Ależ był ciekawy weekend :) ale po kolei.

Piątek po południu - festyn w przedszkolu. Upiekłam ciasto 3bit - polecam, bo pyszne. W sumie nie upiekłam, bo to bez pieczenia, tu przepis: http://www.malacukierenka.pl/ciasto-3-bit.html     Na festynie było spokojnie, Asia sie wyszalała, Piotruś poraczkował po trawce. Jedynie mąż miał obawy po zeszłorocznym festynie...

Bo rok temu Asia jeszcze do przedszkola nie chodziła, ale na festyn jako kandydat do przedszkola poszła. W trakcie zauważyłam, że pękła jej gumka w spodniach, ale że do domku blisko, to zostawiłam swoją torebkę, męża jedzącego kiełbaskę z grilla i Asię i poszłam do domku po drugie. Zaraz po mnie do domu dotarli mąż z wrzeszcącą córką... okazało sie, ze Asia sobie rozbiła kolanko i chciała do mamy, a mamy nie było. Ale do taty nie chciała i zaczęła mu na placu krzyczeć i uciekać, a on ją gonił z mają torebką na ramieniu i tacką z kiełbaską w ręce :D :D :D

W sobotę byliśmy w Wiśle, gdzie budujemy domek - Asia się wyskakała na trampolinie, więc zadowolona, Piotruś mniej, bo nie miał gdzie raczkować, ale kiełbaske z grilla wciągnęli oboje :)

A w niedzielę kolejny grill tym razem u cioci i wujka :)

Tylko te ciągłe pytania w samochodzie: "daleko jeszcze"...