Witam,mam na imię Anna,od pewnego czasu żyję w zawieszeniu.Mój dzień to ciągła trasa pomiędzy domem ,przedszkolem ,a szpitalem.Od środy na oddziale dziecięcym leży mój maleńki Leoś.Leoś nie jest moim synkiem,ale wnuczkiem.Zobaczycie go nie raz na zdjęciach.Kocham go nad życie i pomagam się nim opiekować,od chwili,gdy pierwszy raz zapłakał na sali porodowej.Teraz leży ze zmianami na skórze,na dokładkę został zarażony w szpitalu rotawirusami,więc pomału zaczynam się wściekać.Po niezłej batali udało się mi i jego mamie wywalczyć wizytę dermatologa,ma dzisiaj pojawić się na oddziale.Co zdiagnozuje?Trudno się nawet domyślać,bo diagnoz było już wiele:bakteryjne zapalenie skóry,gronkowiec,alergia,a ostatnio nawet ROBAKI.Oczywiście,postawione diagnoizy,nie były poparte,ani wymazem z sączących się krostek,ani badaniami kału,czy coś w tym stylu.Zrobiono jedynie ogólne badanie krwi i moczu pierwszego dnia jak się pojawił.Zadziwiające prawda?Do przedszkola uczęszcza natomiast mój synek Miłoszek,dzisiaj też zaraz wyruszamy.Nie może się doczekać,kiedy znowu znajdzie się wśród rówieśników.Maluchy (Milus i Leoś) są takie cudowne,często się bawią razem,Lonek papuguje swojego małego wujka we wszystkim.Teraz jednak oboje bardzo za sobą tęsknią i niestety przez wymioty i biegunkę nie mogą się widywać,bo jeszcze jedno zarazi drugie.:(