Avatar
(29.07.2011)
Pechowy tydzień...
Miałam Wam opowiedzieć o tylu ciekawych rzeczach, o przyjęciu u Piotrusia i odwiedzinach dwóch prababć... ale ten tydzień zaczął i skończył się pechowo... w poniedziałek bawiłam się z Krzysiem na krześle obrotowym - uwielbiamy tę karuzelę... niestety siedziałam bardzo niespokojnie i spadłam... uderzyłam głową w biurko pod komputer i rozcięłam głowę nad lewym okiem... strasznie leciała mi krew... mama płakała, tata mnie cały czas wycierał, a ciocia zawiozła mnie na pogotowie, gdzie jakiś pan nazywany "doktorem" założył mi na czole jakieś nitki... trochę bolało i chciałam jak najszybciej wrócić do domu...
kiedy już się sytuacja uspokoiła, tata kupił mi na drugi dzień śliczne plasterki z księżniczkami... chciałam nawet do Was napisać o moich przeżyciach, ale zepsuł się nam komputer... byłam wściekła, bo mama powiedziała, że nie mogę grać teraz w swoją ulubioną grę z Igipiglem... na szczęście tata podłączył starego laptopa do monitora i na razie mamy prowizoryczny komputer stacjonarno-laptopowy...

Jutro Piotruś, Krzyś i ciocia z wujkiem wyjeżdżają na 2 tygodnie gdzieś w Polskę... a ja za dwa tygodnie jadę nad "duuuużą wodę", którą mama nazywa "morzem"... nie wiem, po co tam jadę... ja nad dużą wodą przejeżdżam za każdym razem jadąc do babci przez most... ta woda nazywa się Wisła... tak tata powiedział... powiedział jeszcze, że Wisła jest najlepsza... ale wtedy nie chodziło mu o wodę, bo oglądał jakichś panów biegających po trawie...

dzisiaj dodaję zdjęcie zrobione po moim wypadku... osoby o słabych nerwach proszone są o niepowiększanie miniaturki :)
Mamusia: Dotusia

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj