Moje życie to jedna wielka niewiadoma.Dziś jest tak,jutro zmiana o 180 stopni.Jak każdy mam problemy,z którymi umiem sobie poradzić.Choć czasem jest bardzo ciężko,czasem popłaczę,wyżalę się.Ale są dni,że mogę góry przenosić,gdy widzę radość na oczach moich dzieci ,czy jak widzę,gdy bliscy pomogą wtedy ,gdy tej pomocy potrzebuje.Czasem sami wyczytają to z moich oczu,nie prosząc ich o to.

Utworzono: 2010-07-27

Gdy na świat przyszła Ewa...

1998. Łukasz miał już rok z kawałkiem.Za rok planowaliśmy drugie dziecko.Ale...to drugie dziecko pojawiło się wcześniej.Gdy w grudniu okazało się ,ze jestem w ciąży,z jednej strony cieszyliśmy się.Z drugiej-czegoś się bałam.Bałam się reakcji rodziców,że powiedzą,że sobie nie poradzę z dwójką takich maluchów.Ja też się tego bałam.I bałam się ponownie podobnych problemów jak z ciążą z Łukaszem.Ale najbardziej-rozmowy z mamą.W końcu jednak pomyślałam sobie " Babo,czego ty sie boisz.Gdybyś była panienką,miałabyś prawo się bać.Ale w końcu masz męża i już jedno dziecko!"

To mi dodało otuchy.Wreszcie odważyłam się : "mamo,spodziewam się dziecka". Uff,pierwsze koty za płoty,Słowa ledwo przeszły mi przez gardło,ale udało sie.Myślałam ,że będzie gorzej.

Ciąża była bezproblemowa właściwie.U córci też stwierdzono kilka razy poszerzony ukm,ale na szczęście obyło się bez tych komplikacji ,co w ciąży pierwszej. Termin porodu miałam na 13 sierpnia,piątek w dodatku!W czerwcu 1999 założono nam wreszcie telefon stacjonarny.Mogłam wreszcie rozmawiać z mamą,dzwonić do swojej pani doktor,która zawsze poradziła dobrym słowem.Nigdy nie wyśmiała. 6 sierpnia-miałam wizytę.Okazało się ,że mam już rozwarcie na 1,5 cm.Czyli coś tam się działo,ale i skurcze też jakieś tam czułam.Pani doktor powiedziała,że gdybym dalej miała skurcze,to spokojnie na drugi dzień w sobotę mam się zgłosić do szpitala.Ona akurat ma dyżur,to mnie przyjmie.Oczywiście tak zrobiłam.Oczywiście,zanim pojechałam-musiałam porządnie zjeść: a jak znów mnie zagłodzą jak przy Łukaszu? Ok 14 pojechaliśmy.Pni G.od razu rozpoznała mnie po głosie.Rozwarcie było 2 cm,a ponieważ szło wolno-położyli mnie na ginekologię. W poniedziałek rano na obchodzie usłyszałam słowa "dajcie dziewczynie cytotec,niech dziś urodzi".Cytotec toczopek,na przyspieszenie skurczy.No i dali .O 9. A od 11 czułam już coraz silniejsze bóle.Dopiero zaczynałam czuć,coznaczy poród.Po 14 przyszedł mąż i jak spacerowaliśmy wokół szpitala-bóle były coraz silniejsze.Ok 17 juz położyli mnie na położniczym pod ktg,ale to leżenie z tymi bólami były dla mnie katorgą.Aż wreszcie koło 20 poczułam parte bóle.

9 sierpnia 1999r o 20.15 córeczka była już z nami.3000 g i 51 cm,10 pkt apgar.Zdrowa.Byłam szczęśliwa.Nareszcie. Musiałam jednak dłużej znów z nią zostać w szpitalu.Tym razem nie ze względu na nerki,tylkoe na przedłużającą siężółtaczkę.Ale nie trwało to długo,w sobotę 14go byliśmy już w domu-tzn u rodziców.I mieliśmy tu pobyć jakiś tydzień. Ale...

cdn

 

Komentarze

Jeśli chcesz dodać komentarz musisz się zalogować.

Mama trójki dzieci-dwójki w wieku szkolnym,trzecie najmłodsze rozpieszczane przez wszystkich; Obecnie pracuję zawodowo po urlopie wychowawczym.
Maj 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
    01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj