Moje życie to jedna wielka niewiadoma.Dziś jest tak,jutro zmiana o 180 stopni.Jak każdy mam problemy,z którymi umiem sobie poradzić.Choć czasem jest bardzo ciężko,czasem popłaczę,wyżalę się.Ale są dni,że mogę góry przenosić,gdy widzę radość na oczach moich dzieci ,czy jak widzę,gdy bliscy pomogą wtedy ,gdy tej pomocy potrzebuje.Czasem sami wyczytają to z moich oczu,nie prosząc ich o to.
  • Utworzono: 2011-07-30

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Wspomnień czar...

    Swego czasu,w latach 90-tych jeździłam na obozy z naszego kościoła.Było wspaniale.W sumie byłam na czterech takich obozach,z których 3 wyjazdy były nad jezioro Mikaszewo w m.Jazy (koło Augustowa).Cudne miejsce,po prostu urocze.A jeszcze bardziej doborowe towarzystwo,a wygłupom nie było końca.Szkdoa,że te czasy nie wrócą,ale...pozostają pamiątki.Zdjęcia,a nawet film.W 1991r.jeden z moich kumpli (obecny mój sąsiad) miał ze sobą kamerę.W ciągu 2 tygodni nagrywał sceny,z których potem powstała 2godzinna pamiątka.Niestety,z czasem płyty dvd wyparły kasety VHS,magnetowidy poszły do lamusa,ale kasety zostały.Tyle,że jak tu obejrzeć mając kasetę,ale nie mając video? Na szczęście jedna z naszych wspólnych kumpelek zgrała ten filmik na płytkę jakiś czas temu , a tydzień temu otrzymaliśmy kopię na płytkach.No i można było wreszcie obejrzeć...

                   Dziś udało mi się przysiąść i obejrzeć.Co prawda,momentami musiałam zająć się synkiem,albo zrobić coś innego ale generalnie filmik obejrzałam.I co mogę powiedzieć? To samo co inni : "jak miło powspominać"...

    Miło popatrzeć na ludzi sprzed 20 laty (tak,od tamtej pory minęło w lipcu 20 lat!), jak wyglądali,jak się wygłupiali,jakie mieliśmy pomysły.Miło powspominać te chwile spędzone przy ogniskach,śpiew,gitara,pluskanie się w jeziorze,zabawy na plaży,w lesie...I są oczywiście myśli : co się z tymi ludźmi teraz dzieje? No cóż...Wiele z nich widuję co jakiś czas.Na uroczystościach parafialnych,jeśli przyjadą,z niektórymi spotykam się na mieście,jednych rzadziej,drugich częściej.Innych -nie zobaczę już wcale.Jeden z nich zmarł nagle jakieś 3-4 lata temu ,drugi-pisałam o tym,zginął w wypadku samochodowym,nasz nieodżałowany kolega,przyjaciel.Dwa tygodnie temu minęła pierwsza rocznica Jego śmierci.Obaj grali na gitarze,gdy śpiewaliśmy.Szkoda.Ale obaj pozostali w naszej pamięci,w naszych sercach.I to jest właśnie piękne,że chociaż przez chwilę można było na nich popatrzeć oglądając film.Chociaż łezka w oku się zakręciła i powstało pytanie: "Piotrek,dlaczego to własnie Ty?".

          Z niektórymi utrzymuje się też kontakt przez NK, czy facebooka.Czasem wstawią fotki,więc wiem ,kto z kim się pobrał,ile ma dzieci,czasem pogada się przez nktalka czy pocztę....Miło powspominać i popatrzeć,jak nasze dzieci teraz idą w nasze ślady,i jeżdżą też na te obozy,kolonie.Co prawda już inne miejsca,ale równie urocze ,i przeważnie to pewnie dzieci moich znajomych,o czym pewnie się nie wie,bo nie mamy kontaktu,nie znam nazwiska z męża...Mój syn pojechał na taki wyjazd,ale dziś wraca.Wieczorem będzie w domu,więć opowie co i jak.I Ciekawe,czy będzie miło wspominał,tak jak ja dzisiaj wspominam nasze wyjazdy...

     

                                                    **********************

    Ale to nie wszystko jeśli chodzi o wspomnienia.

    Jest tzw Nasza Klasa,jest tzw facebook.Fajne portale.I tak widzimy ludzi z klasy ,i nie tylko.Ale co jak się człowiek zatęskni i spragniony spotkania?

     Wczoraj odwiedziła mnie koleżanka z klasy,z liceum.Miałyśmy kontakt jako taki przez NK,FB,ale jakiś czas mój synuś niechcący wysłal do niej smsa.Napisałam do niej,i tak narodziła się myśl spotkania...

         Udało nam się.Wczoraj przyjechała z mężem i synkiem.Nie posiedzieli długo,bo  zostawiła pół roczną córeczkę z babcią,ale wystarczyła nam godzinka,by powspominać szkolne czasy,powiedzieć co u kogo słychać itp.Miło było spotkać się po ...18 latach niewidzenia.

            LUBIĘ TAKIE CHWILE. CHWILE PT. WSPOMNIEŃ CZAR...

  • Utworzono: 2011-07-27

    Pada i pada...

    Czy ten deszcz wreszcie się skończy? Czy wyjdzie słońce ? Czy mój urlop zaplanowany na połowę sierpnia będzie wreszcie miał swoją rację bytu i uda się pod kątem udanej pogody.?

            Bo jak narazie jest paskudnie.Nic się nie chce,człowiek ospały,pogoda zniechęca do spacerów....Rano ciężko się wstaje (mimo ,ze widno),a w powietrzu wisi kłótnia...Tj wisiała,dopóki nie ma wybuchu.

    Wybuch był.Na szczęście na krótko,ale rezultat-tatuś spał oddzielnie,w innym pokoju.A za tatusiem powędrowało dzieciątko (najmłodsze,bo średnie  nocleg u koleżanki sobie zażyczyło)...W wyniku tego tatuś spał z synkiem,a mamusia miała całe łóżko dla siebie i nie musiała ,w razie czego,wstawać do dziecka,bo nie było w pokoju.W sumie,nie tak źle...

     

                Są jednak pocieszenia.W niedzielę byliśmy na odpuście,dziecko przespało całą mszę (prawie 2 godziny),usnęło na samym początku,a jak tylko się skończyło-otworzyło oczka.Chyba czuło,ze zaraz pójdziemy na stragan i kupimy coś fajnego.

    I kupiliśmy.Tyle ,ze nie ja.Traf chciał,że spotkaliśmy znajomą,która akurat przyjechała do naszej parafii na uroczystośc -to mama mojej koleżanki.Miała gest i kupiła synciowi tututa (czyt.samochód).A za dwa dni od tej samej znajomej dostałam kilka zabawek w reklamówce...).No cóż,szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego gestu.Ale miło ,naprawdę.

       A wczoraj-przyszły pieniążki za artykuł w gazecie (Chwila dla Ciebie). Całe 250 zł.I co,szaleć? No nie,ja za bardzo szaleć nie mogę,ale...kupiłam część podręczników dla najstarszego.Jeszcze kilka i będzie wszystko.Ale to za miesiąc.(Rozdzieliłam sobie zakup na 3 miesiące,by nie było wszystko naraz).A reszcze kasy-no co,chyba na żarcie sobie pójdzie.A może powinnam sobie coś za to kupić?Na pewno powinnam...I pewnie tak zrobię.Myślę o zakupie nowej torebki.Jakiejś fajnej,"nowoczesnej",ale niedrogiej.Może to jeszcze bardziej poprawi mi nastrój? hmm,na pewno.A myślę o tym od dawna.

    Aaaaa.Jeszcze będzie kasa.Chyba...Bo w ostatnim numerze znów byłam.Szukałam porady.No i wydrukowali,poradzili.A za to też płacą.Miłe.

               No i synuś,coraz więcej gada.Pojawiają się nowe słowa typu ALA, LALA... i gadanie przez telefon.Po swojemu.Dwa dni temu zadzwoniła mama.Rozmawiałyśmy dość długo ( to u nas normalne),aż wreszcie dałam słuchawkę Kacperowi.Mama zadawała pytania,a on ...odpowiadał.Po swojemu.Ale normalnie był dialog.Najprawdziwszy dialog...

                  TO WSZYSTKO NA POCIESZENIE...

  • Utworzono: 2011-07-23

    Kacperunio,Koko: Zrobiłem do nocnika siusiu

    I do nocnika,i siusiu,i kupka.A nawet podlałem trawkę,żeby lepiej rosła...
    Od wtorku robię siusiu do nocniczka.I to dzięki Kasi.Ona mnie nauczyła.Chociaż nie powiem,bo rodzice też mnie uczyli ,cicho od jakiegoś czasu,a udało się Kasi.
    Ale dziś zrobiłem kolejną niespodziankę mamusi.
    Poszliśmy do sąsiadów ,bo wujo miał dla mamy płytkę.Ciocia zrobiła mamusi herbatkę i tak sobie siedzieliśmy.Ja bawiłem się samochodzikiem,a mamusia rozmawiała.Po chwili stanąłem przy ławie i tak dziwnie ,podejrzanie znaczy się stałem cicho...Mamusia to podłapała,że pewnie chcę siku.Złapała mnie szybko na ręce,założyła buty i wyskoczyła na dwór,przed dom.Szybko zdjęła mi spodenki i majteczki i ..wysadziła.A ja? zrobiłem siusiu na trawkę! Chyba nie muszę mówić,jaką minkę zrobiła mamusia? Powiedziała,że ślicznie,pocałowała,przytuliła.Jaka była zadowolona !To mój pierwszy tego typu wyczyn!
    Mamcia jest ze mnie bardzo dumna.A ja postaram się ,by jej nie zawieść .Wiem,że to ważne jak sikam w nocnik a nie w majteczki.Widzę,jak bardzo mamusia się z tego cieszy.Ale co tu dużo mówić-ja się też cieszę...

    Ps. Kasia dziś pojechała już do domu.Tym bardziej muszę się postarać.Zdarzają się wpadki,ale co tam...Udaje mi się.
  • Utworzono: 2011-07-19

    Nocnikowy sukces (?)

    Kasia jest u nas od soboty i już weszłą w łaski naszego syncia.To znaczy on ją "od zawsze" lubił a ona jego ,ale żeby AŻ tak to się dopiero przekonałam,gdy Kasia pojawiła się u nas na wakacjach...

        Otóż najpierw zaskoczeniem dla mnie było to,że Kaka (tak ją nazywamy) przebiera Koko ,gdy ten tylko się zsikał.Zmieniała  mu majteczki,przemywała pupkę,ubierała w ubranko,zakładała na noc pieluchę.

    Ale od wczoraj zaczęła go uczyć korzystania z nocnika.No nic-w sumie nic takiego,bo ja też go zaczynałam uczyć od jakiegoś czasu,tylko to były pojedyńcze ,jakieś nieudane przypadki.

    A dziś??? dzwoni do mnie mój małżonek ,gdy byłam w pracy i mówi rzecz niesłychaną: Kacper słucha się Kasi.Cały dzień sika do nocnika (!),kupka też,a majtki-suche.

    Istotnie.Przyjeżdżam ja dziś do domu,po najedzeniu się na dworek..

    W pewnym momencie Kaka przynosi nocnik.Sadza Koko na niego i cóż?

    W nocniku...wszyscy wiedzą co...

    Normalnie szok.

    A ja -zaczynam popadać w kompleksy.Dlaczego to nie mi się udało,tylko Kasi?

    Hmmm....

    Jak to mąż określił-Kaka ma wpływ na Koko,ona mu mówi,ze jak nie zrobi,to nie pójdą ...itd itp.A ten-normalnie posłuszny jak aniołek.

    Nie wiem czy to początek początków,czy początek końca...Mam nadzieję,że tak zostanie ,i nie wróci co było...Chciałabym.

    A Kaka-w nagrodę dziś dostała loda.

    Ale to i tak mało,za to jak się nim opiekuje (dosłownie!) i zajmuje.Troszkę mam obiekcje,ale z drugiej strony...wykorzystuję i mam troszkę czasu dla siebie.

     

  • Utworzono: 2011-07-19

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Kacperunio,Koko: Mam towarzystwo do zabawy

    W sobotę przyjechała do nas Kasia.
    Jest rok starsza od Ewy.Tak napraw z dę to moja ciocia.Ale co tam.
    Ważne ,że strasznie fajnie mi się z nią bawi.
    Ona buduje ze mną wieże z klocków,ona mnie nosi,ona szaleje za mną..
    A ja za nią...
    Wspólnie razem spędzamy czas,korzystamy z uroków lata,bawimy się na dworze i w domu.
  • Utworzono: 2011-07-17

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Kacperunio,Koko: Byłem w kościele.

    Dzisiaj mamusia zabrała mnie do kościoła.Była piękna pogoda,więc wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy.Była z nami Kasia,jest u nas na wakacjach...
    Mamusia mnie pochwaliła,bo byłem bardzo grzeczny.W nagrodę zabrała mnie w drodze powrotnej na plac zabaw przy szkole.Tam jest strasznie fajnie,nie chciałem wcale wracać.Na szczęście mamusi (a właściwie Kasi) udało się mnie namówić...Ale z piaskownicy ciężko im było mnie wyciągnąć.
  • Utworzono: 2011-07-15

    Kacperunio,Koko: Wycieczka i wiatraczek

    Już na samym początku wakacji ,w czerwcu w pobliskiej miejscowości co roku jest odpust na Jana. W tym roku przypadło to w dniu 26 czerwca.Mamusia z tatusiem postanowiła,że zrobimy sobie tego dnia wycieczkę rowerową.Łukasza i Ewę zostawiliśmy w domu,a sami wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy.Była fajna pogoda,ciepełko,nie padało.Nie mieliśmy konkretnego celu -po prostu przejechać się,ewentualnie rodzice myśleli wstąpić na odpust,może podjechać do naszych przyjaciół ,potem do domu ,ale przez Dąbrowę odwiedzając rodzinę tatusia.Tam mieszkają moi prababcia i pradziadek,ciocia z wujkiem,taty brat...Zaplanowaliśmy sobie taką przejażdżkę.I pojechaliśmy.W jedną do Cegłowa-6 km.Tam weszliśmy do sklepu po kaszkę,a po chwili mamusia poszła na stragany i kupiła mi wiatraczek.Naszych znajomych niestety w domu nie było,więc pojechaliśmy na Dąbrowę.Na skróty,inną trasą niż tradycyjnie.Kolejne jakieś 4 km.Tam wstąpiliśmy do chrzestnej tatusia,ale ich nie było.Zostawiliśmy tylko rowery,i poszliśmy do prababci.Tam posiedzieliśmy ze 2 godzinki,po czym stwierdziliśmy,że czas do domu.No to poszliśmy po rowery i pojechaliśmy do domku.Kolejne 6 km.
    Niestety,po jakiś 2 km mamusia zdziwiła się ,że nie ma....wiatraczka! Gdzie jest wiatraczek? Zgubiliśmy? Nie,chyba został u cioci! No cóż,trzeba było wytrzymać całą drogę bez niego.
    Na szczęście za jakieś dwa dni przyjechał do nas wujek Mariusz ,taty brat i wiatraczek się znalazł....Przywiózł go,a ja się ucieszyłem! W końcu to mój pierwszy odpust w życiu!
  • Utworzono: 2011-07-07

    CHWILA DLA CIEBIE-Szczęśliwa wpadka

    Jakiś czas temu wspominałam,że była u mnie pani z gazety CHWILA DLA CIEBIE.Była i robiła fotki to reportażu,który już się ukazał.

    Nie pamiętam,czy wspominałam kiedyś na blogu (ale chyba tak) ile było zbiegów okoliczności ,jak zaszłam w ciążę z Kacperkiem.W kwietniu postanowiłam to przelać na papier.Do gazety.Trochę się wahałam,bo w końcu oznacza to publikację wizerunku.Jednak to zrobiłam.

    I dziś,w dniu 7 lipca ukazała się gazeta ,w której jestem z moją rodziną.

    Kto ma chęć niech czyta.

    Zapraszam do lektury nie tylko ebobasowiczów,ale również redakcję Ebobasa.W końcu mowa o bobasku...

  • Utworzono: 2011-07-06

    Wakacje,ach wakacje...

    Mamy kilka dni lipca,leci już drugi tydzień wakacji,więc jak przystało na młodzież -rozpoczęli sezon wakacyjny.Jedni zostali w domu,inni już na wyjazdach.

    Moje dzieci też nie gorsze.Łukasz -wyjeżdża za kilka dni nad morze.A córcia-wyjechała do babci,tzn mojej teściowej.Razem z kuzynką Kasią,dziewczynką rok od niej starszą.

          Ewa koniecznie chciała tam już jechać,ale z racji braku możliwości nie było jak.Traf chciał,że Kacper niechcący wykecił nr telefonu do mojego taty,puszczając "bączka" .PO chwili oddzwoniła mama,a odebrała Ewa.Pogadały sobie,Ewa zapytała czy jadą w najbliższym czasie nad Bug.Jest tam działka z domkami letniskowymi,gdzie jeżdżą rodzice na wczasy,czy na weekendy.Mama powiedziałą,że za tydzień prawdopodobnie,więc Ewa zapytała,czy mogłaby z nimi jechać,bo chciałaby,by dziadek zawiózł ją do drugiej babci  (to niedaleko,prawie po drodze,odległość ze 20 km).No i się umówiły.Ale po chwili mama zadzwoniła,że jak chce,to w najbliższą niedzielę dziadek może ją zawieźć do babci.Ewa w siódmym niebie.No to się umówiliśmy ponownie.Na niedzielę,3 lipca.A ja wpadłam na pomysł,by wykorzystać okazję i wziąć Kacperka,i jechać z nimi.Żeby babcia T.mogła zobaczyć wnuka.Dotąd widuje go na zdjęciach,a na żywo widziałą dwa razy-i to ponad rok temu.

    Miał z nami jechać Łukasz.ALe wtedy okazało się,że chciała też jechać Kasia,ta kuzynka,tylko,jakby jechał Łukasz-nie byłoby miejsca.No to-go przekupiły!!! za dwie paczki chipsów.Pozostała rozmowa z moim tatą,no bo od niego wszystko zależało,był kierowcą.Ale nie było problemu z zabraniem Kasi po drodze.

    No to pojechaliśmy.Wyjechaliśmy o 12,Kacper spał może z pół godzinki.Na miejsce dojechaliśmy coś około 13.20.Babcia zchwycona,nacieszyła się wnukiem.O trzeciej wyjechaliśmy stamtąd,dziewczyny zostały.Po drodze zajechaliśmy do Topazu ,zebym mogła kupić starszemu te obiecane chipsy (dziewczyny dały kasę,by mu kupić!).Tata został z małym w samochodzie ,a ja pobiegłam.Nie było mnie jakieś 10 minut.Jakież było moje zdziwienie,że Kacpero ani razu nie zakwękał,nie zapłakał,że ja wyszłam,ze sam został z dziadkiem (dotąd nie zostawali razem sami w atkich sytuacjach)...Ale za to jak zajechaliśmy pod dom,i oboje z tatą wysiedliśmy,ten w ryk! i teraz się zastanawiam,czy płacz był z tego ,że skończyła się jazda (starsznie mu się podobało,przez całą drogę w obie strony był mega grzeczny) czy dlatego ,że na chwilkę został sam...Wszak ja musiałam wysiąść ,zeby go wyjąć z fotelika..

    Na szczęśćie szybko się uspokoił.

    A samego wypadu nie żałuję.Wykorzystałam sytuację,ruszyłam się trochę z domu,Kacper zobaczył drugą babcię (rzadko mamy okazje do wyjazdów,bilety drogie,więć naszą piątkę by to kosztowało,a to ponad 80 km w jedną stronę.Dla kogoś bez auta to daleko),a przy okazji tata nie wracał sam...

    Przyjemne z pożytecznym.

  • Utworzono: 2011-07-03

    Okrągła rocznica

    Trzy dni temu minął czerwiec.

    Czerwiec -miesiąc dla naszej rodziny bardzo szczególny.

    W czerwcu ślub wzięli moi rodzice.W czerwcu ślub wzięli moi teściowie.W czerwcu ślub wziął mój brat.Ale i w czerwcu ślub wzięliśmy i my.

     

    15 czerwca 1996r był dniem naszym.Wtedy był nasz ślub,nasze wesele.Nasi goście przybyli,by być w takim dniu z nami.Wesele minęło,pierwsze dni bycia razem.Tak na codzień,zawsze...

    Potem mijały dni,tygodnie,miesiące,lata.Dorobiliśmy się trójki dzieci.Doprowadziliśmy dom do ładu i składu,by w nim godnie mieszkać.Wiele razy odmawialiśmy sobie przyjemności,byle miały co jeść dzieci.Wiele razy odmawialiśmy sobie przyjemności,byle zrobić coś dla domu.Nie byliśmy razem wspólnie ani razu na jakiś wczasach tygodniowych chociażby ,nie tylko ze względów finansowych (w sumie w większośći czasu tylko  jedno z nas pracuje -albo ja albo mąż),ale i osobistych.(nie będę pisać szczegółów).Udaje się jednak wysyłać dzieci na kolonie czy zimowiska,wycieczki szkolne.Chociaż niech one mają coś od życia.

         Tak minęło nam 15 lat. Piętnaście okrągłych lat,które niestety nie były dla nas zbyt łaskawe.Jak nie choroba moja,to choroba męża.Na szczęście jakoś to przebrnęliśmy.A właściwie brniemy,bo to non stop trwa.Ale ciągle jesteśmy razem.Choć nie  jest łatwo,ale staramy  się nawzajem wspierać.Nie ominęły nas dni kryzysu,kłótni.Ale jakoś udaje się nam to przetrwać.Nie jest nam łatwo być razem.Nie wyobrażam sobie jednak byśmy byli oddzielnie.Gdy są tzw ciche dni, zawsze mi go brakuje,nie umiemy się długo na siebie gniewać.Bo jednak przysięgaliśmy sobie miłość po wszystkie dni.I chcemy się tego trzymać.

           Mamy też trzy wspaniałe szczęścia w domu,jakimi są dzieci.Łukasz,Ewa i Kacper. To nasze swego rodzaju motory.To dla nich zwyciężyliśmy z chorobą męża.Bo ma dla kogo żyć.Bo mamy oboje dla kogo żyć.Nie wyobrażam sobie ,by być samotną matką,czy też mąż miałby być samotnym ojcem.We dwoje zawsze raźniej,łatwiej.I mimo złych dni-trzymamy się razem.

    Piętnaście lat to i dużo i mało.Biorąc pod uwagę wiek większości mam tu na portalu to dużo.Bo jak sama nazwa mówi -ebobas,to portal dla mam z bobasami.Wiadomo,że bobasy mają raczej młode mamy w wieku około 20 -25  lat.Oczywiście są mamy wiekowo w moim wieku,które mają też bobasy,czasem nawet jako pierwsze.Moje bobasy są już spore.Najstarszy syn zdał już do II klasy gimnazjum,córka do VI klasy .Ale jest oczywiście jeszcze najmłodszy- który za 4 miesiące skończy 2 latka.Typowy bobasek.Pod tym względem można powiedzieć ,że "już trochę razem przeżyliśmy".

    Biorąc pod uwagę wiek naszych rodziców i ich życie ,to jeszcze mało.Jeszcze całe życie przed nami.Jeszcze tyle lat przed nami,wspólnych lat,wspólnych dni i nocy.Jeszcze czeka nas przejście przez przedszkole,od nowa I klasa ,którą przeżywać będziemy równie bardzo mocno,gdy do I klasy szedł Łukasz,potem Ewa.Jeszcze przed nami liceum czy technikum starszych dzieci,potem wesela,przyjście na świat przyjście wnuków,a być może prawnuków,o ile nam zdrowie pozwoli.Ja wiem,że wybiegam daleko myślami,ale w końcu to jeszcze przed nami.15 lat więc to jeszcze garstka tego,co nas czeka...

              Aby tylko zdrowie nam dopisało i nie stało się nic nieoczekiwanego.Tyle teraz wypadków,że każdego dnia, gdy wychodzę drżę o swe życie i życie bliskich.A od środy boję się jeszcze bardziej-wracałam z pracy samochodem z rodzicami.W pewnym momencie jakiś wariat nie zwolniwszy i nie zapaliwszy świateł,że skręca-nagle skręcił w lewo ,zajeżdżając drogę mojemu tacie.Ten wariat jechał z naprzeciwka,po swojej stronie oczywiście.Skręcił w lewo,tuż pod naszy samochodem.Gdyby nie szybka reakcja taty- wjechalibyśmy mu w bok.Na szczęście zadziałał też ABS ,że nie wpadliśmy w poślizg.No i nic nam się nie stało.Poza tym,że najedliśmy się strachu.A mi-podeszło serce do gardła i stanęło całe życie przed oczami.Moje dzieci,mój mąż.Nie chce mi się myśleć ,co by było gdyby...

        


Mama trójki dzieci-dwójki w wieku szkolnym,trzecie najmłodsze rozpieszczane przez wszystkich; Obecnie pracuję zawodowo po urlopie wychowawczym.
Maj 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
    01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj