Wczoraj powrócilismy z weekendu na wsi obladowani dyniami,bo dziewczyny zamierzały wycinac straszne twarze....Czli jak to sie mowi miały robic"dyniogłowych"...

No i udalo się wszystkie dynie powedrowały na balkon,straszyc sasiadów;)

Jedna została w dmu,bo ziunia nie chciała sie zgodzic,aby jej przjaciel marzł na dworze:)Więc zostało mu przydzielone krzesełko....

Ile mała radści cięzo opisać,ale ile my mielismy z niej radości :)

calowala,przytulała ,probowala nakarmic lizakiem...Ale dynia oporna,albo nie lubiąca lizaczków nie chciala zjeśc lizaczka...

A lizaki to ulubiona słodycz malej:)Więc widząc ,że "dyniogłowy" nie lubi lizaków postanowila troche popsocic...:)

I tak oto potwierdzily sie nasze przypuszcznia

NIE LUBISZ LIZKOW-NIE MA CIĘ:)