No wiec oficjalnie zostaly przekroczone wszelkie granice. Bratowa mojego meza napisala do nas, ze bedzie im milo nas goscic ale za jakies 2-3 tygodni jak dojda do siebie (chcielismy w weekend zajechac dac prezent i zobaczyc Benie) z jednej strony rozumiem, ale z drugiej ja urodzilam w czwartek popołudniu, wypionowali mnie w pt rano a w niedziele rano juz przyjelam delegacje zlozona z tesciowej i brata i bratowej, nikt mnie nie pytal czy chce, czy moge, Jaga wtedy byla jakos pierwszy dzien poza inkubatorem... poza tym nie sprowadzilabym Jagi do noworodka, wiec musielibysmy wejsc na zmiane to ile bysmy posiedzieli w sumie? 30 min? Ale to jeszcze nic, Adam powiedzial tesciowej ze szkoda, ze tak pozno, ze myslal ze w weekend zobaczy mala... a co tesciowa powiedziala? Ze brat to tak przezywal porod i to ze ta mala sie zachlysnela wodami i byla 4! godziny w inkubatorze, ze powinniśmy dac im czas na ochloniecie, bo Adam to sie w ogole nie przejmowal jak sie Jaga urodzila a Karol to taki zdenerwowany.
Serio.
Nie pojade juz tam. Adam przekaze tesciowej prezent dla tej malej bo tam sa pampersy 1 to za 3 tyg na leb se chyba zalozy i tyle. Koniec.
[link widoczny po zalogowaniu]
[link widoczny po zalogowaniu]