-
Utworzono: 2015-04-03
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Butelka haberman od Canpol babies-REWELACJA!!!
Gdy postanowiłam przetestować nowe butelki anty-kolkowe haberman od Canpol babies zastanawiałam się jak one będą wyglądać i co je odróżni od wszystkich dostępnych obecnie na rynku.
Dostałam przesyłkę i z ciekawością ją otwierałam bo nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Pierwsza moja myśl po zobaczeniu była taka: „ładna- i ta soczysta zieleń”. Później zobaczyłam filtr znajdujący się wewnątrz i smoczek który nie wyglądał tak jak te znane mi dotychczas. Zaczęłam się wgłębiać w jej opis, a później postanowiłam sprawdzić jej działanie.
Karmienie z zamkniętego smoczka-hmm…zastanawiałam się jak to jest możliwe i o co w tym chodzi.
Przygotowałam ją odpowiednio do użytku i się zaczęło.
Najpierw nalałam wody by nauczyć się obsługi i krok po kroku przeanalizować co się dzieje. Obsługa jest bardzo prosta a przy częstym użytku z pewnością każdą czynność wykonuje się już automatycznie.Napełniłam smoczek według zaleceń zauważając jak pęcherzyki powietrza przelatują ze smoczka do butelki, postawiłam butelkę pionowo na blacie i woda w smoczku została, a pozostała część była na dole butelki. Dla mnie trochę jak magia.
Później podałam do picia synkowi.
Gdy ssał woda uzupełniała się automatycznie do smoczka, gdy robił przerwy nic się nie działo. W innych butelkach synek wypijał wyciekający pokarm ze smoczka, po prostu go połykał więc nie ciągle ssać musiał. Tutaj okazało się, że pije tylko tyle ile chce.
Rozmontowanie oraz mycie butelki nie jest niczym skomplikowanym. Butelka jest wykonana starannie, z mocnego tworzywa, sprawia wrażenie solidnej. Wyraźna skala mam nadzieję, że nie ulegnie starciu. Mam ją niezbyt długo stąd tego ocenić nie mogę.
Wieczorem odciągnęłam pokarm i podałam synkowi na noc mleczko z butelki. Zauważyłam, że po jedzeniu podczas odbijania nie uwalnia się aż tyle powietrza jak zwykle bywało po karmieniu z innych butelek. To pierwsza różnica jaką zauważyłam u swojego synka. Łatwiej niż zwykle udało mu się zasnąć i trwało to zdecydowanie krócej. W nocy spał spokojnie i budził się tylko na jedzenie. Wcześniej przed oddaniem stolca lub gazów strasznie się prężył i był markotny widać było że brzuszek go boli od nadmiaru powietrza.
Na chwilę obecną z buteleczki podaję mu głównie wodę, jednak gdy istnieje potrzeba nakarmienia synka przez męża wtedy używamy również już tylko tej butelki. Problemy brzuszkowe odeszły w niepamięć. Rewelacja!!! Bo która mama lubi patrzeć na buźkę dziecka,na której widoczny jest bół? - No żadna!Synuś nie odrzucił piersi więc śmiało z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że butelka doskonale łączy karmienie piersią z podawaniem butelki.
Mamom, które mają problemy kolkowe polecam wypróbować Nową butelkę haberman od Canpol babies, może i Wam przyniesie ulgę i wprowadzi spokój.
Na zdjęciu prezentuję właśnie tę butelkę.
-
Utworzono: 2015-03-25
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Broszka...
Ja tylko na chwilkę, tylko na moment. W prezencie urodzinowym kurier przyniósł nagrodę od eBobas...i House of April...
Niespodzianka-prawdziwa przyjemność w odpowiednim czasie...
DZIĘKUJĘ!!!
Marzec jest dla mnie jakoś bardzo przyjemnościowy. Postaram się zdążyć i opisać Wam wszystko...bo jest cudnie...
ale prezentem się pochwalić już musiałam bo aż wstyd!!!
-
Utworzono: 2015-02-27
Kilkumiesięczna DIETA...
...czyli prawie pół roku bez PIZZY...
Wkońcu nadszedł ten dzień, w którym postanowiłam zgrzeszyć i zamówiłam sobie pizzę...podstawową bez wielu składników ale właściwie taką lubię najbardziej... Jedzenie jej po takim czasie sprawiło mi taką przyjemność, że nie do opisania...a to przecież tylko Pizza...
Szymuś nie marudził więc chyba również lubi ha ha ha...
Takie to przyjemności MAMY karmiącej...karmiącej MAMY...
Czujecie ten zapach?
-
Utworzono: 2015-02-27
Moje małe przyjemności zakupowe!!!
„Weź kochanie tą kurtkę, przecież i tak miałaś jakąś kupić sobie bo w tamtym roku kupiłaś byle jaką, bo byłaś gruba…”-usłyszałam od męża podczas przymiarki” - no nie ma większego komplementu z ust partnera… „Teraz masz cudowną figurę i świetnie w niej wyglądasz” – łagodzi ciut wcześniejszą wypowiedź.
Zaryzykuję stwierdzeniem, że większość kobiet lubi zakupy i sprawiają im niebywałą przyjemność. Faktycznie w owej kurtce poczułam się atrakcyjniej niż w „worku” poprzedniego sezonu więc postanowiłam posłuchać tego co powiedział mi mój ukochany jedynie kończąc na słowach „weź kochanie”…i wzięłam!
Takie przyjemności to ja lubię ! ! !
Za oknem już przyjemniejsze temperatury ale do ciepła jeszcze trochę brakuje. Zaraz marzec, zaraz moje urodziny więc i wiosna coraz bliżej…
Właściwie to już się nie mogę doczekać pierwszych kwiatów, cudownego powietrza i lżejszego ubioru…
A Wy? Czekacie na wiosnę?
-
Utworzono: 2015-02-26
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Boski smak....brzoskwiniowej konfitury!
Kiedyś dawniej świeże owoce gościły na stołach właściwie tylko sezonowo więc nasze babcie robiły przetwory by również zimą można było korzystać z tych smakołyków.
Teraz, o każdej porze roku, mamy dostęp do świeżych owoców.
Ja jednak bardzo cenię sobie „zamykanie lata w słoiku”.
Gdy owoce są najlepsze robię z nich kompoty, konfitury, soki…a później w grudniu, styczniu, lutym…rozpieszczam siebie i moich bliskich boskim ich smakiem.
Dzisiejszego poranka naszło mnie na chrupiące, gorące tosty, z konfiturą brzoskwiniową...Nawet nie wiem kiedy a mym oczom ukazało się dno słoiczka…
Szkoda, że nie mogłyście mi towarzyszyć…
PS. Mam tak, że słoiczki zawsze dekoruję kolorowym materiałem i wstążką zawiązaną na kokardkę…takie słoiki to się najpierw oczami pożera.
-
Utworzono: 2015-02-25
Moja cudna Octavia...
Już sama nie wiedziałam o czym Wam opowiedzieć.
Czy o tym że nie muszę się już martwić czy wszystko zmieści się do auta, czy że jazda samochodem to istna przyjemność jeszcze tak lśniącym i tak ładnie pachnącym, czy że udało nam się kupić fajne auto-to na które mąż zbierał od jakiegoś już czasu znikając na sobotnie wieczory i noce (barmanował w klubie muzycznym), czy że super że w tydzień udało się sprzedać Nasz poprzedni samochód….
Kupiliśmy auto. To tak w wielkim skrócie. Samochód ma bagażnik o którym marzyłam już od dawien dawna. Do którego włożę wózek, łóżeczko turystyczne, walizki i jeszcze wiele w nim miejsca zostanie. Jako mama trójki dzieci doceniam teraz rozwiązanie kombi-którego wcześniej pod uwagę nigdy nie brałam…
Szybko udało się sprzedać nasz samochód…no bo nie ukrywam fajny był…a jedyny jego minus to właśnie ten nieszczęsny mały bagażnik.Zaczęliśmy więc przeglądać ogłoszenia-cenowo osiągalne….no i to za drogie, to za daleko….w sobotni poranek postanowiliśmy pojechać na pobliską giełdę samochodową….tam czekała na nas Nasza Octavia…jeszcze nigdzie nie ogłaszana, lśniąca…piękna…dość młoda…
Mąż mnie oczywiście otrzeźwiał: "Nie napalaj się tak, może cofane liczniki albo bity…"no ale sprawdziliśmy w serwisie przebieg-no jakby się zgadzało…później mąż zaproponował sprzedawcy wyjazd na gruntowny przegląd do salonu….przyjemność 150pln…ale wszystko sprawdzone…nawet czujnikiem lakieru…kilka formalności i autko stało się naszą własnością…
Musiałam jeszcze tego samego dnia odbyć jazdę próbną…Cóż za przyjemność. Lekko się prowadzi i pachnie tak ładnie w środku aż miło się przebywa tam.
JESTEM SZCZĘŚLIWA!!! TERAZ PODRÓŻ TO CAŁKOWITA PRZYJEMNOŚĆ.
-
Utworzono: 2015-02-17
Bomba witaminowa
Miałam dziś ochotę na jakąś dużą dawkę orzeźwiających witamin...tym samym zaserwowałam sobie bezalkoholowy oczywiście PONCZ.
Popijałam przez cały dzień i oto tym sposobem przed momentem moim oczom ukazało się dno misy...maliny i pamarańcze były pyszne...a mięta była kropką nad "i"...Czy ktoś miałby ochotę na takie przyjemności?
-
Utworzono: 2015-02-17
30 dni...przyjemności...
12 stycznia br. Koleżanka zapytała mnie czy podejmuję 30-sto dniowe wyzwanie „przysiadowe”…obiecywali prawie cuda, więc postanowiłam z czystej ciekawości spróbować. Raczej nic nie miałam do stracenia.
Zrobiłam zdjęcia by móc porównać efekty.
Dzień pierwszy-55 przysiadów- łatwo nie było…i moja pierwsza myśl…będzie cud jak uda się zrobić te 250 dnia ostatniego.
Dzień drugi, trzeci, piąty…przy 130 znów był kryzys. Ale nie poddawałam się. Nagle zrobił się z tego rytuał…czy spałam w domu czy u rodziców – nie odpuszczałam…Każdy kolejny dzień zbliżał mnie do postawionego sobie celu. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że jest to dla mnie przyjemność, że zadowolenie, które towarzyszyło mi każdego dnia tuż „po” jest tak wielkie, że nie wyobrażam sobie jakby miało mi nagle zabraknąć tych moich przysiadów.
Im było ich więcej do wykonania, tym chwila dla mnie sam na sam w ustronnej łazience była dłuższa.
180 poszło lekką ręką…i co najważniejsze widziałam efekty, które były dla mnie zadawalające…
Przysiady wykonywałam zawsze wieczorem tuż przed snem…Nadszedł dzień 30-sty…Nie potrafiłam czekać całego dnia i moja koleżanka również nie, więc jednocześnie poszłyśmy już przed południem by je zrobić (nie razem, bo dzieli nas duża ilość kilometrów). Czułam rozpierającą mnie radość, znajoma wysłała mi obrazek z wystrzelającym szampanem…
I faktycznie tyłek się „podniósł”, skóra się naprężyła, jest jędrniej i bardziej gładko…czyli to nie był mit…Ja czuję różnicę…
Moje przyjemności kontynuuję nadal…już nie codziennie a co 2-3 dzień…
-
Utworzono: 2015-02-17
Cudo, cudeńko...i to całkowicie MOJE!!!
Siedzę rano, dzwoni domofon-odbieram i słyszę: kurier…Otwieram…i sobie myślę „cóż ten mój mąż znów zamówił? Nic nie wspominał”…czekam bo droga do naszego poddaszowego mieszkanka poprzedzona jest wieloma schodami…i trochę trwa zanim ktoś tu się do nas wdrapie.
Puk, puk…-otwieram, widzę uśmiechniętego, szczupłego mężczyznę z 3 dniowym zarostem i dużymi niebieskimi oczami -”Czy Pani Ilona? –tak, słucham? Proszę podpisać, o tu…” no to szybki autograf, dziękuję dowidzenia…i zostajemy sam na sam- ja i owa paczka.
Patrzę na nadawcę ale niekoniecznie można było wywnioskować skąd.
No to otwieram a w środku szara, papierowa torebeczka ze złotą naklejką House of April…no i wszystko jasne, moja wygrana, wyczekana broszka. Nie mogłam się doczekać aż ją zobaczę, ale przecież najpierw musiałam zrobić zdjęcia by udokumentować wygląd, by wam pokazać.
Napięcie we mnie rosło. Szybko lecz delikatnie odklejam naklejkę, zaglądam do środka, a tam różowe zawiniątko i kilka kart z broszkami oraz z fajnymi cytatami…jeden z nich szczególnie przykuł moją uwagę „Nie zamierzam być grzeczną dziewczynką”- oho zaintrygowana znów cykam zdjęcia nim zajrzę dalej…i to ta chwila otwieram różowy papier i mym oczom ukazuje się turkusowa, piękna broszka.
Bardzo lubię ten kolor więc od razu przypadła mi do gustu. Przez cały dzisiejszy dzień zerkam na nią i cieszę oko.
Moja „pierwsza” do kolekcji broszka…-będą mi zazdrościć.
Oczywiście od razu pochwaliłam się mężowi, koleżankom, siostrze…ale tylko słownie…żadnych mms - niech zobaczą na żywo i zachwycą-tak jak ja.
Mogę śmiało powiedzieć, że dziś przyjemność i to nie małą a OGROMNĄ sprawił mi eBobas wraz z House of April.
Bardzo wam dziękuję, za to wyróżnienie…
Broszka jest cudna, wykonana z największą dbałością o każdy szczegół. Nawet jej tył jest tak efektowny, że właściwie brak słów. -
Utworzono: 2015-02-13
Słodki CZWARTEK....
Słodki mąż, słodkie dzieci, słodkie pączki….
7:00 dzwoni budzik, otwieram oczy…jest Czwartek-ten tłusty, na który już od jakiegoś czasu czekałam. To dziś bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia możemy objadać się pączkami.
Wstałam, przygotowałam starszemu synowi śniadanko (pszenica w miodzie z mlekiem)-bo zaraz do szkoły, młodszego nakarmiłam(też mleczko ale to mamusiowe - czyt. najlepsze) – bo by nie wytrzymał do mego powrotu i heja…wskoczyłam w spodnie, sweterek o fajnym grubym warkoczowym splocie w kolorze atramentu…by pójść do sklepu na słodkieee zakupy.
Tego dnia większość idzie na ilość niż na jakość ale nie przeszkadza mi to, ponieważ te z adwokatem, bitą śmietaną, nadzieniem różanym, skórką pomarańczy, musem waniliowym, serem, czekoladą i innymi cudami zjadam od czasu do czasu w minimalnej ilości…dziś chcę zjeść dużo standardowych marmolaaaadowych…
W pobliskim sklepie poukładane całe stosy więc nawet, gdy ktoś zapomniał jaki dziś dzień, zaraz szybko został uświadomiony. Raz się żyje-biorę całą tackę-pomyślałam i z zadowoleniem na twarzy wróciłam do domu.
Jedna połowa (12szt) była obsypana lekkim cukrem pudrem druga zaś ociekała lukrem o smaku cytrynowym.
Pączek przed śniadaniem, pączek po śniadaniu na drugie śniadanie przed obiadem, w obiad i po obiedzie jako podwieczorek, przed kolacją po kolacji i……..w nocy….lecz do północy.
To był słodki dzień pełen przyjemności.
PS. Statystyczny Polak w Tłusty Czwartek zjada dwa i pół pączka- ja nie jestem statystycznym polakiem….Słodki CZWARTEK - najsłodszy dzień w roku!!!
Październik 2024 | ||||||
PN | WT | ŚR | CZ | PT | SO | ND |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 31 |
Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?
Zobacz wyniki ankiety, skomentuj
Ulubione spodnie dzieci? Wiadomo, że dresy! Dzieci mają tu upodobania zbieżne z...