Moi chłopcy zaskakują mnie niekiedy genialną prostotą rozumowania. Ostatnio, na przykład rozmowa zeszła na temat pojawienia się pierwszego człowieka na ziemi. Leo z religii wie, że pierwszy był Adam, ale zaciekawiony drążył temat. Kontynuując wątek powiedziałam mu, że kobietę Bóg stworzył z żebra Adama. A ponieważ syn nie wiedział co to żebro, to dokładnie mu to wyjaśniłam, pokazując również umiejscowienie żeber. Syn przez chwilę pomyślał, i ze strachem po chwili zapytał (mając na myśli siebie i brata):
„to z nas też zrobią kobiety?”.
Wątpię czy ścieżki analizy człowieka dorosłego, podążyłyby akurat w tym kierunku
Jeszcze przypomniałam sobie o naszej ulubionej rozrywce. Wspólnie z dziećmi namiętnie wyszukujemy homonimy. Jest to świetna zabawa i zazwyczaj wynika z jakiejś rozmowy. Ostatnio mój średni synek znalazł homonim „barana”: „tata, weź mnie na barana”, i „szukamy barana w stadzie owiec”. Ale się cieszył, to jest jego pierwszy homonim, który znalazł samodzielnie.
Za to starszy synek jest gejzerem pomysłów. Codziennie kilkakrotnie przybiega radośnie z wymyślonym homonimem. Ostatnio nawet przez całe podwórko krzyczał do mnie „MAMO, MAMO MAM HOMONIM!”. No po prostu nie wiedziałam gdzie się schować, bo wszystkie mamusie na mnie z zaskoczeniem i z dużym potępieniem, spoglądały. Nie pamiętam co wtedy akurat wymyślił, ale z takich naszych ostatnich homonimów to jest:
lata samolot – mijają
lata, my
mamy parasol – u
mamy jest najfajniej, szara
myszka – komputerowa
myszka... I jeszcze przez dowcip znaleźliśmy homonim „wina”: w kościele na mszę przyszła babcia z wnuczkiem. Babcia modli się „moja wina, moja wina…. „. A wnuczek „babci wina, babci wina…”
A drugie znaczenie „wina”, to oczywiście w kontekście napoju „nalejcie mi dużo wina”.
Ostatnio,późnym wieczorem, tuż przed snem gdy wszyscy już leżeli w łóżkach, synek mnie woła do siebie, ja szybko lecę do niego bo myślałam, że coś go boli, a ten mi tu mówi, że homonim znalazł. No, naprawdę, późnym wieczorem?! Wymyślił „boks”, no to ja na to, że bzdura, boks to boks i nie ma drugiego znaczenia. A ten mi mówi: „no a takie boksy w stajni dla koni”. No szczęka mi opadła...
Z najmłodszej (dwuletniej) córeczki też jest niezłe ziółko. Gdy wpadły jej w ręce karty do gry Memory ze zdjęciami zwierząt -bardzo ją to zainteresowało. Oglądała uważnie i po cichutku zdjęcia żyrafy, orła, jeleni, miśiów polarnych- najróżniejsze. Nagle wpadła jej w ręce fotografia goryla na którym było zbliżenie na jego twarz i ręce. Uradowana córcia krzyknęła "patrzcie, dziadek!" Najpierw oniemieliśmy z wrażenia, a później wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. Obecny akurat dziadek na szczęście również się uśmiał.