ja tez bylam zdania, ze kobieta karmiaca moze jesc wszystko
jeszcze sie klocilam, jak mi truli o jakiejs diecie kobiety karmiacej
po porodzie jadlam ostroznie, nie smazone, tylko pieczone lub duszone, unikalam silnych alergenow, ale bez przesady - jakies 3 kostki czekolady np raz na tydzien, inne "grzeszki" bez problemu. No a potem pojawil sie sluz w pieluszce, a nawet krew i skonczylo sie :/ scisla dieta, ktora nic nie dala tak naprawde :/ balam sie zjesc cokolwiek, a co najlepsze jak zaczelam tracic pokarm, i musialam dokarmiac Mala, zaczelam znow jesc wszytko oprocz nabialu, bo na pewno ma skaze bialkowa, to problemy z brzuszkiem tez zniknely, a jadlam sobie kapusniak, smazone kotlety, miod, ciasto kakaowe na oliwie itd... No, ale te moje perypetie karmieniowe to dluuuga historia
Niestety udalo mi sie dokarmic tylko do 6 miesiaca
Wiec w koncu sama nie wiem, jak to jest z ta dieta, ale chyba jestem za tym, zeby zaczac moze ostroznie, nie musi byc indyk gotowany, ale moze zasmazana kapusta popita kawa i na deser truskawki to niekoniecznie
ale mozna jesc wszystko to, co dziecko toleruje, tylko z drugiej strony inna kwestia jest taka, ze dziecko potrzebuje czerpac skladniki odzywcze z pokarmu, wiec jednak dieta zdrowa, zbilansowana, jest po prostu dla maluszka zdrowsza
i dla Mamy tez
Poza tym czlowiek sie przyzwyczaja, ja na przyklad polubilam duszonego indyka z zielonym groszkiem, brokulami i sosem ziolowym z kasza jaglana, a jak juz moglam sobie pozmowlic, bo nie karmilam i zjadlam pizze i chipsy, to brzuch mnie bolal przez 2 dni :/ Podczas karmienia nauczylam sie gotowac zdrowo i jest to niewatpliwy plus, bo dziecko zwyczaje zywieniowe wynosi z domu, wiec jak bedzie wieksze, to trzeba mu dawac dobry przyklad
wiec moze "dieta matki karmiacej" rozumiana jako po prostu zdrowe odzywianie (czyli jednak unikanie coli i hamburgerow) jest calkiem dobrym pomyslem, szczegolnie jesli wejdzie w zwyczaj calej rodziny takze jak maluszek nie bedzie juz ssal