Utworzono: 2012-09-24
Dzień kolejny
Jest niedzielny wieczór, a ja spędzam go samotnie… na oddziale położniczym. Jednak nie wypisali mnie do domu. Pani Doktor ładnie mi wytłumaczyła, że lepiej zostać na obserwacji, że porobią mi jeszcze badania itd. W sumie racja. Tu w jednym miejscu, w ciągu 3 dni miałam mnóstwo badan, których nie zrobiłabym siedząc w domu. Słucham codziennie serduszka Małej. Mąż mojej współlokatorki zwrócił mi uwagę na jeszcze jedno- podobno szpital dostaje zwrot za pacjenta dopiero, gdy ten jest na oddziale 3 dni. Nie wiem ile w tym prawdy. Ale przy okazji przypomniało mi się, że ja też dostanę pieniążki z ubezpieczalni. Zawsze przyda się to na coś dla mojej Kruszynki. Dziś przed badaniem KTG siedziałam sobie grzecznie na krzesełku przed salą porodową. I słyszałam. Słyszałam ostatnie 10 minut porodu! Potworny krzyk, a na koniec płacz maleńkiego nowonarodzonego dzieciątka. Byłam jedną z pierwszych osób, które je usłyszało. Przerażanie zmieniło się we wzruszenie i aż puściły mi łzy. Podeszła do mnie pielęgniarka i pyta „Co? Wystraszyła się Pani?” Ja jej, że trochę tak i że się wzruszyłam. A ona mi, że mam się nie przerażać, że różne kobiety w różny sposób dają upust swojemu bólowi. Niektóre krzyczą, niektóre wyją, niektóre klną a jeszcze inna cichutko kwilą. Taki nasz babski urok. Jak tak patrzę na te wszystkie świeżo upieczone mamy to myślę sobie, że ja to jestem na pewno miękka. Nigdy nie miałam do czynienia z bólem nawet takim od złamania ręki. Przy okresie cierpię wiec co ja sobą zaprezentuję w czasie porodu? Nie chcę, żeby pierwsze co usłyszy Kamilka to był krzyk wariatki. Boję się, nie ukrywam, że się boję. Chciałabym, żeby to było tak. Odchodzą mi wody… jadę do szpitala, szybkie badania, rozwarcie na 10cm, skurcze i poród. Godzina i po wszystkim. Żeby za długo nie czekać, nie myśleć, nie bać się. A są inne przypadki… Moja dzisiejsza noc była nieprzespana. Najpierw ok. 2 w nocy zaczął się robić jakiś szum na sali obok. Dopiero rano dowiedziałam się, że Pani z którą kilka godzin wcześniej czekałam na badanie – urodziła. Wygląda więc, że poszło jej szybciutko. W ogóle oddział zapełnił się tak, że już podobno nie ma miejsc. Porodów wczoraj w nocy było na pewno kilka. Maleństw się mnoży, a ja to wszystko widzę. I gdzie niby ten niż demograficzny? Czy może jednak moja Kamilka będzie chodzić do szkoły do klas przepełnionych jak moje po 34, 36 osób? Fajnie by było Polsko rośnij w siłę… gdyby tylko warunki dla kobiet były lepsze i państwo zadbało o dobrą opiekę socjalną dla każdej z nas. Ale do rzeczy… ok. 4 rano na salę przyszła dziewczyna, jak się za chwilę okazało moja dawna znajoma z czasów dzieciństwa. O 2 w nocy odeszły jej wody. Myślę sobie… pewnie zaraz dostanie skurczy i wywiozą ją na porodówkę. A ona mi „Co ty, pierwszą córkę urodziłam po kilku dobrych godzinach, a na porodówce spędziłam aż 6h”. Nieźle. Cały dzień mogłam ją obserwować. Miała skurcze owszem, ale niezła z niej twardzielka. Zazdroszczę jej tej siły. Każdy skurcz, każdy ból brała na klatę. Rozmawiałyśmy sobie, udzieliła mi kilku rad, potem spała(zresztą ja też- jakoś dało się usnąć przy jej chrapaniu haha)ok 18 30 był u mnie M. rozmawialiśmy z nią, co prawda miała już częste skurcze, ale też jakoś specjalnie nie wyglądała źle. M. mógł poobserwować jak wygląda kobieta oczekująca na poród. Jakoś się z Mężusiem zagadaliśmy, po czym do sali wszedł mąż mojej współspaczki i mówię mu, że nie wiem gdzie Magda, a on mi „no właśnie chyba zaczęła rodzić…” Wyszła po cichutku i już nie wróciła do sali. No to teraz siedzę i trzymam kciuki. Jest prawie 21 czyli już jakieś 3 h już się moja sąsiadka trudzi. Jeśli jej poród potrwa tyle co ostatnio to po północy będę mieć pobudkę. Jedno jest pewne, wyspać nocą to tutaj jest się ciężko. Ale nieważne, będę na sali z małym człowieczkiem, na którego sama też już czekam. Poobserwuję Magdę, może w czymś jej pomogę, a na spanie będzie jeszcze pora. Czy mówiłam już, że się boję? Co ja mówię, jestem przerażona. Będę mamą. Jutro już naprawdę chciałabym wyjść. Naprawdę. Chcę być w domu, rodzice wracają. Właśnie lecą samolotem. Oby mój Tatuś przeżył to spokojnie.
Listopad 2024 | ||||||
PN | WT | ŚR | CZ | PT | SO | ND |
01 | 02 | 03 | ||||
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
-
Kami (Kamila)
Urodziny: 17.10.2012
Imieniny: 31.5
Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?
Zobacz wyniki ankiety, skomentuj
Ulubione spodnie dzieci? Wiadomo, że dresy! Dzieci mają tu upodobania zbieżne z...
patinka89 | 24-09-2012 13:07:51 | zgłoś naruszenie
Napisze ci tylko tyle ja tak samo jak ty leżałam i czekałam na poród wcześniej .. znaczy ja byłam po terminie a ja zero skurczy ani bóli nic może takie jakbym miała dostać okres tyle .
Po 2 dniach po terminie zgłosiłam się do szpitala na wizyte zrobili badania i zostalam na oddziale a zawsze zostawiaja po 7 dobie ale Mnie wczesniej w niedziele jak trafilam do szpitala mialam mnustwo badan powiedzieli ze dziecko jest gotowe do wyjścia ale twoja macica jeszcze nie 1 i tu rozchodzi sie problem bo na ktg skurcze wyszly ale ja nie czułam . w poniedziałek podłączyli Mnie do krokówki na bloku porodowym , i od samego rana do godziny 15:40 odeszły mi wody i wtedy się zaczęło ... skurczę się nasilały z godziny na godzinę a rozwarcie na 1,5 cm cos koszmarnego .. i tak sie męczyłam do dnia następnego we wtorek z rana dostałam kolejna kroplówkę skakałam na piłce , brałam kąpiel w wannie robiłam wszystko by już być po wszystkim ale dopiero o godzinie 17:08 urodziłam Mojego Aniolka :) po 25 godzinach bóli i skurczy . Ale uwierz wycierałabym jeszcze tyle ! Bo warto .
dlatego nie przejmuj się ! wiem że dasz radę jak każda kobieta musi przez to przejść :) . Ale sama stwierdzisz potem jak położą ci Maleństwo na brzuch .
Dlatego Powodzenia Ci życzę i szczęśliwego rozwiązania :)
wini1988 | 24-09-2012 22:05:57 | zgłoś naruszenie