Książeczka Zdrowia jest jeszcze na etapie testów. Masz uwagi? Napisz!
Pamiętnik
Avatar
(06.09.2012) Idzie jesień...
Dzisiejszy spacer nie był już tak przyjemny jak w ostatnich dniach... robi się coraz zimnej, a nieprzyjemny wiatr uniemożliwił długie chodzenie po dworku... w pewnym momencie zaczęło nawet kropić, co miało swoje dobre strony, bo poszłąm do domu Piotrusia pobawić się z nim...

jutro przychodzi pan, który ma definitywnie zakończyć remont łazienki... w końcu pralka wyjedzie z mojego pokoju, a ja odzyskam przestrzeń do zabawy w pokoju...

mama cały czas powtarza, że niedługo idzie do szpitala, aby pan doktor wyjął dzidziusia z jej brzuszka... nie mogę się doczekać przyjazdu mojej małej siostry do domu... w końcu będę miała się z kim bawić w domu...
Avatar
(04.09.2012) Wypadek...
Dzisiaj na placu zabaw miałam mały wypadek... nogi mi się poplątały, jak wchodziłam na zjeżdżalnię i spadłam uderzając brodą o podest... na szczęście mam tylko lekkie stłuczenie na podródku i strupek mi się zrobił... ale i tak płakałam, bo taki upadek z góry nie jest przyjemny... mama na pocieszenie kupiła mi pyszne chrupki i soczek... szybko zapomniałam o wypadku, bo po zabawie na placu zabaw poszłam do Piotrusia domu i się z nim wyśmienicie bawiłam :)
Avatar
(01.09.2012) Jestem smutna...
Dzisiaj mieliśmy jechać do zoo... niestety obudził mnie ulewny deszcz i mama powiedziała, że musimy przełożyć wycieczkę na inny dzień... jestem smutna i zła... nigdy jeszcze nie byłam w zoo i tej wycieczki nie mogłam się doczekać...

gdy przestało padać tata zabrał mnie na rower... u nas w mieście otworzyli nowy sklep z zabawkami... tata kupił mi syrenkę, a drugą dostałam zupełnie za darmo! Krzyś i Piotruś też dostali różne figurki, więc po spacerze poszłam do nich do domu się pobawić...

już jestem po obiadku, teraz trochę odpocznę i może znowu pójdę do Krzysia, jak mama pozwoli... szkoda, że nie na plac zabaw, ale wszystko jest przecież mokre od deszczu...
Avatar
(30.08.2012) Powrót do rzeczywistości...
No i wróciliśmy do domku... czeka nas remont łazienki, bo jacyś panowie przed wyjazdem zrobili nam w ścianie dziurę... mama mówi, że wszystkim w bloku tak musieli zrobić bo wymieniają rury... ale i tak jestem zła... w łazience jest dużo kurzu, a pralka musi stać na razie w moim pokoju...

dzisiaj poszłam z mamą na długi spacer... karmiłyśmy gołębie w parku... a ja cały czas tęsknię za łabędziami z Ciechocinka... tata obiecał, że jak pojedziemy do zoo to zobaczymy mnóstwo zwierząt i żebym się nie smuciła... ja mu wierzę, więc czekam na tą wycieczkę do Warszawy z niecierpliwością... oczywiście wszystko Wam opowiem, jeśli pojadę :)
Avatar
(26.08.2012) Wycieczka do Torunia...
dzisiaj udaliśmy się wszyscy na wycieczkę samochodową do Torunia... mama powiedziała, że mają tam pyszne pierniki... i że zobaczę Kopernika... ciekawe kto to, może jakiś czarodziej ze znanej bajki Disneya...

podróż trwałą krótko... a potem to już ztylko chodziliśmy... po rynku, obok rynku, przy rynku... nuda... a w dodatku ten Kopernik jak się okazało stał sobie wysoko na jakimś słupie i w ogóle nie chciał się do nas odezwać... gbur jakiś...

pierniki też żadna rewelacja... tylko wylizałam dżem ze środka... ale i tak kupiłam tacie paczkę pierników, bo on jest strasznym łasuchem... dam mu je jak wrócimy do domu... ciekawe co on robi... pewnie tylko pracuje i tęsni za nami... ja za nim to strasznie...

jedynym ciekawym miejscem w Toruniu okazał się zamek krzyżacki, a raczej jego pozostałości... fajne mury do zabawy w chowanego... Krzyś i ja mielibyśmy radochę, ale babcia i ciocia nie chciały nas puścić... pokazałam cioci na mapie zamku, gdzie byłaby najlepsza kryjówka...

pojutrze wracamy do domu... cieszę się... tęsknię za swoimi zabawkami i za tatą... mam nadzieję, że on o nie dba... i śpiewa lalkom kołysanki na dobranoc jak ja...
Avatar
(24.08.2012) Jurapark, cz. 2...
Spacer po leśnym parku dinozaurów był naprawdę super, ale najlepsze zaczęło się dopiero po wyjściu z niego... przed naszymi oczami ukazał się najlepszy i największy plac zabaw, jaki do tej pory widziałam w moim dwuipółlentim życiu...

zaczęliśmy od trampolin, potem przeszliśmy do domku z basenem kulkowym... tam to dopiero szaleliśmy z Krzysiem... można było utonąć w kolorowych kulkach... zjechać na szalonej zakręconej zjeżdżalni, wspiąć się po linie... starsznie ślizgały mi się nogi w skarpetkach, więc je zdjęłam... niestety nie udało ich się odzyskać, bo utonęły w kulkach... do domu wracałam więc boso... no, prawie... miałam przecież buty :)

na koniec poszliśmy coś zjeść do restauracji jaskiniowej... był tam takie śmieszne małe krzesełka ciosane w drewnie... prawdziwe meble mamut... :)

przed wyjściem zakupiliśmy jeszcze sporo pamiątek... kupiłam tacie taki śmieszny ręcznik z Tomkozaurem rexem... szkoda, że go z nami nie było, ale wszystko mu opowiem, jak wrócimy do domu z wakacji... i pokażę mu zdjęcia, jak to obok, na którym tonę w basenie :)
Avatar
(23.08.2012) Spacer pod tężnie...
od jakiegoś czasu mama nic tylko "tężnie i tężnie"... ja nie miałam pojęcia, gdzie ona chce iść... najpierw myślałam, że to może jakaś siłownia, gdzie nabiera się tężyzny fizycznej... ale szybko przekonałam się, że byłam w dużym błędzie...

te śmieszne tężnie przypominają mi chatki na wsi... takie z drewnianą strzechą... tylko są tak wielkie, że zmieściłoby się w nich połowa ludzi z mojego osiedla... w takim domu nie pomieszkałbyś długo - ciągle kapie z nich woda... mama twierdzi, że to solanka i dzięki niej każdy będzie zdrowszy... ja tam nie wiem, dla mnie to trochę śmierdziało jajkiem...

ale zdjęcie z tymi słynnymi tężniami mam - a jakże!!

jutro kolejna część relacji z Juraparku... bużka - lecę karmić łabędzie... mam nadzieję, że dzisiaj mama nie będzie mi kazała iść na te śmierdziuchy jeszcze raz...

Avatar
(22.08.2012) Wrażenia z Juraparku...
Jestem przeszczęśliwa... ten dzień był naprawdę wyjątkowy i obfitował w niezwykłe wydarzenia... ale od początku...

tak jak wspomniałam ostatnio mama obiecała mi, że pojedziemy do parku Dinozaurów w Solcu Kujawskim... podróż z Ciechocinka trwałą około40 minut... pojechałam tam z Krzysiem, jego mamą i tatą (czyli moją ciocią i wujkiem) oraz z mamą... przy samym wejściu przywitała nas ogromna łapa dinozaura z wielkimi pazurami... nie bałam się ani trochę... tylko zrobiłam z nią sobie zdjęcie...

potem pobiegliśmy do jakiegoś budynku, który mama nazywała kinem... weszliśmy do ciemnego pokoju i na wielkim ekranie rozpoczął się film o dinozaurach... kazano mi założyć takie śmieszne okulary, ale one ciągle mi spadały, bo były za duże... trochę się bałam... te dunozaury były takie duże... w dodatku pryskała na mnie woda i wiał wiatr... poprosiłam mamę, żebyśmy wyszli, a ona wzięła mnie na ręce i zaprowadziła przed wejście do parku... wtedy zaczęła się najciekawsza część wycieczki...

sam spacer był super! szłam z Krzysiem po lesie... naokoło nas stały różne dinozaury prawdziwych rozmiarów... robiłąm sobie z nimi zdjęcia... niektóre można było pogłaskać albo nawet usiąść... stały tam takie ogromneeee dinozaury z długim ogonem i te całkiem malutkie wyglądające jak dzikie koguty :) kiedy ścieżka się skończyła poszliśmy na plac zabaw... czego tam nie było, mówię wam... ale o tym opowiem jutro, bo już muszę iść spać... jestem zmęczona, a jutro przede mną wycieczka na tężnie...

dobranoc!
Avatar
(21.08.2012) Zadomawiam się...
Ciechocinek coraz bardziej mi się podoba... wprawdzie więcej tutaj babć i dziadków niż kompanów do psotowania, ale ja przecież przyjechałam z trzema braćmi ciotecznymi, więc mam się w kim bawić...

wczoraj odkryliśmy rewelacyjny plac zabaw, na którym hasaliśmy bardzo długo, dopóki mama i ciocia nie zawołały nas na obiad... po jedzeniu znowu pobiegliśmy na spacer do parku obejrzeć pawia i łabędzie... po drodze zatrzymaliśmy się przy karuzeli na monety... były tam trzy koniki, ale Piotruś trochę się bał, więc jeździłam na niej sama z Krzysiem... było super! swoją drogą, to nie rozumiem, dlaczego Piotrek boi się konika... no, ale w końcu on ma dopiero dwa latka, nie to co ja! Ja mam już dwa i pół i niczego się nie boję... zresztą to się okaże też w parku dinozaurów, bo dzisiaj po śniadaniu tam jedziemy z mamą, wujkiem, ciocią i Krzysiem...

już się nie mogę doczekać...
Avatar
(20.08.2012) W końcu wyjechałam na wakacje...
W tym roku postanowiliśmy jechać na wakacje dopiero w sierpniu... za miesiąc będę miała siostrzyczkę, więc nie mogliśmy jechać zbyt daleko, bo mama ma bardzo duży brzuszek...babcia i dziadek zabrali nas do Ciechocinka... nawet ładny ten Ciechocinek... a najładniejszy jest park, gdzie mogę z dziadkiem karmić łabędzie...

jutro mam podobno jechać z mamą i ciocią i Kryzsiem do Juraparku... tam są dinozaury... jak tylko wrócę, to wstawię jakieś zdjęcia... a na razie zmykam znowu do parku pokarmić łabędzie... pewnie są głodne i na mnie czekają...

do jutra...
Avatar
(14.09.2011) Dzień jak co dzień...
Mama, niania, tata, babcia... dzisiaj pilnowało mnie tyle osób, że hej... ale to jest fajne! z każdym bawię się inaczej, nie nudzi mi się i mogę poznawać nowe zabawy...

trochę tęsknię za Krzysiem... Krzyś chodzi do przedszkola i nie ma go prawie cały dzień w domu... wprawdzie jest jeszcze Piotruś, ale on jest nawet młodszy ode mnie i niewiele mówi... pozostaje mi zabawa z dużymi ludźmi... :)

Avatar
(13.09.2011) Odkrycie...
dzisiaj zbierałam kasztany z mamą w parku... wiecie jakie one są super? pierwszy raz je widziałam! w zeszłym roku też bawiłam się w parku, ale byłam zbyt malutka i nie pamiętałam, jak wyglądają kasztany... są rewelacyjne... można nimi rzucać jak piłeczkami, układać jak klocki... a mama mówi, że nawet można z nich robić ludziki... ciekawe jak one chce to zrobić?

dzisiaj zpędziłam z nianią prawie cały dzień... mama długo była w pracy... wcale nie płakałam, tylko bawiłam się z nianią Martą wspaniale w dom, rysowałyśmy i czytałyśmy książki... potem poszłam z mamą na spacer... bardzo dłuuuugi... spotkałyśmy ciocię i ciocia dała mi prezent - taki bez okazji... moja ciocia jest super!! a wiecie, co mi dała? prześliczną poduszkę z "hello Kitty"... dzisiaj będę na niej spać...

późno już, więc zabieram soją Kitty i idę do łóżeczka... jutro mamy robić z mamą ludziki kasztankowe... już się nie mogę doczekać...
Avatar
(12.09.2011) Zaprzyjaźniam się z nianią...
za nami ostatni ciepły weekend... spędziłam go z rodzicami na spacerkach, oglądaniu kaczek nad wodą i jedzeniu lodów... było super... niestety dzisiaj już mama wróciła do pracy i siedziałam z babcią Martą... zaczynam ją coraz bardziej lubić... ciekawie się ze mną bawi, rysujemy i czytamy bajki... tylko czasami jak mamy długo nie ma to bardzo za nią tęsknię...
no cóż... musi zarabiać na pieluszki i zabawki... ja to rozumiem, bo jestem coraz większa... :)
Avatar
(05.09.2011) Jestem pociągająca...
Sobotnia zabawa w wesołym miasteczku bokiem mi wyszła... a raczej nosem... mam straszny katar, łzawią mi oczy i generalnie fatalnie się czuję... mama mówi, że jestem marudna, ale weź tu nie bądź marudnym, gdy nawet dobrze oddychać nie można... mam nadzieję, że wizyta u pani doktor okaże się niepotrzebna...

liczę, że jutro będzie lepiej... bo inaczej szlaban na sacey, a przecież to ostatnie podrygi lata... nie chcę stracić okazji do wyjścia na dwór... zobaczymy jutro, co się z tego wykluje...
Avatar
(04.09.2011) Ostatni weekend lata...
Tak jak pisałam Mama obiecała zabrać mnie na karuzelę do wesołego miasteczka... Najpierw jednak pojechaliśmy do prababci na działkę, aby po raz ostatni tego lata powygłupiać się z chłopakami... skakliśmy po pompowanym placu zabaw, jeździłam moim wózeczkiem i jedliśmy pyszne maliny prosto z krzaczka... Krzyś strasznie podrapał sobie buzię i wyglądał jakby się z kimś bił :)

Kiedy komary stawały się już nazbyt uciążliwe, pojechaliśmy do miejsca, gdzie mieszka babcia, aby pobawić się w wesołym miasteczku... Jeździłam na karuzeli i w samochodach pneumatycznych... te ostatnie nie bardzo mi przypadły do gustu... strasznie się bałam, mimo iż Tata trzymał mnie mocno... to ostatnia zabawa tego lata, dlatego przesyłam letnie pozdrowienia i idę smarować się płynem od komarów, bo inaczej zadrapię się na śmierć :)
Avatar
(02.09.2011) Pierwszy dzień bez Mamy...
dzisiaj pospałam sobie trochę dłużej... obudziłam się bardzo wyspana... wołam Mamę jak zwykle, a tu - NIESPODZIANKA... zamiast mamy wchodzi do pokoju Babcia Marta... Mama jednak dobrze mówiła.. dzisiaj wraca do pracy...

nie płakałam w ogóle... babcia Marta jest bardzo sympatyczna i fajnie się z nią można pobawić... byłyśmy na spacerze... jadłam drożdżówkę i lody, chociaż mama nie bardzo pozwala :) może jednak nie będzie tak źle i dam radę wytrzymywać te kilka godzin bez rodziców?... idę podrzemać... mama wróciła, mogę się do niej przytulić, a potem wezmę Kitty i złapię popołudniowego drzemaka...

do jutra... jutro sobota i mama jest w domu!! obiecała, że pojedziemy na karuzelę... będzie super i może wrzucę jakieś zdjęcia :)
Avatar
(31.08.2011) Koniec...
... ale tylko WAKACJI... nie mojego Pamiętnika :)

moja mama powiedziała, że jutro wraca do pracy... ciekawe z kim będę siedziała w domku, podobno z babcią Martą (babcią tylko z nazwy, tak naprawdę mówią na nią Niania)... nie znam jej zbyt dobrze i zapewne będę tęsniła do rodziców... na szczęście mama mówi, że postara się jak najszybciej wracać do mnie do domku...

ech, dlaczego te wakacje nie mogą trwać wiecznie...
Avatar
(29.08.2011) Powrót do rzeczywistości...
Wczoraj wróciłam do domku... bardzo się cieszę, bo tęskniłam już za moimi zabawkami, za moim pokojem, no i przede wszystkim za moimi braćmi ciotecznymi... bez nich szybko się nudzę, no bo z dorosłymi inaczej się bawi niż z rówieśnikami...

powrotna droga nie obyła się bez przygód... nabawiłam się rozstroju żołądka i strasznie bolał mnie brzuszek... było mi niedobrze i niestety pod wpływem bujania samochodu podczas jazdy zwróciłam obiadek... do tej pory boli mnie strasznie brzuch, a mama zatyka nos jak zmienia mi pieluszkę...

jutro mama wraca do pracy... będzie mi bez niej smutno w ciągu dnia, bo przyzwyczaiłam się przez te wakaje, że mama jest cały dzień w domu... cóż, ma taką pracę a nie inną i musi wracać uczyć duże dzieci...

obiecała, że w weekend pojedziemy do zoo, gdy podoga dopisze... to będzie wyjazd na pożegnanie lata... a potem nadejdzie jesień... ech, już tęsknię za wakacjami... :(
Avatar
(26.08.2011) Wycieczka do Trójmiasta...
Rodzice dbają o to, bym się nad tym morzem nie nudziła... no bo ile można robić babki z piasku? wymyślają przeróżne atrakcje, a wczoraj zabrali mnie na wycieczkę do Gdańska...

to bardzo piękne miasto... mają tam bardzo dużo statków i kolorowych domków połączonych ze sobą... spacerowałam po uliczkach, oglądałam wpływające do portu statki i zjadłam ogromne lody...

spotkała nas też jedna niezbyt miła przygoda... otóż dziadek nam się zbugił... a pech chciał, że nie wziął telefonu... odłączył się od nas i potem nie mogliśmy go znaleźć... babcia się bardzo denerwowała... na szczęście wszystko się dobrze skończyło, bo dziadek czekał na nas przy samochodzie...

dzisiaj byłam na plaży... słoneczko pięknie grzeje... jutro też ma być ładnie... trzeba korzystać, ponieważ w niedziele rano wyjeżdżamy do domku... mama wraca do pracy i będę miała nowa nianię... dużo zmian mnie czeka, więc korzystam z chwili odpoczynku... :)
Avatar
(23.08.2011) Nadmorskie wiadomości...
nad morzem juz się całkowicie zadomowiłam... jest super! pogoda wprawdzie w kratkę, ale nie jestem tu po to by się ciągle opalać... rodzice i dziadkowie zabierają mnie w różne ciekawe miejsca... byłam w porcie, który okazał się być bardzo ciekawym miejscem, tylko zapach jest tam nieciekawy :) rodzice popłynęli w rejs statkiem, ale mnie zostawili na lądzie... babcia się bała, że wypadnę za burtę :) tego samego dnia wieczorem poszliśmy znowu na plażę, tym razem na zachód słońca... po raz pierwszy odważyłam się wejść do wody... dowód na to załączam formie zdjęcia :)

koleje dwa dni padało... pod parasolką chodziłam z babcią po bułki, a potem cały dzień nudziłam się w pokoju... plaża i babki z piasku musiały na mnie poczekać aż do dzisiaj :)

wczoraj natomiast pojechaliśmy na wycieczkę do Helu... byłam na samym cypelku Półwyspu Helskiego... strasznie tam wiało, trudno mi było nawet otworzyć oczy...

a dzisiaj jak już wcześniej pisałam pogoda dopisała... całe przedpołudnie spędziłam z rodzicami na plaży i bawiłam się w piasku... uwielbiam patrzeć na morze, ale już znowu boję się do niego wejść, ponieważ straszne fale obijają się o brzeg i mogą mnie przewrócić... jutro mamy znowu jechac na wycieczkę... ciekawa jestem gdzie :)

jak wrócę to dam znać, a tymczasem idę spać, by nabrać sił na nowy dzień wakacyjnych przygód... pa!
Avatar
(17.08.2011) Pierwsze wrażenia znad morza...
Widziałam to morze... nie wiem o co tyle szumu... po prostu duuużo wody i to w dodatku zimnej... aż mną trzęsło i mama mnie ubierała w bluzę... poza tym nad morzem strasznie wieje... najfajniejsze z tego wszystkiego jest ta kupa piachu zwana plażą... mama i babcia zabrały wiaderko, łopatki i foremki... świetnie się bawiłam przesypując piasek i przelewając wodę konewką...

mama też wspaniale się bawiła i zakopała tatę całego w piasku... ja go nie mogłam znaleźć... usiadłam więc na jakiejś zaspie i jadłam chrupki... nagle tata się podniósł, a ja się śmiałam do rozpuku...

jutro idę zobaczyć PORT... wiecie co to jest? bo ja jeszcze nie... brzmi podobnie jak tort i mam nadzieję, że jest równie pyszne... :)
Avatar
(15.08.2011) Wyruszam na podbój polskiego wybrzeża...
Jutro jadę nad "dużą wodę"... mama mówi, że jest nawet większa niż nasza Narew przepływająca przez miasto... nie mogę się doczekać... niestety będę miała ograniczony dostęp do internetu, więc wybaczcie, jeśli nie odezwę się przez najbliższe dwa tygodnie... jeśli mama pozwoli postaram się wrzucić do pamiętnika jakieś zdjęcie z plaży... a jeśli mi się nie uda, to zdam dokładną relację po powrocie :)

pozdrawiam i idę spać, bo jutro zaczyna się moja pierwsza w życiu morska przygoda... :)
Avatar
(04.08.2011) Pierwszy raz...
powiem krótko - zrobiłam kupę do nocnika... mama biła mi brawo, babcia nie mogła wyjść z podziwu... nadal nie lubię zbyt długo na nocniku siedzieć, ale teraz wydaje mi się to bardziej miłe, bo rodzice i dziadkowie są wtedy tacy zadowoleni :)

Avatar
(03.08.2011) Moje nowe królestwo...
Moi bracia cioteczni wyjechali... zostałam sama i trochę mi nudno bez nich... mama stara się więc zapewnić mi różne atrakcje... w sobotę pojechałam z rodzicami i dziadkami do Warszawy... byliśmy w sklepie, który wyglądał jak dom z mnóstwem pokoi... mama kupiła wiele różnych rzeczy... uśmiechała się przy tym tajemniczo i powiedziała, że to niespodzianka dla mnie... dzisiaj przekonałam się o co chodziło... mama odnowiła mi pokój, wstawiła tam moje łóżeczko i dodała wiele drobiazgów, które są urocze... cieszę się, żę pokój nie jest różowy, bo pomimo iż jestem dziewczynką nie przepadam za słodziastymi kolorami... mam własny pokój - nadal nie mogę w to uwierzyć... będę spać sama w pokoju, ale chyba szybko się przyzwyczaję... załączam zdjęcie mojego nowego królestwa...

z innych aktualności... wczoraj byłam na zdjęciu szwów... rana goi się dobrze i do wesela nie powinno być nic widać - tak powiedział pan doktor, cokolwiek to znaczy... mama twierdzi, że nie jestem księżniczką tylko rozbójniczką... to chyba dobrze, bo ja nie chcę tylko leżeć i pachnieć... lubię wchodzić w różne kąty i rozrabiać :)

dzisiaj natomiast pojechałam z mamą autobusem do cioci (siostry mojej babci)... ciocia się mną opiekowała, gdy mama chodziła do pracy... bardzo ją lubię, jest zabawna i świetnie się z nią można pobawić... ciocia ma nowego pieska... jest malutki, ale i tak większy ode mnie... na początku się go trochę bałam, ale teraz już nie uciekam na kanapę, gdy go widzę... raz go nawet pogłaskałam... jak będę większa zapytam tatę, czy mi takiego kupi... on jest taki śmieszny, gdy biega za swoim ogonem...

to tyle na dzisiaj... pozdrawiam Was gorąco i idę spać do mojego nowego pokoju...

Avatar
(29.07.2011) Pechowy tydzień...
Miałam Wam opowiedzieć o tylu ciekawych rzeczach, o przyjęciu u Piotrusia i odwiedzinach dwóch prababć... ale ten tydzień zaczął i skończył się pechowo... w poniedziałek bawiłam się z Krzysiem na krześle obrotowym - uwielbiamy tę karuzelę... niestety siedziałam bardzo niespokojnie i spadłam... uderzyłam głową w biurko pod komputer i rozcięłam głowę nad lewym okiem... strasznie leciała mi krew... mama płakała, tata mnie cały czas wycierał, a ciocia zawiozła mnie na pogotowie, gdzie jakiś pan nazywany "doktorem" założył mi na czole jakieś nitki... trochę bolało i chciałam jak najszybciej wrócić do domu...
kiedy już się sytuacja uspokoiła, tata kupił mi na drugi dzień śliczne plasterki z księżniczkami... chciałam nawet do Was napisać o moich przeżyciach, ale zepsuł się nam komputer... byłam wściekła, bo mama powiedziała, że nie mogę grać teraz w swoją ulubioną grę z Igipiglem... na szczęście tata podłączył starego laptopa do monitora i na razie mamy prowizoryczny komputer stacjonarno-laptopowy...

Jutro Piotruś, Krzyś i ciocia z wujkiem wyjeżdżają na 2 tygodnie gdzieś w Polskę... a ja za dwa tygodnie jadę nad "duuuużą wodę", którą mama nazywa "morzem"... nie wiem, po co tam jadę... ja nad dużą wodą przejeżdżam za każdym razem jadąc do babci przez most... ta woda nazywa się Wisła... tak tata powiedział... powiedział jeszcze, że Wisła jest najlepsza... ale wtedy nie chodziło mu o wodę, bo oglądał jakichś panów biegających po trawie...

dzisiaj dodaję zdjęcie zrobione po moim wypadku... osoby o słabych nerwach proszone są o niepowiększanie miniaturki :)
Avatar
(22.07.2011) Roczek Piotrusia...
Mama powiedziała, że dzisiaj mija roczek od narodzin Piotrusia... Piotruś to mój brat cioteczny... jego mama i moja to siostry... zdziwiłam się, ponieważ gdy ja skończyłam roczek, to była wielka impreza... załączam zdjęcie :).. natomiast dzisiaj taka cisza u cioci... mama mi jednak wszystko wytłumaczyła... przyjęcie z tortem będzie jutro na działce u babci, jeśli dopisze pogoda... będą prezenty i to nie tylko dla Piotrusia... ja i Krzyś mamy niedługo coś, co nazywa się imieniny... nieważne co to, ważne że dostanę prezent.. tak przynajmniej mówi mama... a mamie się wierzy na słowo...

idę spać... jutro czeka mnie dużo wrażeń, o których Wam opowiem na pewno... dobranoc...
Avatar
(20.07.2011) Wesoły dzień...
Oj było dzisiaj wesoło... najpierw przyszedł pan listonosz i przyniósł mamie ogromną paczkę, a w niej...... mnóstwo folii bąbelkowej... miałam ubaw co niemiara...
potem przyszli do mnie moi kuzyni i ciocia Agnieszka... bawiliśmy się cały dzień... razem rysowaliśmy, oglądaliśmy "Dobranocny ogród", a nawet graliśmy w Igipigla na komputerze...
dzień minął bardzo szybko, jak zawsze, gdy dobrze się bawię...
możecie na zdjęciu zobaczyć zdjęcie z moijej bąbelkowej zabawy...
teraz idę spać... tzn. zwiedzać dobranocny ogród...
Avatar
(17.07.2011) Odpoczynek na działce...
Jako że moi dwaj bracia (cioteczni) wyjechali hen do swojej cioci, ja zostałam sama z rodzicami... rano zadzwoniła jednak do nas babcia i zaprosiła nas na działeczkę na odpoczynek... bardzo lubię tam jeździć... babcia kupiła nam huśtawki, zjeżdżalnię i taki domek krasnoludkowy... mamy tam mnóstwo zabawek, rowerków i innych skarbów... nigdy się nie nudzimy... babcia zaopatrzyła działkę w takie rzeczy, ponieważ w ciągu trzech lat przybyło jej 3 wnucząt... a 4 w drodze... jak na razie jestem jedyną dziewczynką, dlatego jestem jej oczkiem w głowie... :)

dzisiaj, ponieważ nie było chłopaków, bawiłam się sama z dziadkami i rodzicami... wozili mnie na rowerku, rysowałam i jadłam pyszny obiadek... zjeżdżałam też na zjeżdżalni, co widać na zdjęciu... miałam ją całą dla siebie :)... dziadek znalazł mi nawet kilka poziomek i malinek... było super... ale i tak tęsknię za chłopakami... na szczęście dzisiaj wracają i jutro znów pójdziemy razem na spacer...
Avatar
(16.07.2011) Jechałam autobusem...
Po raz pierwszy w życiu jechałam autobusem... i to dwa razy... mama powiedziała, że dziadzia (który nas zawsze wozi samochodem) musiał wyjechać... zrobiliśmy więc sobie autobusową wycieczkę do babci... było super!!! siedziałam u Taty na kolanach, żeby więcej widzieć... jechaliśmy przez most i była tam duuuża woda... przy wejsciu pan dał nam jakiś papierek, myślałam, że to śmieć i go wyrzuciłam... mama była zła, nie wiem dlaczego, bo przecież zawsze każe mi wyrzucać śmieci do kosza...

z niecierpliwością czekam na kolejną podróż tym dużym samochodem...
Avatar
(15.07.2011) Zaskoczenie...
cały czas zaskakuję mamę... tyle razy mówiła i przypominała mi, zbym powiedziała "proszę", gdy czegoś chcę... znudziło mnie to jej ciągłe przypominanie, dlatego dzisiaj podeszłąm do niej po jabłko i powiedziałam pierwsza "proszę" zanim ona zdołała cokolwiek powiedzieć... jakieś było jej zdziwienie, gdy to usłyszała... miała strasznie śmieszną minę... i co mamo, zdziwko?? hehe, ja wszystko rozumiem... jestem bardzo mądra...
Mam już: 14 latek, 9 miesięcy, 2 tygodnie, 6 dni
To ja, Anulka (Ania)!
Imieniny obchodzę 25 lipca
Jak wyglądam?
  • Ważę 18,0 kg, mam 103 cm wzrostu.  
  • Moje wlosy są falowane i blond.  
  • Moje oczy są niebieskie.  

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj