Dzidzia siedzi we mnie juz od 6 tygodni i 3ch dni. Dokucza mi strasznie. Samopoczucie absolutnie do bani. Strasznie silne bole brzucha, nie daja spac po nocach, choc musze sie pochwalic, ze ostatniej nocy przespalam 6 godzin, tak... cale 6 godzin i to bez przerwy. Obudzilam sie na siku. Gdy moj luby zapytal czy znowu boli, powiedzialam z radoscia: Nie, cala noc nie bolalo! Obrocilam sie na bok... i sie zaczelo. Rozrywajacy, rozdzierajacy bol w dole brzucha. Po pol godziny meczarni, prob na toalecie ( ja tylko probuje, juz zapomnialam jak to jest wlasciwie korzystac z toalety) przeszlo. No, ale juz spania nie bedzie. 7.30 rano.

Ale coz, tak czy inaczej spalam 6h! Poraz pierwszy od 2 tygodni spalam tak dlugo. Postanowilam jakos wykorzystac nagromadzona w nocy energie. Marsz do kuchni, proba umycia naczyn. Nie, to dzidziusiowi tez sie nie podoba. Naczynia pachna kurczakiem. I w tym momencie przyszla mama czyli ja siada na kanapie, bierze laptopa i szuka cegos innego do roboty. A nuz za chwile dzidzia zmieni zdanie.

I tak caly czas. Jak nie bole to mdlosci. Jak nie mdlosci to humorki. A jak humorki to wojna w domu. Bo ja sie nie dam.

Na szczescie w czwartek uspokoilam sie odrobine, pani gine powiedziala, ze dzidzius ma sie swietnie:) A ja jestem mala i chuda dlatego tak boli. Ze takie jak ja, tak maja. Niestety nie powiedziala jak dlugo bede tak miala. Jezeli musze przytyje, nawet do jutra.

Czy ktorakolwiek z Was ma takie problemy? Te straszne bole? Albo przynajmniej miala? I jak dlugo to trwalo?