Ocena:
oceń

rozmiar czcionki

|

|

|

|

Jak nazywać (jak nazywamy) intymne części ciała?

Kogucik czy siusiak, cipka czy muszelka?

„To, co ziemię w raj nam zmienia, / Życia cały wdzięk stanowi, / Na to - nie ma wyrażenia, / O tym - w Polsce się nie mówi” – pisał przed stu laty w zbiorze wierszy „Słówka” Tadeusz Boy-Żeleński. Od tamtej pory niewiele się zmieniło. To, jak nazywać intymne narządy u dzieci, to dylemat większości rodziców.

Możemy mówić o siusiakach, ptaszkach, muszelkach, kokoszkach i myszkach, ale nie róbmy tego ze wstydem, lękiem czy niepewnością w głosie.

Fot. iStockphoto

Możemy mówić o siusiakach, ptaszkach, muszelkach, kokoszkach i myszkach, ale nie róbmy tego ze wstydem, lękiem czy niepewnością w głosie.

Ropuszka czyli wagina

– Często w dojrzałym związku ludzie nie potrafią rozmawiać o swoich uczuciach i potrzebach – mówi dr Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięcy z Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego. – Mają z tym problem szczególnie w najbardziej intymnych sytuacjach. Ten wstyd i tabu przeniosły się na język. Bo jeśli o „tych” sferach życia najlepiej w ogóle nie mówić, to po co je nazywać? Używamy więc albo nazw stricte biologicznych jak penis, srom czy wagina, albo tych pisanych na murach przez kibiców.

W rozmowach ze swoimi dziećmi dr Piotrowska używała terminu wagina ze świadomością, że nie jest to najlepsze i najbardziej popularne określenie – zresztą słowo to wywoływało zdziwienie w grupie ich rówieśników. Wciąż jednak uważa, że maluch, oprócz nazewnictwa stosowanego w rodzinie, musi poznać także terminy biologiczne. – Dziecko powinno po prostu wiedzieć, że domowa myszka czy ropuszka w podręcznikach nazywana jest waginą, a siusiak czy robaczek to penis – tłumaczy.

Za nazywaniem rzeczy po imieniu jest również dr Maciej Kowalczyk – ginekolog-położnik i seksuolog z Krakowa. Jego zdaniem, domowe słowotwórstwo czy stosowanie zapożyczeń sprowadza dziecko na manowce i w efekcie prowadzi do nieprzyjemnego dla niego dysonansu poznawczego. Swojemu synowi mówił więc o penisie, a gdy przyszedł na to czas tłumaczył różnicę między członkiem u mężczyzny a członkiem partii. – W kwestiach seksualności człowieka trzeba wyprzedzać pytania dziecka o jeden zaledwie krok – tłumaczy. – Jeśli zapyta skąd dzidziuś wziął się w brzuchu mamy, powinniśmy pokazać którędy tam wszedł. To wystarcza dziecku zazwyczaj na jakiś czas. Dodatkowo poszerza jego wiedzę i nie wprowadza go w błąd - dodaje. Taki malec nie buszuje potem po polu kapusty w poszukiwaniu niemowlaka i nie wygląda z utęsknieniem bociana.

 

Rodzinny szyfr bez złych emocji

– Próbujemy nie nazywać tego, co zostało nazwane – mówi Małgorzata Ohme, psycholog dziecięcy ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. – To efekt zakorzenionego w nas wstydu związanego z seksualnością człowieka, a w szczególności dziecka. Ten problem nie dotyczy samego nazywania, ma o wiele głębsze podłoże. Rodzicom bardzo ciężko jest pogodzić się z faktem, że ich dziecko jest istotą seksualną. Gdy tylko zauważą jego zainteresowanie sferami intymnymi, wpadają w panikę - dodaje.
A to z kolei nakręca spiralę złych emocji, które dziecko bezbłędnie wyczuwa. Dlatego zdaniem Małgorzaty Ohme najważniejszy jest sposób w jaki rozmawiamy o naszej sferze intymnej. Możemy więc tworzyć własne określenia, mówić o siusiakach, ptaszkach, muszelkach, kokoszkach i myszkach, ale nie róbmy tego ze wstydem, lękiem czy niepewnością w głosie.
– Uważam – i nie jest to podszyte pruderią – że rodzice powinni wymyślić jakieś własne określenie na intymne części ciała – mówi Michał Rusinek, filolog, sekretarz Wisławy Szymborskiej oraz autor poradników dla dzieci („Jak robić przekręty” i Jak przeklinać”). – Jest w języku taka sfera, która dotyczy spraw najbardziej intymnych, najmniej publicznych; są takie słowa, jakby tajemny szyfr, którymi się porozumiewamy tylko z najbliższymi – tłumaczy.

 

Imię dla „ptaszka”?

By stworzyć domowy język, jedni sięgają po nazwy zwierząt lub roślin (biedronka, kokoszka, kaczuszka, ptaszek, kwiatuszek, pietrucha, pałka, myszka, żółwik, robaczek, zwierzak itp.), a inni tworzą określenia nawiązujące do czynności sikania (popularny siusiak, ale także sisiunia, sikula, siuśka, sika czy sisia) lub takie, które nie kojarzą się z niczym szczególnym – pusia, fifulka, kuciapka, śmojda, pisiak, pituch. W tym natłoku zapożyczonych nazw od czasu do czasu pojawią się określenia o korzeniach kulinarnych jak pierożychna czy ciastko oraz morskich – perełka, muszelka.

Zdarza się też, że narządy intymne dzieci mają swoje całkiem ludzkie imiona. I tak mała Karolinka w majteczkach ma kaśkę, jadźkę albo gabryśkę, a Adaś w spodenkach chowa wacusia, ferdka lub rysia. – Uważam, że ludzkich imion nie powinno się nadawać ani zwierzętom, ani tym bardziej narządom intymnym człowieka – krytykuje to ostatnie rozwiązanie pani psycholog z SWPS. – Umysł dziecka pracuje w bardzo prosty sposób. Ono kojarzy fakty i potem mówi w przedszkolu do kolegi: „nazywasz się tak jak siusiak”. I nie można mieć mu tego za złe. Należy po prostu unikać takich skojarzeń, które mogą narazić dziecko na sankcje społeczne w grupie rówieśników i brak zrozumienia z ich strony. Żeby do tego nie doszło, warto też unikać określeń zupełnie oryginalnych.

 

Cipka lepsza niż milczenie

Zdaniem dr Piotrowskiej nie można również poprzestawać na słowie pupa czy pupcia, bo to określenie zdecydowanie za mało precyzyjne. Spotkała się z rodzinami, w których używało się różnych przekształceń lub zmiękczeń słowa cipka i uważa, żeby w takich kontekstach określenie to nie brzmi wulgarnie.

Cipka mogłaby z powodzeniem stać się żeńskim odpowiednikiem popularnego siusiaka – potwierdza Małgorzata Ohme. – Jednak rodzice nie są pewni czy aby nie jest to określenie wulgarne, a sami wstydzą się o tym rozmawiać. Dzieci w swojej grupie rówieśniczej rozmawiają o narządach intymnych otwarcie, wymieniają się domowymi nazwami, poszerzają swoje schematy myślenia i słownictwo – dodaje i podkreśla, że to temat obowiązkowy, który buduje ich tożsamość, jest prosty i w pełni zrozumiały. – Jedynym kryterium oceny są tu niestety panie przedszkolanki i rodzice kolegów. Bo tak naprawdę ten cały szum wokół nazywania części intymnych u dzieci, to kłopot wyłącznie dorosłych –podsumowuje.

Do tego grona zalicza się po części Michał Rusinek, który przyznaje, że ma problem ze słowem „cipka”, także w dyskursie dorosłym. – Ukazała się niedawno „Wielka księga cipek” (Czarna Owca, seria „Bez tabu”). I myślę tak: wulgaryzacja jest niebezpieczna, bo może prowadzić do tego, że dziecko będzie przekonane, że ta sfera jest nieczysta. To może zaważyć np. na jego przyszłym życiu seksualnym – stwierdza, lecz za chwilę dodaje. – Ale jeszcze bardziej niebezpieczne jest MILCZENIE – nie tak dawno na „majtki” mówiło się „niewymowne”. Jeśli jakaś sfera będzie niewymowna, to zniknie. I wówczas potrzebna będzie terapia wstrząsowa.

Zdaniem Michała Rusinka do takiej terapii nadaje się „Wielka księga cipek”. Wstrząsu można jednak uniknąć rozmawiając z dziećmi o naszej seksualności bez skrępowania, wstydu, negatywnych emocji. Narządy intymne mogą mieć swoje domowe nazwy, najważniejsze żeby nie stały się w rodzinie tematem tabu.

 

Oceń artykuł:
nie lubię lubię to | Bądź pierwszym który to lubi.

Komentarze

  • mikaa997 | 26-02-2015 12:39:13

    hehe ciakawa jestem jak to będzie u nas gdy synek zacznie pytać o intymne części ciała Na pewno nie można robić z tego tematu tabu
  • joanka106259 | 27-02-2015 17:17:11

    U nas jest siusiak i pipunia Mi trudno sobie wyobrazić, żeby uczyć dziecko mówić penis i wagina - na takie określenia przyjdzie czas. Uważam, że można mówić siusiak, pipunia tylko traktować rozmowę o seksualności normalnie, bez wstydu.
  • Doris85 | 04-04-2015 18:39:48

    Ja najczęściej spotkałam się z używaniem przez dzieci siusiak i muszelka.
  • SwiatOjca | 15-04-2022 23:08:39

    U nas był siusiak... czyli standardowo. I nie unikaliśmy rozmów o tym.

Poczytaj również

Polecamy

Choć każde plamienie i krwawienie  należy skonsultować z lekarzem, można powiedzieć, że bywa ono charakterystyczne dla pewnych okresów ciąży.

Krwawienie i plamienie w ciąży

Krwawienie w ciąży zawsze jest objawem jakiejś patologii, w pierwszym trymestrze grozi poronieniem, a w drugim zagraża ciąży też poronieniem lub porodem przedwczesnym.

czytaj

Robert Makłowicz podczas Festiwalu Zupy w Krakowie

Chilli con carne z tortillą Roberta Makłowicza

Jestem przeciwnikiem oddzielnego gotowania dla dzieci. Z takiego gotowania specjalnych dań dla maluchów wyrastają analfabeci kulinarni, którzy jedzą najpierw w domu papki bez żadnego smaku, potem w przedszkolu, w stołówce szkolnej, a kończą na brejach w...

czytaj

Nierzadko rodzice zatrzymują dziecko w swojej sypialni, bo to oni tego potrzebują.

Nauka samodzielnego spania. Ważny etap w rozwoju dziecka

O tym, dlaczego dziecko powinno spać w swoim łóżeczku, rozmawiamy z dr Radosławem Kaczanem, psychologiem rozwojowym.

czytaj

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj