Cześć mamusie
Wiem, że od porodu nie wchodziłam na forum, ale łatwiej było porozumiewać się przez fc, a i z czasem wolnym jakoś ciężko
Ze względu na
CarAllowę opowiem od początku ( wybaczcie, że nie będę odpisywać tutaj każdej z Was, bo mam tu zbyt duże zaległości).
No więc mój poród to była tragedia - teraz jest mi już łatwiej o tym pisać , bo powoli zapominam. Tysiąc razy żałowałam, że nie rodziłam u mojej siostry i nie dopuszczę do tego, aby kolejne dziecko rodzić w Polsce. Generalnie jak pamiętacie bardzo się bałam zabiegu...moja lekarka nie mogła mnie operować, bo stwierdziła, że ma mnóstwo pacjentów na Izbie Przyjęć i nie da rady ( co już mnie wkurzyło, bo umawiałyśmy się inaczej). Poprosiła o zastępstwo, jak się okazało , moja koleżankę z roku. wszystko byłoby super gdyby ta zaczekała aż zacznie w pełni działać znieczulenie, bo (nigdy bym nie pomyślała, że to mnie spotka) czułam pierwsze cięcie i krzyknęłam z bólu. Wprawdzie nie było to pełne czucie, niemniej bolało jak zranienie się nożem. Poza tym w trakcie zabiegu dostałam efedrynę i nie wiedziałam, że jestem na nią uczulona. Miałam taką duszność, że myślałam, że umieram, spadło mi ciśnienie, a tętno bardzo podskoczyło. Po zabiegu nie było miejsc w sali monitorowanej na Oddziale Położniczym więc wzięto mnie ( bez uprzedzenia o tym mojego męża) na Oddział Anastezjologiczny i tam podłączono do monitora. Tam dwa razy dostałam morfinę więc spałam i nie mogłam w żaden sposób dać mu znać gdzie jestem ( oczywiście nie było też mowy o tym , aby spędzić dwie godziny z dzieckiem). Dopiero jak mój mąż zrobił awanturę...to pokazano mu dziecko, a położna, której sporo zapłaciliśmy zainteresowała się, aby mu powiedzieć, gdzie jestem. Polożne...tragedia....wstrętne lafiryndy ( przepraszam za słowa, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy). Chciały mi pobrać krew z żyły z dłoni, gdzie najbardziej boli mając do wyboru inne- oczywiście się nie zgodziłam, po czym zawołały lekarza mówiąc mu , że się awanturuję. Wyjaśniłam mu o co chodzi i musiały mi pobrać ze zgięcia łokciowego. Na pierwszą noc po cc dzieci zabierano na Oddział Noworodkowy. Pielęgniarki powiedziały, że będą małą przywozić na karmienie. Minęła 22:00, 24:00, 3:00, czekam i czekam, a tu nikt nie przychodzi więc sama tam poszłam, żeby sprawdzić czy wszystko ok, a one do mnie, że budzę dziecko ( które i tak nie spało). Karmiły je w nocy mlekiem modyfikowanym. Rano też zdrapywałam kupkę z pośladków Sandry taka była przyschnięta. Jak się dowiedziałam, że muszę zostać z Sandrą tam jeszcze jeden dzień, bo mała miała żółtaczkę to cały dzień płakałam. Zwłaszcza, że moja siostra powiedziała, że w Niemczech nie zatrzymują w szpitalu z powodu żółtaczki.
Kocham najbardziej na świecie moją Sandrunię. jest taka słodka, że mogłabym patrzeć na nią godzinami. Niestety karmiłam piersią tylko przez miesiąc. Generalnie zaczęło się od tego, że mała okropnie gryzła mi sutki ( a przez osłonki nie chciała jeść) , no i nie umiała chwytać ( bo mam płaskie brodawki) więc polożna poleciła mi odciągać pokarm laktatorem. Robiłam tak, ale jej tego mleka nie wystarczało więc musiałam dokarmiać. Z czasem pokarmu było coraz mniej, a więcej dawałam jej mleka mm. Teraz zgodnie z zaleceniem pediatry mamy Hipp Comfort ( ze względu na częste kolki, ale nie widzę, żeby ich częstość się zmniejszyła- nawet Sab Simplex nie pomaga). Jesteśmy też po szczepieniu 6w1 + na rotawirusy, a dzisiaj mamy na pneumokoki.
Wklejam tez parę fotek Sandry ( w tym te z ostatniej sesji mojej małej modelki
[link widoczny po zalogowaniu]
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2014-05-19 11:08 przez youknowho.