Karolina

JAWORZNO (offline)

Województwo: śląskie

Miasto: Jaworzno

Zarejestrowana(y): 2010-01-06

napisz wiadomość

mój blog

odwiedziny: 1269

Kliknij w ikonkę i zaczep osobę

Ostatnie wypowiedzi na forum:

• 25-06-2013 18:14:46

  więc tak dzień przed porodem i przed skurczami miałam ktg o którym wam pisałam, że strasznie mnie martwiło bo tętno małego skakało ciągle od 100 do 200 ale kazali mi się tym nie przejmować bo niby jeśli nie spada poniżej 100 ani nie wzrasta powyżej 200 to jest ok poza tym mały był bardzo ruchliwy jak nigdy nie dawało mi to spokoju i czułam straszny lęk i niepokój o niego jak się później okazało niestety słusznie. w czasie jak brałam prysznic po porodzie lekarka zabrała go na badania. pół godz. później były już wyniki. konflikt na 3 plusy 9do teraz nie wiem dokładnie co to znaczy wiem tylko, że podobno bardzo duży0 sprawdzanie moich wyników z czasów ciąży i dochodzenie skąd przeciwciała u dziecka skoro u mnie ich nie było, a miałam w ciąży robione aż 5 razy. o 17 kolejne badania i mały zaczął się anemizować więc decyzja o przewiezieniu go do Ligoty bo konieczna transfuzja 9tak mnie idioci nastraszyli w tym moim szpitalu, że już cały czas wyłam) wypisałam się na własne żądanie, przebrałam, spakowałam i czekaliśmy na karetkę. jak tylko zabrali małego to z mężem pojechaliśmy za nimi. miałam nadzieję, że będę mogła być przy małym ale niestety nie. przewieźli go na OIOM i czekałam na lekarza aż go przyjmie i powie cokolwiek. to były chyba najdłuższe godziny w moim życiu. w końcu po północy wyszła do nas lekarka i powiedziała, że jego stan nie jest wcale taki zły jak mi mówili u mnie w szpitalu i immunizacja się jeszcze nie zaczęła, a żółtaczka jest na razie ok więc o żadnej transfuzji nie ma na razie mowy. pozwolili mi jeszcze wejść do niego na chwilkę i go nakarmić. wyszliśmy najo 1.20 w nocy, a ja oczywiście wyłam, że muszę go zostawić straszne uczucie. następnego dnia znowu miałam tylko 15min. na zobaczenie go i nakarmienie. co 2 godz. ściągałam pokarm i mu dowoziłam aby był karmiony moim. w niedzielę stan się nie pogarszał więc przewieźli go z OIOMU na patologię noworodka i tam mogłam wchodzić na karmienie 9zwykle od 12 do 19 mogłam tam być i udawało mi się go nakarmić 2-3 razy i tyle też go widziałm. jak była fajna pielęgniarka to jednorazowo byłam 40 min, a jak trafiłam na sukę to po 15min kazała mi wychodzić bo twierdziła, że tyle dziecku wystarczy żeby się najeść. w poniedziałek wyszło bardzo wysokie crp i coś jeszcze więc znowu załamka bo nastraszyli mnie, że może mieć sepse więc biorą krew na posiew. kolejne dni nie były lepsze.pierwzy antybiotyk nie działał więc wdrożyli drugi, potem, ż torbiel w główce, później że coś z serduszkiem, 2 razy robili mu punkcję z kręgosłupa i pobierali płyn rdzeniowy do badania. psychicznie przeżyłam koszmar, a on się biedny tyle nacierpiał, że szok. od piątku 14.06 w końcu dostałam pokój 9oczywiście płatny 20zł za dobę i bez wyżywienia0 ale najważniejsze, że już mogłam z nim być. jak już w końcu z nim leżałam to Bogu za to dziękowałam bo miałam się okazję nasłuchać jak niektóre pielęgniarki się tymi dziećmi zajmują te maleństwa płakały non stop aż do dzisiaj słyszę w uszach ten płacz, a one potrafiły do nich powiedzieć czego się drzesz przecież masz smoczka i nawet go nie podniosły. z posiewu nic nie wyszło więc sepsa została wykluczona. okazało się, że przyczyną bakterii było zarazenie się przy porodzie przez moje nerki, które mi szwankowały w trakcie ciąży. oczywiście za wszystko obwiniałam siebie bo krew do dupy, nerki do dupy, a dziecko musiało cierpieć. 21 czerwca wyszliśmy w końcu do domku z rozpoznaniem; immunizacja w zakresie czynnika rh u noworodka, żółtaczka noworodków spowodowana inną określoną nadmierną hemolizą, inne choroby hemolityczne- anemia hemolityczna, wrodzona wada serca;ubytek przegrody międzyprzedsionkowej, zakazenie swoiste dla okresu okołoporodowego, drobna torbiel w lewym splocie naczyniówkowym. antybiotyki brał amampicylinę i biodacynę, a teraz bierze żelazo i pozostaje mi nadzieja, że i serduszko i torbiel w główce się naprawią. mam nadzieję, że was nie zanudziłam ale musiałam to z siebie wyrzucic

  

  cały wątek

• 25-06-2013 17:20:06

  hej kochane witam i ja po mega długiej nieobecności. Na początku chciałabym wam serdecznie podziękować za kciuki i modlitwy za Oskarka, bardzo się przydały. Od piątku nareszcie jesteśmy w domku. więc tak jeśli chodzi o poród to od pierwszych regularnych skurczy od 19.30 do momentu urodzenia się małego 7.30 rano minęło 12,5godz. łatwo nie było bo znowu miałam bóle krzyżowe, a żeby było śmieszniej tak sobie wbiłam do głowy, że to będzie znowu trwało ponad 30 godzin więc stwierdziłam, że nic nie powiem pielęgniarką bo rano miałam mieć podaną drugą dawkę oksy więc myślę sobie nic nie powiem bo każą mi się męczyć, a tak przecierpię do rana dadzą oksy i jakoś pójdzie więc całą noc chodziłam po ciemku po sali i zwijałam się z coraz większego bólu. o 1 w nocy postanowiłam się spakować bo byłam pena, że urodzę, a nie chciałam by robiły to za mnie pielęgniarki bo różnie to bywa i nie raz czegoś zapomną. chodziłam tak do 7 rano aż przyszły po mnie na oksy. Położna zrobiła mi lewatywę więc biegiem na kibelek i czuje że mi wody odchodzą i zaczynają się parte więc krzyczę do niej, że mam już parte, a ona w szoku. jeszcze szybciej zaczęłam się podcierać i myć i na łóżko. po badaniu okazało się, że mam pełne r4ozwarcie i faktycznie są już parte. ona się mnie pyta jak ja to wytrzymałam i nic nikomu nie powiedziałam więc mówię jej, że sobie chodziłam po sali, aa ona się śmieje, że sobie wychodziłam nagle krzyczy, że już widać główkę i do drugiej żeby ją szybko ubrała bo rodzimy. wyjątkowo tym razem się nie darłam, a wręcz nie wydałam z siebie najmniejszego dźwięku. o 7.30 mały był już na śswiecie czyli do urodzenia małego łącznie z lewatywą minęło pół godz. potem było już tylko gorzej najpierw nie mogłam urodzić łożyska bo było chyba większe niż moje dziecko, jak już mi się udało to zaczęłam bardzo silnie krwawić więc miałam robione instrumentalne sprawdzanie macicy, które mimo silnego znieczulenia bolało jak cholera ale wszystko było ok. na szczęście uniknęłam nacięcia i pęknięcia więc 15 min. po porodzie byłam pod prysznicem dodam, że choć byłam tylko 3 dni po terminie to mały urodził się już w zielonych wodach. co było dalej napiszę za chwilkę bo mały ssaczek wzywa

  

  cały wątek

• 30-05-2013 14:22:26

  Kasiunia no to w końcu jakieś wieści konkretniejsze. Trzymam kciuki oby się ruszyło http://text.glitter-graphics.net/gold/m.gifhttp://text.glitter-graphics.net/gold/a.gifhttp://text.glitter-graphics.net/gold/t.gifhttp://text.glitter-graphics.net/gold/e.gifhttp://text.glitter-graphics.net/gold/u.gifhttp://text.glitter-graphics.net/gold/s.gifhttp://text.glitter-graphics.net/gold/z.gifhttp://text.glitter-graphics.net/gold/e.gifhttp://text.glitter-graphics.net/gold/k.gif http://s10.suwaczek.com/201007031762.png http://text.glitter-graphics.net/dec/o.gifhttp://text.glitter-graphics.net/dec/s.gifhttp://text.glitter-graphics.net/dec/k.gifhttp://text.glitter-graphics.net/dec/a.gifhttp://text.glitter-graphics.net/dec/r.gifhttp://text.glitter-graphics.net/dec/e.gifhttp://text.glitter-graphics.net/dec/k.gif http://www.rodzice.pl/suwaczki/showticker/11143 http://www.bejbej.nazwa.pl/zasuwaczki/39663.png " Ja jako pierwsza pod sercem Cię noszę, ja najgoręcej o Twe zdrowie proszę. Kocham Cię od pierwszego grama bo Tyś moje dziecię, a ja Twoja mama"

  

  cały wątek