mama_agusia

Wróciliśmy z długiego weekendu - mimo niezbyt dobrej pogody było naprawdę super :)

Dziś tylko polecę coś, czym można dziecko zająć podczas deszczu. Kiedy byliśmy w Zatorlandzie zakupiliśmy "szkielet dinozaura do wykopywania" czyli gumowy szkielecik w kostce gipsu. Asia zajmowała sie tym teraz przez pół dnia wzbudzając zainteresowanie wszystkich wokół. Dostała od tatusia młotek i dłutko oraz pędzelek i "wykopywała" dinusia.

Rewelacja - każdemu polecam. Zrobienie samemu też nie jest trudne, a pomysł super!

Zdjęcie dołożę, jak zgram z telefonu :)

Ostatni deszczowy weekend skłonił mnie do rozmyślań natury filozoficznej.

Otóż widzę ogromne różnice w zachowaniu chłopców i dziewczynek. Widze na własnych dzieciach, a znajome mamy potwierdzają. Może i tu ktoś myśli podobnie? Ma podobne obserwacje?

1. Dziewczynki.

Asia budzi się rano i zawsze ma jakiś problem (tzw wstawanie lewą nogą). Od rana coś jest nie tak: kakao za ciepłe (za zimne), nie w tym kubku, ewentualnie podawane przez niewłaściwą osobę; bluzeczka gryzie, drapie i ma niewłaściwy kolor; pasta do zębów ma zły smak, a szczoteczka drapie (albo łaskocze). I tak codziennie od rana...

2. Chłopcy

Piotruś budzi się zawsze radosny jak skowronek. Uśmiechnięty siada na łóżku i wdzęczy sie po kolei do wszystkich, żeby ktoś go wziął i sie z nim pobawił. Jak zobaczy Asię, to wyskakuje z siebie tak chce się bawić. Zawsze zadowolony i ubawiony po pachy.

Zazwyczaj między 1 a 3 w nocy...

Zakupiłam pchacz. Piotrek nie chce chodzić - ani za dwie rączki, ani za jedną. Stoi, owszem, ale za nic kroczku nie zrobi - na czworakach świat zwiedza. A im więcej jestesmy na dworze tym bardziej jest to uciążliwe. Zwiedzanie kościoła, sklepu, itp na czworakach też rewelacją nie jest.

Więc zakupiłam pchacz. Gra, świeci, itp. Rzuciła się na niego Asia. Jak się już wybawiła, poczuła się starszą siostrą, która nauczy brata chodzić... Ze wzrostem jej zapału malał zapał Piotrka - do chodzenia oczywiście, bo bawić sie chciał jak najbardziej. Ostatecznie przeszedł łaskawie parę kroczków przy pchaczu, ominął go potem na czworakach i majestatycznym krokiem czworaczkowym udał się do innego pokoju :)

Może jutro więcej pochodzi. Popcha?

Dziś dzień jak co dzień - Asia w przedszkolu, Piotruś w domku, szkoda tylko że taki dziki upał... Konieczne było zrobienie koktajlu z truskawek i zsiadłego mleka :)

Ale dziś napiszę co robiłam na obiadek - wykorzystałam moje ulubione ciasto francuskie. Pokroiłam na kwadraty, lekko zawinęłam brzegi, posmarowałam pesto pomidorowym, a potem wszystkie składniki jakie mi przyszły do głowy. Tym razem: łosoś, ser pleśniowy, camembert, cukinia, kapary i suszone pomidory, potem posypać mozzarellą i na 15 minut do piekarnika - mmmm... palce lizać :) Można też z kurczakiem i cebulką, i z czym kto lubi - dla każdego coś dobrego :)

Ależ był ciekawy weekend :) ale po kolei.

Piątek po południu - festyn w przedszkolu. Upiekłam ciasto 3bit - polecam, bo pyszne. W sumie nie upiekłam, bo to bez pieczenia, tu przepis: http://www.malacukierenka.pl/ciasto-3-bit.html     Na festynie było spokojnie, Asia sie wyszalała, Piotruś poraczkował po trawce. Jedynie mąż miał obawy po zeszłorocznym festynie...

Bo rok temu Asia jeszcze do przedszkola nie chodziła, ale na festyn jako kandydat do przedszkola poszła. W trakcie zauważyłam, że pękła jej gumka w spodniach, ale że do domku blisko, to zostawiłam swoją torebkę, męża jedzącego kiełbaskę z grilla i Asię i poszłam do domku po drugie. Zaraz po mnie do domu dotarli mąż z wrzeszcącą córką... okazało sie, ze Asia sobie rozbiła kolanko i chciała do mamy, a mamy nie było. Ale do taty nie chciała i zaczęła mu na placu krzyczeć i uciekać, a on ją gonił z mają torebką na ramieniu i tacką z kiełbaską w ręce :D :D :D

W sobotę byliśmy w Wiśle, gdzie budujemy domek - Asia się wyskakała na trampolinie, więc zadowolona, Piotruś mniej, bo nie miał gdzie raczkować, ale kiełbaske z grilla wciągnęli oboje :)

A w niedzielę kolejny grill tym razem u cioci i wujka :)

Tylko te ciągłe pytania w samochodzie: "daleko jeszcze"...