powrót do bloga

rss wpisy: 133 komentarze: 432

W drodze do domu

Blog o mnie i o moich dzieciach, które są światłem mojego życia

Utworzono: 2010-12-10

Mój dom i jego dusza

Dzisiaj mija 5 lat od kiedy zamieszkaliśmy w naszym domu. Przeprowadzka zakończyła pięcioletnią tułaczkę i mieszkanie w wynajętych mieszkaniach. To nie były dla nas łatwe czasy. Ja przyjechałam do Radomyśla 14 lat temu, bo tutaj znalazłam pracę. Pierwsze sama wynajmowałam mieszkania, później już z mężem. Gabi miała półtora roku, kiedy właściciel mieszkania nakazał nam je opuścić w ciągu miesiąca. Pamiętam ile nocy wtedy przepłakałam. Na szczęście dobra rodzina użyczyła nam domu. Już wtedy ciągnęliśmy budowę z samych naszych pensji, odpisu budowlanego, który dostawaliśmy raz w roku i pomocy mojej rodziny. Dobrze, że mąż dorabiał latem na budowie. Wszystkie pieniądze przeznaczaliśmy na kontynuację budowy. Szło to ślimacznie. Stan surowy osiągnęliśmy po 6 latach kosztem wyrzeczeń, które tylko my znamy. Nikt nie uwierzy, ale mięso jedliśmy tylko w niedzielę. Dziecku trzeba było kupić wszystko, my jakoś dawaliśmy sobie radę. Dobrze, że mąż potrafi wiele zrobić sam. Powiecie, że go chwalę, ale co tam, muszę. Cały dom (a niemały jest) wytynkował w środku sam, nawet pomocnika do betoniarki nie miał. Wyszpachlował także sam, wstawił okna i drzwi. W tamtym roku sam tynkował dom z zewnątrz. Odbyło się to oczywiście kosztem zdrowia szczególnie kręgosłupa, ale satysfakcja była duża. Tym sposobem zaoszczędzaliśmy pieniądze, które trzeba by dać fachowcom. Na koniec musieliśmy wziąć kredyt hipoteczny, by zrobić centralne i podłogi. Weszliśmy 10 grudnia do naszego, wspólnego, budowanego w wielkim mozole domku. Pamiętam te sobotę jak dziś, wiał silny wiatr i sypał śnieg, kiedy przewoziliśmy meble. My jednak nie zwracaliśmy na to uwagi, byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem. To było nasze wymarzone, ukochane miejsce. Wieczorem dostałam tak strasznej temperatury, że nie byłam w stanie rozpakowywać pudeł. Z zimna to czy ze szczęścia nie ważne! Mój dom, moje siódme (kiedyś pisałam) miejsce na ziemi nadal nie jest wykończony. Góra pozostawia wiele do życzenia, ale i tak cieszymy się z mężem, że tyle i aż tyle udało nam się osiągnąć. Lubię mój dom, dobrze się w nim czuję. Jest jeszcze jedna sprawa wiążąca się z moim domem, to tutaj los dał nam wyczekiwanego i upragnionego synka, by nasza Gabi nie została na świecie sama. I to jest dusza naszego domku, nasze dzieci, bo czym byłby ten dom bez ich uśmiechów, pisku i radości?

Komentarze

  • dorota74 | 10-12-2010 17:01:49 | zgłoś naruszenie

    Wspaniale jak się ma swoje M,a zwłaszcza jak domek ma swoją dusze!.I jaka satysfakcja,gdy zrobiło się własnymi rękoma....To prawda.
  • marta555 | 10-12-2010 17:37:18 | zgłoś naruszenie

    Domek bardzo ładny:) Niestety pobudować domek i go wyporządzić nie jest łatwo - wiem coś na ten temat.
  • izka31 | 10-12-2010 23:07:44 | zgłoś naruszenie

    Piękny macie ten dom:)
  • laska | 11-12-2010 23:49:20 | zgłoś naruszenie

    Piękny domek:) I uznanie dla pracowitego i zdolnego męża:)
  • b176210671 | 12-12-2010 12:17:07 | zgłoś naruszenie

    Dzięki dziewczyny! Piękny to on będzie jak elewację zrobimy, ale gdzie do tego:) Laska- mąż zdolny to nie wiem hi,hi, ale pracowity to aż czasem bym chciała, żeby odpoczął:)

Jeśli chcesz dodać komentarz musisz się zalogować.

Mam 40 lat. Dwoje dzieci, dziewczynkę i chłopca. Jestem polonistką. Na co dzień pracuję z dziećmi, do których mam wiele cierpliwości i serca.
Maj 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
    01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj