A więc jestem. Udało się. Tyle, że.. Jak to możliwe??

O Zuzię staraliśmy się dwa lata, mineły kolejne i kolejne póltorej roku starań o drugie dzieciątko... I nic. "Chyba to był cud, z pani policystycznymi jajnikami, chorą tarczycą, wysoką prolaktyną, bla bla bla...". Nie stać mnie było na prywatne zbadanie drożności jajników. Ale na bromergon jeszcze tak.

Odwróciło mi się życie do góry nogami. Rzuciłam wszystko by być z Nią, moja najukochańszą Mamusią. Wyjechała pare miesięcy temu, okazało się, że ma raka. Czwarte stadium.

Nagle, jak grom z nieba. I zostawiłam nową pracę, mój piękny dom, wspaniałego męża i co najstraszniejsze, moje najwspanialsze dziecko. Na szczęście przyszły wakacje i mogłyśmy być razem, wszystkie trzy...

I przyjechał ON. Mój najprawdziwszy Połówek.

Wycieczka-koszmar do teściów, kolejna wizyta u ginekologa i kolejne zalecenia. Bo wciąż przecież NIC.

Wyjechał i płacz. I płacz... Tyle, że coś za dużo tego płaczu?

...

A niech będzie, kolejna porażka, ale za 5 zł na test mogę sobie jeszcze pozwolić, a niech się 'zmarnuje'.

Nasiusiałam, włożyłam pasek, czekałam aż 'namoknie' i udało mi się tylko wyjąkać 'no co ty' gdy natychmiast po 'zamoczeniu' pojawiła się druga kreseczka! NIEMOŻLIWE. Przecież mówili, że muszę się leczyć! Że taki stres, że no, że JAK!

A jednak!!! :)

Mama się boi, bo "chora i jak nam pomoże, jak sobie poradzimy z drugim dzieckiem". A ja wiem, że to dzieciątko to dobry znak. Teraz wszystko będzie dobrze. Teraz dam radę. Byleby ono dało, zdrowe, silne, szczęśliwe. Nasze drugie Golden Child.

6 tydzień.

27 lipiec - wizyta u ginekologa - zalecenia badania drożności jajników, przepisany bromergon. Wziełam łącznie 9 tabletek.

29 lipiec - na przekór WSZYSTKIEMU - poczęcie !

22 sierpień - wizyta u ginekologa i pierwsze USG :)