rss wpisy: 7 komentarze: 1

Niekończąca się opowieść...

W jednej sekundzie - moje życie nabrało sensu...
  • Utworzono: 2013-05-03

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Stoliczkowe Przyjęcie

    Stoliczek, który od Was dostaliśmy naprawdę sprawia mojemu synkowi wielką frajdę. Stolik jest z nami kilka dni a jeszcze się nie znudził. Najbardziej synek lubi przy nim rysować swoje dzieła ala Picasso albo bawi się na nim autami. Spód jest garażm a blat jest ulicą.

    Majówka okazała się dla nas więzieniem w domu gdyż synek się rozchorował, strasznie marudzi, chciałby wyjść do dzieci a tu....lipa. Dzisiaj jest już lepiej i humorek dopisuje dlatego urządziliśmy przyjęcie. Staś poustawiał misie i częstował je herbatką :-)

    Jeszcze raz dziękujemy za świetny prezent :-)

  • Utworzono: 2013-04-24

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Stolik jako biuro

    Kolejny dzień rozpoczęliśmy od przygotowania biura a dokładnie urzędu pocztowego. Boczne kieszonki zapełniły się kwitkami, odcinkami i druczkiem do faktur. Staś co chwila odbierał telefony od petentów, którzy chcieli otrzymać informace o swojej przesyłce ;-)

    Bardzo nam się podoba ten stoliczek. Synek ma zajęcie i widzę, że lubi przy nim się bawić a ja mam chwilę dla siebie :-)

    Pozdrawiamy cieplutko

  • Utworzono: 2013-04-23

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Stoliczku nakryj się ;-)

    Po drzemce przyszedł czas na obiadek. Kreatywny stoliczek przydaje się również podczas posiłków. Staś zachwycony! Machał łyżką aż miło.

    Ciekawe co jeszcze może ten stoliczek? ;-)

     

  • Utworzono: 2013-04-23

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Kolejna odsłona zabaw ze stolikiem

    Tak jak myślałam....stolik nadal cieszy się wielkim uznaniem.

    Od rana synek odkrywa możliwości stolika. Teraz postanowił zabawić się z nim inaczej....stolik okazał się świetnym garażem i trasą dla autek.

    Przesyłam filmik gdzie Staś bawi się autami.

    Nazwa kreatywny stolik świetnie się sprawdza ;-)

  • Utworzono: 2013-04-23

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Kreatywny Stoliczek

    W dniu wczorajszym otrzymaliśmy stolik kreatywny i w domu zapanowało wielkie poruszenie. Staś który nie potrafi na pupie usiedzieć 5 min. nie odrywał się od stolika.

    Nawet starsza siostra Marianka była bardzo zaciekawiona, instruowała młodszego brata jak i gdzie odkłada się pisaki oraz jak powinno się ich używać, odkrywali też jak to powiedziała moja córka tajne skrytki :-)

    Staś z wielkim przejęciem otwierał każdego mazaka odkładając zakrętki do kieszonek a po jego użyciu starannie go zamykał i odkładał na swoje miejsce.

    Mam nadzieję, że i dzisiaj stolik będzie cieszył się takim zainteresowaniem. Uwiecznimy tę chwilę i pochwalimy się co nowego przyniósł dzień :-)

    Pozdrawiamy cieplutko.

     

  • Utworzono: 2012-01-21

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Ciąża kryptonim - "Kropek" cz. II

    Tygodnie mijały, jeden za drugim ja czułam się coraz lepiej jak i mój Kropek. Święta spędziliśmy w domu i było mi trochę przykro, że nie udało się wyjechać do mojej mamy no i te góry....ale zdrowie mojego Kropka było najważniejsze.

    Szybko zapomniałam o incydencie jaki wydarzył się w 7 tyg.  zaczęłam cieszyć się ciążą i powiększającym się brzuszkiem. Lekarza odwiedzaliśmy regularnie, zagrożenie minęło dla tego pozwalałam sobie na długie spacery, zakupy i wicie gniazda. Syndrom moszczenia gniazdka nastąpił jakoś tak w 7 m. ciąży. Mąż i cała rodzina miała niezły ubaw, przestawianie mebli w tą i nazad, mycie podłóg, zakupy dla dzidziusia jednym słowem SZALEŃSTWO :-)
    Zapomniałam dodać, że nasz Kropek skrzętnie ukrywał swą płeć. Marzyliśmy o drugiej córci i nawet imię było już przygotowane Antonina czyli Antosia a jeszcze ładniej Tosia :-) Co USG to ten nasz Kropek pokazywał nam plecy. Za każdym razem byłam niepocieszona, musiałam wiedzieć kto się tam ukrywa. Jakoś w głębi duszy czułam, że to właśnie moja Tosieńka a całą rodzina wmawiała mi chłopaka. Oj! na samą myśl o chłopcu robiło mi się słabo....nie, tylko nie to, chłopaki są tacy nie grzeczni, obsługa techniczna zresztą nie znana :-)
     

    Wybraliśmy się pod koniec 6 m. na USG 3D i byliśmy bardzo ale to bardzo podnieceni, że za momencik dowiemy się jaką tajemnicę skrywa mój brzuch. Zabraliśmy naszą wtedy 5 letnią córkę Mariankę by zobaczyła swą siostrę. Po wejściu do gabinetu ona jednak nie była zbytnio zainteresowana wydarzeniem jakie zaraz nastąpi lecz żabami, które były wszędzie dosłownie wszędzie, lekarz ma hopla na punkcie tych stworzeń i kolekcjonuje je od wielu lat, od maskotek po figurki a skończywszy na obrazkach :D
    Położyłam się na łóżku a lekarz zaczął jeździć mi po brzuchu i zobaczyłam śliczną buźkę, plecki, kręgosłup, nóżki, rączki, pupkę i? I mina mi zrzedła bo za miast pitusi między nogami miał jajka....zamilkłam i do końca badania się już nie odezwałam. Płakać mi się chciało, mąż mnie pocieszał a ja nie mogłam pojąć jak to się mogło stać :D 2 tygodnie nie odzywałam się do brzucha byłam obrażona na Kropka ale moja głowa po jakimś czasie oswoiła się z myślą o chłopinie i zaczęło się szukanie imienia. Mieliśmy straszny rebus bo żadne ale to żadne imię się nam nie podobało. No przepraszam jedno może tak Adaś ale to imię nosi mój mąż więc odpadło :-) Po wielu dniach wybraliśmy imię dla Kropka - Stanisław na pierwsze a na drugie Jan, Stanisław Jan. Brzmi dostojnie a zdrobniale brzmi ślicznie Stasio, Staś, Stasiulek :-)

    c.d.n.

     

  • Utworzono: 2012-01-19

    Ciąża kryptonim - "Kropek" cz. I

    Moja druga ciąża była zaplanowana w 100%. Chociaż nie do końca byłam przekonana czy tego chcę właśnie teraz. Postanowiliśmy jednak na ten drugi krok w nieznane. Siedząc w lipcowy wieczór na balkonie zażartowałam do Adama -"Zgadzam się na drugie dziecko ale przed tym chcę by mieszkanie było odświeżone-". Na drugi dzień mieliśmy już w domu farby, wałki, pędzle i inne potrzebne rzeczy do remontu. Teraz nie miałam już odwrotu.
    Nasza córka Marianka wtedy 4 letnia pojechała na wakacje do dziadków do Połczyna Zdroju my mieliśmy czas dla siebie a tak na prawdę czas na malowanie. Przed wyjazdem Mani mieliśmy wielkie plany: kino, puby, wolna chata a skończyło się na malowaniu w upale. Temperatura w mieszkaniu dochodziła do 32 stopni, farba się lepiła a my stukaliśmy się w głowę, po co nam to było? a no po drugie dziecko :-)
    Zaszłam w ciąże we wrześniu czyli udało się, stało się, nie ma już odwrotu. Termin przyjścia na świat dziecka waha się między 12 a 23 czerwca.
    Muszę przyznać szczerze, iż gdy już w 100% wiedziałam, że w moim brzuchu zaczyna rozwijać się nowe życie miałam w głowie burzę. Za miast cieszyć się wewnętrznie wpadłam w panikę, myślałam -"Gdzie ja znajdę dla niego miejsce? Jak my sobie poradzimy? I co teraz?-" To trwało kilka dni i moja głowa to przetrawiła, zaczęłam myśleć pozytywnie.
    Mówi się, iż każda ciąża jest inna i to święta prawda. Myślałam, że będzie tak Jak z Manią, będę pełna energii, że będę promieniować, że do samego rozwiązania będę tylko patrzeć jak brzuszek mi rośnie. A tu niespodzianka... W siódmym tygodniu ciąży coś złego zaczęło się dziać. Od 3 może 4 dni pobolewał mnie brzuch lekceważyłam to, ból był do zniesienia, myślałam, że to normalne. Okazało się inaczej ........ wróciłam wieczorem z angielskiego i dostałam bez żadnego uprzedzenia, bez żadnych skurczów, bóli czy innych znaków ostrzegawczych potwornego krwotoku, może nie do końca krwotoku ale mój organizm pozbył się jednorazowo dużej ilości krwi. Wystraszyliśmy się nie na żarty, Adam wezwał pogotowie, zabrali mnie do szpitala. Jadąc karetką w głowie miałam jedną myśl, że dziecka już nie ma. Zabrano mnie na badanie i usłyszałam szybkie bicie serca, na monitorze pojawiła się ruszająca kropka. Dziecko miało się dobrze, gorzej ze mną bo nikt nie wiedział co to było i dlaczego. Położono mnie na wielką salę, gdzie było sześć łóżek a w nich leżące przyszłe mamuśki. Tak leżałam i leżałam i leżałam, w tym cholernym szpitalu nikt nic nikomu nie mówił, traktowano nas jak przedmioty. Na 3 dobę nie wytrzymałam odmówiłam przyjęcia tabletki, tym bardziej, że przez 2 dni nikt się mną w zasadzie nie interesował a tu nagle tabletka. Tabletka? Pytam na co?, po co?, dlaczego? Usłyszałam, że to na podtrzymanie ciąży spłynęło to po mnie jak po przysłowiowej kaczce. Poprosiłam o wizytę z lekarzem oczywiście nie przyszedł, więc poczekałam na obchód. Przyszła Pani doktor zaznaczam, iż pierwszy raz ją widzę na oczy, pani oburzona, że pacjent odmawia przyjmowania leków więc grzecznie wytłumaczyłam dlaczego. Usłyszałam, że moja ciąża jest zagrożona bo odkleja się kosmówka. Zabrzmiało to na prawdę jak kosmos. Pani poszła nie tłumacząc nic więcej. Wykonałam do męża telefon, Adam od razu skontaktował się z doktorem Google, już wiedzieliśmy co to ta tajemnicza kosmówka.
    Grzecznie przeleżałam noc i z niecierpliwością czekałam na ranny obchód z całą świtą z ordynatorem na czele, który był jedyną osobą wykonujący mi jakiekolwiek badanie, więc moim skromnym zdaniem najbardziej zorientowanej w mojej sytuacji. Przyszli..... -"Jak się Pani czuje-" uwielbiam to pytanie. Moja odpowiedź była krótka -"Wyśmienicie-" Po czym zadałam pytanie o mój stan a szczególnie o stan dziecka, które miało wówczas 4 cm. Pan ordynator zaczął od tego, że ja niby nie chce brać leków i, że tak nie można. Usłyszałam znowu o kosmówce ale już byłam mądrzejsza już wiedziałam co to takiego, że mam się oszczędzać, że mam jakiegoś krwiaka, który się wchłonie lub i nie. Słuchałam cierpliwie ale Pan ordynator w pewnym momencie przesadził mówiąc, że ja krwawię i, że muszę leżeć, w tym miejscu przerwałam. Podniesionym głosem poprosiłam ordynatora o to by przed wizytą do swoich pacjentów zapoznał się z ich kartami a potem mówił czy ktoś krwawi czy nie. Przypomniałam mu, że to on mi robił badanie więc powinien znać mój przypadek co do krwawienia. Nadmieniłam również, że jesteśmy pacjentkami, które są w wyjątkowych sytuacjach, że czekamy na przyjście na świat naszych dzieci i wtedy zapytałam -" może uważacie że 7 tydzień ciąży to jeszcze nie ciąża i nie warto się tym zajmować?-" zapanowała cisza na całej sali, cała świta zamarła, tylko Pan ordynator coś pochrząkiwał. Jeszcze raz powiedziałam, że czuję się wyśmienicie i, że chcę wrócić do domu do mojego męża i mojej Marianki, która tak na marginesie bardzo za mamusią tęskniła. Bez zbędnych ceregieli wypisano mnie jeszcze tego samego dnia do domu. Przed wyjściem ze szpitala umówiłam się na wizytę do mojego lekarza ginekologa, który prowadzi moją ciąże. Po 16:00 byliśmy na wizycie, opowiedziałam mu co się wydarzyło i jaki miałam "ciekawy" pobyt w szpitalu. Zrobił mi USG i co się okazało?, że żadna kosmówka mi się nie odkleja, że jest jedynie krwiak, ale po leżeniu i przyjmowaniu antybiotyku się wchłonie. Powiedział mi co robić, jakie leki brać i co najważniejsze uspokoił nas. Teraz mogłam jechać wreszcie do domu... leżeć. Leżałam tak ze 3 tygodnie, ciężko było, oj było, muszę tu w tym miejscu złożyć ukłon wszystkim Panią, które przeleżały całe 9 miesięcy, kto tego nie doświadczył nie wie o czym mówię i dlaczego ten ukłon.
    Po 3 tygodniach pojechałam na kontrolę, krwiak się wchłonął ale pojawił się kolejny ale maluśki jak to ujął mój lekarz. Miałam się oszczędzać i miałam się zachowywać jak mi rozsądek podpowiada. Ulżyło mi, mogłam wreszcie rozprostować kości i robić małe wypady czy to do miasta czy na spacery.
    Zbliżały się święta Wigilia, mieliśmy jechać do mojej mamy, która bardzo cieszyła się, że wyprawi święta w swoim nowym domu. Moja Mama w 2006 w maju wyszła po raz drugi za mąż i wyprowadziła się w kieleckie na wieś Czajków Południowy, przeprowadziła tam małą rewolucje :-) Wybudowała ze swoim mężem dom i bardzo chciała byśmy przyjechali na święta, my też chcieliśmy tym bardziej, że moi bracia, którzy mieszkają w Chinach zrobili wszystko by też być, chcieliśmy wszyscy razem się spotkać, bo dawno nie siedzieliśmy przy jednym stole tym bardziej w święta. Wcześniej przed świętami mieliśmy wpaść do Zakopanego, hotel już był zarezerwowany i wielkie plany Adama na zdobycie jakiegoś ośnieżonego szczytu. Mój ginekolog odradził nam jakiegokolwiek wyjazdu, mówił, że za daleko, za długo i lepiej dmuchać na zimne. Wszystkim było przykro ale dla mnie liczył się w tym momencie Kropek, takie imię otrzymał na czas pobytu w brzuchu :-) Szkoda mi było mojego Adama, tak bardzo czekał na ten wyjazd w góry, muszę w tym miejscu nadmienić, iż mój mąż zakochany jest w górach dlatego ten wyjazd tak go cieszył, mówił, że to ostatni przed pojawieniem się dziecka i, że zanim znowu zobaczy góry to Kropek będzie musiał mieć przynajmniej skończony roczek. Więc długa rozłąka czeka mojego męża a tu klops ja tą rozłąkę jeszcze bardziej wydłużyłam.

    c.d.n
     

<img src="https://static.ebobas.pl/img/main/control_prev.gif" class="img_paginator" alt="" />
<img src="https://static.ebobas.pl/img/main/control_next.gif" class="img_paginator" alt="" />

Jestem szczęśliwą mamą dwójki wspaniałych dzieci oraz najszczęśliwszą żoną pod słońcem :-)
Marzec 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
        01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj