 2013-01-31

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    PRZESADZASZ

     
    Ślubny ma powołanie piwowarskie - podpiwek robi. W jakimś megawypasionym (a mnie bardziej fancy-popieprzonym) naczyniu. Właśnie idzie zanieść pra-podpiwek do sypialni i postawić pod kaloryfer, bo tam najcieplej.
    -Ej, nie stawiaj go tutaj!
    -A czemu to?
    -Korek Ci jeszcze odleci i Zochnie krzywdę zrobi
    -Eeeeeee
    -TY mówisz eeeeee?
    -No mówię. Co jej może zrobić gumowy korek po jednym dniu i z takiej odległości?
    -W oczko może trafić i co wtedy? Zobacz, jakie oczki ma dzidziątko (odwracam właśnie w jego kierunku oblicze dziedzięcia, które momentalnie robi minę nawias ,, :( " )
    -Ma oczka i współpracujecie, ale nic jej w oczko nie strzeli po jednym dniu.
    -No wyyyyyynieś to.
    -Ja nie wiem, gdzie Twój instynkt inżynieski
    -A ja nie wiem, gdzie Twój instynkt ojcowski. No zabierz to.
    -Oj, jak ty PRZESADZASZ
    Zostawił rzecz jasna, ale byłam sprytniejsza. Łóżka nie dało rady, to nie wyniosłam, ale przemieściłam przewijak i zabawki i poprzedni dzień spędziłyśmy w drugim pokoju. W podpiwku właściwie nic nie zaczęło puszczać bąbelków, a teraz stoi juz w komórce. Jeden zero dla Małża. A nie, w sumie nie jeden zero...


    -To ta grzechotka, co na podłogę spadła?
    -No, ale jest już czysta
    -Wyparzyłaś?
    -Nie, wymyłam.
    -I to wystarczy?
    -Tak, wystarczy.
    -Na pewno?
    -Na pewno
    -Na pewno?
    -Na pewno
    Jeden jeden. I ciekawe, co bym niby miała zrobić przeciw zarazkom, jak Zoś zacznie raczkować po podłodze i z radością oblizywać rączki. Wyparzał kto podłogę? ;)

  • Utworzono: 2013-01-09

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Dzień Ojca

     A właściwie 3/4 dnia Ojca. U nas nastąpi właśnie 12 stycznia. To tylko z pozoru wygląda jakby pokiełbasiło mi się od powtarzania z dzidziem ,,a ghyyy" .

    12 stycznia robota zawzywa mnie do stawienia się na 9.00 i pozostania do 17.00. Jeżeli dołożyć do tego dojazd, wychodzi większość dnia Zochny. I wszystko byłoby pięknie, bo nawet cieszy mnie wyjście z domu, gdyby nie fakt, że Zosia strzeliła focha. Na Tatę właśnie.

    Włos się jeży. Ślubny stwierdził ostatnio:

    -Zosia i Ty jesteście trochę jak Trójca Święta

    -yyyyy? czemu?

    -istotowo zjednoczone

    No, rzeczywiście, od kilku dni mojej aktywności życiowej poza czujnym oczkiem Zochny (praca przed kompem/prysznic/spacer/wc) towarzyszy przeraźliwy płacz. Tata w tym czasie nosi na rękach i usiłuje siłą woli zatkac uszy, bo ręce, jak wiadomo ma zajęte.

    -moze śpiewaj?

    Tata śpiewa.

    -może grzechotaj?

    Tata śpiewa i grzechocze

    -może zrób samolocik?

    Tata śpiewa, grzechocze i robi samolocik (to jest trudne nawet dla kobiet, które wszakoż ponoć mają podzielną uwagę). A Zochna co? Ano, drze się. Matka ociekająca jeszcze prysznicową wodą lub otumaniona lekko obliczeniami składu suchych spalin wyciąga swe ręce

    -Może chce jeść, daj no ją, zobaczymy

    Ręce mamy jak widać są lepsze. O razu widać, że to matczyne ręce, lepiej trzymające, wygodne, ergonomicznie dopasowane, więcej rąk w rękach mają czy co tam jeszcze. Żadnego sprawdzania, czy jest głodna nie trzeba, bo ucichła. Pogadały my chwilę na poważne tematy, po czym zregenerowany tato przszedł złożyć buziaka na czółku swej oziębłej pociechy.

    Krzyk. znowu.

    Tata oddalił się  o kilkadziesiąt centymetrów. 

    Cisza.

    -No i jak to będzie w sobotę - pytam Zosi

    W odpowiedzi widzę wielki uśmiech, dołeczki na policzkach się aż zrobiłi

    -Masz dla taty jakąś niespodziankę?

    -he, he, he

    Niedługo okaże się, czy był to uśmiech ironii czy radości.

     
  • Utworzono: 2012-12-31

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Do akcji gotowi? Start!

    Światełka kolorowe migają przed małymi oczkami.

    -Ejże, dalej jej to trzymaj, bo zauważy

    Dziecko zezuje za siebie próbując zobaczyć zabawkę. Dobra. Czas wkroczyć do akcji. Przesuwam rękę z obiektem grozy w kierunku twarzyczki, niestety, w tym samym czasie wzrok pociechy zatrzymuje się na tymże różowym obiekcie.

    -Łeeeeeeeeeeeeeeee!(...)!

    -No nic, trzymaj główkę

    Próbuję zbliżyć się z narzędziem terroru, jest jednak nadspodziewanie trudno.

    -Trzymaj rączki

    -To główkę czy rączki

    -I jedno i drugie, jak Zosia nadal ma mieć nos

    Z nóżkami jeszcze jakoś sobie poradzę. Dzieciak prawie unieruchomiony. O rany, mam już pot pod pachami, na rękach, nogach, brzuchu i plecach (proszę zadedykować jakiś skuteczny antyperspirant panikującej matce), a jeszcze się nie udało. Zosia drze się, jakby ktoś polewał ją kwasem. Wciskam narzędzie terroru do noska i odsysam. Raz, drugi, idzie kawał ciągnącej mazi. Druga dziurka. Sól fizjo do obu. Koniec.

     

    Czuję się, jakbym pracowała w upale na budowie. Oddycham głęboko, bo mam wrażenie, że za chwilę zacznie mi się kręcić w głowie. Pozostaje jednak krzyczące wniebogłosy dziecię.

    -Zosiuuu, autko robi bruuum, bruuum, bruuuuuuuum!

    Co na to mały histeryk?

    -ehe, hehe, ehe!

     

    *a pomyśleć, że początki nie zwiastowały nic złego... Niestety, spryciula umie już poznać, co to gruszka i pojawienie się owej w pokoju nie ujdzie jej uwadze.

  • Utworzono: 2012-12-01

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Czwarty trymestr ciąży zakończony!

     Moje dziecko widocznie ma duszę naukowca, bo z gruntu obala swoją osobą wszystkie teorie jakoby niemowlak był autonomicznym bytem zadowolonym, gdy się go nakarmi, przewinie i przytuli.

     

      Ej, wrzeszczku!

     

      Rodzice trwali w zachwycie nad tym, że Zosia odziedziczyła usposobienie po mamie (sąsiedzi z racji panującej u rodziców ciszy nazywali mnie ,,sztucznym dzieckiem”). Ale nagle młodzież zaczęła koncertować. No nic, dzieci płaczą czasem. Jeden dzień, drugi, trzeci, czwarty. Kurde, myślę, mój dzieciak nagle zachorował, i to poważnie. Położna orzekła, że poważnie to Zosia przestała być żółciochem i zaczęła wreszcie przejawiać objawy zdrowia. No nic, myślę, widocznie jak wszystkie dzieci trzeba nosić. Podczas spacerków po domu ze śpiewem na ustach na melodię popularnej kołysanki,,Ach śpij kochanie” ułożyłam jakieś 15 zwrotek (i wszystkie miały rymy dokladne!) Czy Zosia przy tym spała? Nie. Po prostu patrzyła ze zdziwieniem i nie śpiewała razem ze mną. Po jakimś czasie i tak się odezwała.
    Położna twierdzi, że dziecko może sobie płakać ze dwie godziny i w ramach wychowania można przez ten czas nad nim nie skakać. Czy matka może to znieść spokojnie, że serce i gardło dziecka rozdziera smutek? Ja bym chyba mogła, gdyby tylko nie rozdzierał aż tak głośno. O prawdziwych możliwościach naszego dziecka przekonaliśmy się w kościele. Msza dla dzieci. Czasem któreś krzyknie i połowa wiernych wykonuje płynny, elastyczny zwrot głową o 180 stopni, po czym wszystko dochodzi do normy. Zosia przeważnie dobrze śpi w kościele (czyżby tematyka parafialnych kazań?), a że innych dzieci podczas śpiewów nawet nie słychać, trwałam we względnie spokojnej modlitwie. Nasza mała kruszynka też postanowiła się jednak dołączyć. Robi to doskonale, fenomenalnie wręcz. Nawet organy jakoś słabo przy jej głosie słychać. Teściowie (doceniam) przy wizycie skomentowali tylko, że ma mocny głos. Moi rodzice (byli dłużej)stawiali jednak na poważną chorobę. Wyczytałam gdzieś, że jazda samochodem uspokaja. Mąż postanowił wsadzić płaczącą Zochnę w fotelik - z powodów akustycznych zastanawiał się tylko, czy nie urwał dziecku rączki albo nie złamał nóżki.

     

    Cyc, cyc, więcej nic

     

    Na nasze dziecko działał za to jeden, cudowny środek – pierś. Nigdy w życiu nie myślałam, że noszę z przodu tułowia najskuteczniejszy sprzęt uspokajający. Na ulotce propagandowej spece orzekli, że dziecko jada co 3 godziny przez 15 minut. Może jakieś jada, Zochna, e, no, ten tego, ma alternatywny model żywienia (Rys. pod spodem).

    Chyba dobry, bo odkąd miesiąca widzę łagodne uśmiechy na widok odpakowywania cyca, a od tygodnia Zosia śmieje się do niego promiennie i głośno chichocze. Aha, no i nie jest makaronikiem, tylko pokaźną Kluchą.

     

    Łóżeczko nie powinno być składnikiem wyprawki niemowlęcej

     

    To myśl przewodnia odnośnie spania. Wszyscy mnie przestrzegali przed przyzwyczajeniem dziecka do spania na rękach. Nie no, nie grozi. Zosia na rękach nie śpi, jako w dzień, tako w nocy. Ona śpi w łóżku. ,,Na jedząco”. Przełożenie do łóżeczka? Jak uda mi się wyciorać jakiegoś Dżina z lampy, poproszę o niewyczuwalne ręce.

     

    Nie jest przecież aż tak źle

     

    No tak, małe dzieci ponoć marudzą, jak jest im mokro. Zosia na tym polu łaskawie odpuszcza. Z czasem nawet wspaniałomyślnie nie zaczynała płakać, kiedy tato ucałował po powrocie z pracy w czółko. Można z nią pogadać właściwie na każdy temat, kiedy ma humor. Chętnie powtórzy a, e, y, o , u. Zwłaszcza uuuu. I zaśmieje się, kiedy obiecam,że jak będzie duuuuuża to kuuuuupimy buuuuuciki na obcasiiiiiikuuu. Dobrze, że pokłady matczynej czułosci jest czym uzupełniać, bo...

     

    Czemu nie chcesz mnie karmić, mamo?

     

    Patrzą we mnie dwa prawie czarne koraliki. Nic by w tym nie było dziwnego, gdyby nie to, że pyszczek w skupieniu porusza się od półtora godziny, a jest wpół do pierwszej (noc). Ponoć po skończeniu trzeciego miesiąca dziecko je krócej i rzadziej i śpi więcej. Ale Zochna ma już prawie trzy miesiące i niestety, spać za bardzo nie chce. Aż tu nagle...

     

    Szok!

     

    Usypiam Zosię i jak zwykle turlam się do męża na drugą stronę łóżka (całe szczęście łóżko jest duże, bo zabiłaby mnie histeria, że położę się na dziecku). Klucha jak zwykle w środku nocy zacznie kopać nóżkami aż się do nas przysunie, a potem i tak się obudzi i będzie chciała znów jeść.

    Budzę się rano, jest ósma. Zaczynam się trząść, bo jestem pewna,że dziecko nie żyje, skoro nie krzyczy i się dotąd nie obudziło. I co? Zochna leży i spokojnie oddycha. Widocznie po drodze do rodziców napotkała jaśka, bo teraz tuli go prawą rączką. Czyżby nastał czas spokoju?

<img src="https://static.ebobas.pl/img/main/control_prev.gif" class="img_paginator" alt="" />
<img src="https://static.ebobas.pl/img/main/control_next.gif" class="img_paginator" alt="" />

Żeńska wersja Hansa Castorpa. Z małym grzybkiem w postaci Zochny u boku i starym ( je to żarcik) grzybem w postaci Męża :)
Marzec 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
        01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
  • Avatar

    Hrabianka (Zosia)

    Urodziny: 01.09.2012

    Imieniny: 2.9

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj