Dodane: 2014-01-08 przez

Pierwszy test ciążowy

Razem z mężem zdecydowaliśmy rozpocząć starania o dzidziusia wraz z końcem roku 2013. 2 dni przed spodziewaną miesiączką w pierwszym cyklu starań, przeglądałam ciążowego bloga znajomej. Wzruszyłam się czytając jest notkę o kilkumiesięcznych staraniach i jej zwątpieniu w sukces zajścia w ciążę. Napisała, że jak najmniej się tego spodziewali, a starania przestali traktować mechanicznie - udało się! Łezka mi się w oku zakręciła, pomyślałam "Ciekawe, za którym razem mi się uda".
Akurat zachciało mi się do toalety, a że testów ciążowych miałam od groma, bo kupowałam po 1 zł na allegro, postanowiłam sprawdzić, czy może też jestem już w ciąży. Minęła chwila, oczywiście na teście jedna kreska (ah ile razy w życiu to przerabiałam). Wychodząc z łazienki, wzięłam test, żeby go wyrzucić, ale patrzę... a tam taka bardzo blada kreseczka.

Od razu napisałam do męża, ale w głebi siebie, nie chciałam się zbyt napalać - w końcu testu nie zrobiłam z porannego moczu, a do miesiączki brakowało jeszcze kilku dni (na wszystkich testach jest napisane, aby przeprowadzać je najwcześniej w dniu spodziewanej miesiączki), a kreska mogła okazać się tylko moją zwidą.

Wieczorem włączyliśmy sobie program "O Matko!", gdzie Katarzyna Bosacka wyraźnie zaznaczała, że nawet najbledsza kreseczka na teście oznacza ciążę. To nas trochę zaczęło przekonywać, ale z uznaniem tego za pewnik chcieliśmy jeszcze poczekać.
nie lubię lubię to | Bądź pierwszym który to lubi.


Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.

Jeśli chcesz dodać komentarz musisz się zalogować lub Zaloguj przez facebook

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj