rss wpisy: 10 komentarze: 24

co mi w duszy gra:D

  • Utworzono: 2012-11-19

    Półmetek??? To już???

     Dotarłam do półmetka ciąży …TAK SZYBKO???!!! To niemożliwe!!!

    Jakieś wrażenie ??? Nie…
    Jakieś lęki ??? Nie…
    Jakieś dolegliwości ??? Nie…

    Rzeczywiście, każda ciąża jest inna …w pierwszej nie przestawałam o niej myśleć …w kółko w głowie kotłowały się myśli, pytania, przemyślenia, wielkie plany…
    teraz czuję się bardzo dobrze-aż za dobrze zważywszy na te problemy z szyjką, „opuszczoną” ciążą i podwójnym łożyskiem…
    To jest zdradliwe, bo gdy włącza mi się teraz syndrom wicia gniazda, a nie powinnam tyle robić??? Ale co tam-ciężarnej mamie niespełna 2-letniego chłopca nie przemówi się do rozumu…
    Jak się oszczędzać, gdy Syn chce się bawić??? Nie da się:)

    Jutro czekają mnie ważne badania-na które de fakto się nie wybieraliśmy…
    Drugie badania prenatalne-dostaliśmy skierowanie…

    W zeszłym tygodniu na USG już w zasadzie połówkowym dowiedziałam się, że mam dwa łożyska, łożysko dwupłatowe, czy jak to zwą…
    Wyszłam z gabinetu szczęśliwa, że z Dzidzią wszystko super, ale nerwy popuściły i był płacz-może niepotrzebny …nie wiem…

    Jutro się wyjaśni co wiąże się z tą przypadłości…
    Najgorsze jest to, że nawet nie miałam kiedy porozmawiać z ginekolog o tym… Jedyne czego się dowiedziałam - ”Ona i tak jest do CIĘCIA…”
    No i to mnie chyba nawet bardziej przybiło niż to łożysko-bo gdyby to łożysko było wielkim zagrożeniem dla mnie, albo dla Małej, to pewnie zamiast skierowania na prenatalne, dostałabym skierowanie do szpitala…


    Ostatnio wiele myślałam o tym, że powinnam w końcu napisać coś o naszych przygotowaniach do przyjścia na świat Naszej Królewny …
    Największa zmiana poczyniona dotychczas:
    POŻEGNANIE TYMUSIOWEGO ŁÓŻECZKA!!!

    Jaka ja jestem dumna z tego mojego Małego Geniusza:)
    Od razu widział o co chodzi :D Nie było nawet problemu ze zmianą miejsca do którego ma się kierować po kąpieli… coś wspaniałego. Zasypianie szybkie… Ostatnio nawet „pomaga” ścielić swój tapczanik :P hehe… Chyba bardziej ja bałam się tej zmiany… a za kilka miesięcy łóżeczko znów się pojawi w Jego pokoju :D:D:D:D:D

    Na następny zmiany przyjdzie odpowiedni czas ………………..

  • Utworzono: 2012-10-12

    Zapalenie piersi....

     Zapalenie piersi…no to byłą przeprawa.
    Jak już pisałam lekarka z przychodni zapisała mi duomox-czyli antybiotyk na nic-moim skromnym zdaniem.
    Zażywałam wg jej zaleceń. Nic się nie zmieniało, ani pogorszenia, ani poprawy.
    Nadal gorączkowałam. Do tego dodatkowo, podczas karmienia prawą piersią odczuwałam potworny ból…raz Tymek ulał krwią-bo okazało się, że z mlekiem płynie krew…
    Bolało piekielnie. Przy karmieniu lewą piersią było wszystko super…ale prawa.
    Zawsze odsuwałam w czasie moment kiedy mam podać małemu tą pierś, a gdy chwytał, ja spinałam się cała z bólu, łzy w oczach, paznokcie wbite w łóżko…:( :( :(

    Zdarzało się, że jak eM był w pracy, a ja dostawałam ataku gorączki siedziałam w wannie z gorącą wodą, włączoną grzałką elektryczną i mimo tego trzęsłam się z zima. Jak teraz pomyślę o tym to dziękuję Tymkowi, że był takim Aniołkiem, po prostu spał…

    W pewnym momencie, gdy gorąca kąpiel nie pomagała, a mi było tak zimno, że nawet z wanny nie umiałam się ruszyć zadzwoniłam żeby eM wrócił szybko z pracy do dziecka;( NIE POTRAFIŁAM WYJŚĆ DO WŁASNEGO DZIECKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Minął może tydzień, nie pamiętam-w tym okresie czas bardzo dziwnie płynął...

    Telefonicznie konsultowaliśmy się z naszą ginekolog… poradziła przyjechać…
    Mąż zadzwonił po pogotowie-był to 8 marzec, a od 1 marca 2011 weszła nowa ustawa, że nie ma dyżuru nocnego przychodni, a w karetce nie jeździ lekarz. Mąż obdzwonił okoliczne przychodnie w poszukiwaniu lekarza, potem zadzwoniła na pogotowie i podał adres lekarza po którego ma przyjechać sanitariusz karetki…. Niepotrzebna komplikacja, ale lekarz przyjechał, było ok. 22

    Pamiętam że leżałam na łóżku poprzykrywana, pot się ze mnie lał, do pokoju wszedł bardzo gruby lekarz, z wielką brodą i wąsem, zażyczył sobie pomarańcze i zaczął mnie badać….
    Nie wiem co się stało, ale zaraz potem jak wyszedł z mojego pokoju z obydwu piersi zaczęło się lać mleko, lało się tak mocno, że ręczniki musiałam podkładać!!!!!
    W końcu się udało, to był LEKARZ, a nie studencik, który na odczepne zapisał duomox.
    Przed przyjazdem do nas skonsultował się koleżanką pediatrą, żeby zapisać mi lek, który można stosować w czasie karmienia!!!

    Zapisał mi zinnat i jeszcze jakieś dodatkowe przeciwgorączkowe leki.
    Mąż pojechał od razu do apteki …zadzwoniliśmy do naszej ginekolog żeby powiedzieć co lekarz zalecił i jak się czuję. Na prawe piersi prócz ranek od wewnętrznej strony była wielka zaczerwieniona plama, twarda, bolesna.
    Tam właśnie był stan zapalny. Po 2 dniach mięliśmy przyjechać do niej do szpitala, bo załatwiła konsultację i chirurgiem-groziło mi cięcie piersi….
    Po wizycie lekarza z pogotowia mąż od razu wsiadł przed komputerem i poradził się wujka Google. Zapalenie piersi: nie zakrywać piersi (dzięki cudnej teściowej musiałam je non stop przykrywać „bo owiejesz”!), wietrzyć sutki, przykładać dziecko do chorej piersi jak najczęściej-to było najstraszniejsze!!! Przy takim bólu przy karmieniu nie miałam ochoty w ogóle Go przystawiać do tej piersi, a musiałam jak najczęściej…;( ;( ;(
    Nosek, lub brodę musiał mieć w miejscu zaczerwienienie, co było trudne, bo musiałam Go bardzo dziwnie układać do karmienia,
    ALE POMÓGŁ!!!
    Tymuś na szczęście ściągną zastany pokarm, antybiotyk działał i zapalenie ustępowało…
    Na kontroli w szpitalu okazało się, że nie ma potrzeby ciąć piersi bo zapalenie ustępuje:D:D:D:D:D

    Od pierwszych objawów zapalenia piersi do wizyty lekarza minęły 3 tygodnie …tyle męczyłam się z gorączkami i bólem, krwawieniami z piersi, aż w końcu ktoś postawił słuszną diagnozę i po tygodniu było już po zapaleniu piersi!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  • Utworzono: 2012-10-10

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Tak to wspominam...pierwsze tygodnie w domu

     Pierwsze dni w domu wspominam bardzo miło, aż łezka w oku się kręci:)
    Tymoteuszek należał-nadal należy-do spokojnych dzieci …Głównie spał, a ja dochodziłam do siebie:)

    Położna odwiedzałam na regularnie …na 2 wizycie chciała zabrać się do wyjęcia szwów, ale okazało się, że mam stan zapalny bo w jednym końcu rana się zaczerwieniła-zaraz przy nici.
    Powiedziała, że nici w takiej sytuacji można usunąć jedynie w warunkach ambulatoryjnych i zaleciła pojechać do szpitala.
    Podjechaliśmy na dyżur mojej lekarki, no i niestety zaczęło się-antybiotyk:( Zrobił się stan zapalny, zaczęła zbierać się ropa. Założyła mi sączek i kazała przyjść po 4 dniach.
    W sobotę 12 lutego w końcu pozbyłam się tej paskudnej nici:) moje ruchy od razu stały się bardziej swobodne-nici ciągnęły, a bez nich było o wiele przyjemniej :)

    Karmienie: co 3 godziny …trwało ok. 1 godziny :P Tak więc czasochłonnie…
    Piersi zaczynały powoli się przyzwyczajać do karmienia, ale sutki były zmasakrowane …mimo nakładek silikonowych i tak były popękane, poranione i bolące…
    19 lutego odwiedził nas mój stryj z rodziną …tego dnia czułam się dziwnie …miałą straszne dreszcze, siedziałam przyklejona do kaloryfera i trzęsłam się z zimna …wypieki na policzkach…
    Pomyślałam, że coś jest nie tak!!!
    A do tego miałam wrażenie, że Tymuś pokasłuje.
    Gdy pojechali posłałam eM do apteki po paracetamol dla mnie i Tymka.

    Wieczorem pojechaliśmy na dyżur nocny do przychodni, babcia została z Małym. Mnie lekarka pooglądała i nie wiedział co to może być… zapisała dumox.
    Wracając z przychodni podjechaliśmy do domu po Tymka i na IP oddziału dziecięcego Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Byliśmy na oddziale ok. 22.

    Od razu dostaliśmy skierowania do laryngologa, na pobieranie krwi, oraz RTG.
         Przyszedł pielęgniarz i zaczął Tymusiowi pobierać krew z pięty …Mały zanosił się od płaczu …chyba cały szpital Go słyszał!!! 3 piperty, to było straszne …dobrze, że eM przy mnie był;(
         Przeszliśmy na oddział laryngologiczny i czekaliśmy na lekarza. Na szczęście nic złego się nie działo – kamień z serca-nosek i gardełko czyste.
         Później RTG, tu się naczekaliśmy bo akurat mimo godzin nocnych sporo chętnych było. Na szczęście Tymuś dzielnie to znosił i przesypiał przerwy między badaniami.
    Musieliśmy go rozebrać i położyć na stole do prześwietleń, został z Nim Tatuś. Do dziś jego palce widoczne są na prześwietleniu klatki piersiowej Tymusia:D
    Tu na szczęście też wszystko w porządku!!! Hura!!!

    Poczekaliśmy na wyniki z laboratorium i zalecenie lekarki. W końcu do domu…
    Jak tylko weszłam do mieszkania-a była już 2 w nocy – poryczałam się jak bóbr!!! To było trudne doświadczenie …
    na szczęście z Tymusiem było wszystko dobrze!!!!!!

     

    Ale niesttey ze mną nie......

  • Utworzono: 2012-10-08

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Tak to wspominam...pobyt w szpitalu

         Po operacji przewieziono mnie na salę-a Tymusia umieszczono w inkubatorze. Był zdrowy, ale to normalna procedura…
         Leżałam na sali sama, co chwilę przychodziła pielęgniarka, mierzyła ciśnienie, zmieniała kroplówki itd.
    Nadal byłam sparaliżowana. Może po godzinie przyszedł lekarz, zobaczyć jak się czuję i czy wszystko ok.
         Teoretycznie miałam spać-odpocząć po ciężkiej nocy, ale jak tu spać!!!!!!
    Cały czas myślałam o Małym :) O 11 nie wytrzymałam i poprosiłam, żeby mi Go przynieśli:) Władzę w nogach zaczynałam odzyskiwać:)

         Pierwszą noc Tymek spędził w inkubatorze-tylko na karmienia mi Go przynoszono, bo nie mogłam głowy podnosić. Następnego dnia-2 lutego jak został mi rano przyniesiony, tak już został :D:D:D

         Powrót do formy po operacji był ciężki… macica zmęczona tyloma godzinami skurczy, potem pocięta, poszyta… dostawałam zastrzyki i kroplówki, czasem prosiłam o coś przeciwbólowego. Bodaj w 3 dobie przyszła rehabilitantka …niby miała pomóc mi się rozruszać i wstać z łóżka, ale była taka narwana, że ją wyprosiła. Później sama próbowałam chodzić …doszłam do korytarza!!! Ale to była wielka radość!!! Udało się wstać i iść!!!
         Karmienie szło całkiem dobrze-przynajmniej tak mi się wydawało …póki leżałam, przewijaniem zajmowały się położne, no i niestety dopajały Tymcia herbatkami …wracał do mnie z pełnym brzuszkiem, ja podawałam pierś i myślałam, że pije, a On tylko ssał…

         3/4 dobra-nawał pokarmu …a do tego ZASTÓJ (spowodowany dopajaniem przez położne).
    Ból koszmarny!!! Masaże, kapusta, laktator elektryczny, polewanie piersi prysznicem-nawet mąż, nic nie pomagało, pokarm się „zablokował”… nagromadziło się go tyle, że mimo, że nie miałam na piersiach rozstępów przez całą ciążę, to pojawiły się w momencie podczas nawału.
         Na szczęście na oddziale miała zmianę bardzo fajna, młoda położna, która nie zostawiła mnie tylko próbowała przeróżnych sposobów… ostatecznie dostałam tabletkę na zatrzymanie laktacji, i tampony z oksytocyną do nosa… troszkę pomogło, pokarm popuścił…
         Powolutku wracałam do formy, a w niedzielę 6 lutego 2011 dostaliśmy wypis!!!
    Byłam przeszczęśliwa !!! Przed południem byłam już spakowana, ubrana i czekałam, aż eM po nas przyjedzie:) Pamiętam, że ta niedziele była bardzo ciepła:) Ok. południa ubrałam Tymka, zapakowaliśmy Go do fotelika i … do DOMU;)

         Mięliśmy do przejechania 30 km:) Teść czekał na nas pod naszym blokiem, musiał pomóc mi wejść bo to była dla mnie trudna przeprawa…86 schodów...
    No i w końcu w domku …razem, we troje, tacy szczęśliwi ;)

  • Utworzono: 2012-09-28

    Tak to wspominam...poród

    W sobotę 29 stycznia 2011 postanowiliśmy z mężem zrobić nieplanowane tapetowanie pokoju dziennego.
    Ja tylko asystowałam i byłam bardzo grzeczna, nie przemęczałam się.
    W pewnym momencie, poczułam coś dziwnego…zabolał mnie brzuch, Maluszek obrócił się jakoś bardzo dziwnie i brzuch zrobił się kwadratowy i bardzo długi!!! Po chwili wszystko wróciło do normy.

    W nocy z niedzieli na poniedziałek jak zwykle wstawałam w nocy żeby iść do ubikacji. Ale jakoś tak dziwnie było, miałam wrażenie, że coś ze mnie wycieka..
    Położyłam się spać, a rano powiedziałam o tym eM. dopakowałam torbę, wykąpałam się i pojechaliśmy do szpitala, na miejscu byliśmy ok.14tej
    Zostawili mnie już bo to był koniec 37 tc. Położna obserwowała wydzielinę, żeby upewnić się czy to są wody i jakim stanie są. To była przezroczysta wydzielina z delikatnym różowym zabarwieniem…
    Do 17 tej byłam na ginekologi-odesłałam eM do domu, żeby pranie zrobił jeszcze:P
    …potem położna kazała mi się spakować i udać na porodówkę. Rozpakowałam się, za radą położnej ze szkoły rodzenia poprosiłam o lewatywę-bo nie są obowiązkowe, wzięłam prysznic i przeszłam na łóżko…
    Ok. 18 tej dostałam kroplówkę. Obok z parawanem rodziła znajoma ze szkoły rodzenia Wszystko było ok., dopóki nie doszła do etapu skurczów partych …ojejku, jak przez całą ciążę byłam gotowa na ten poród, tak wtedy naprawdę się zaczęłam bać… zadzwoniłam, żeby eM wrócił do mnie.

    Od 19 skurcze -pomyślałam SUPER, to już niedługo!!!
    Położna na porodówce też była pozytywna „może jeszcze nawet dziś się uda” -mówiła.
    O północy było już ciężko …piłka, drabinki masaże, worek sako …nic nie pomagało się rozluźnić, ale był mąż, a to wiele zmieniało. Położna powiedziała, że na jej zmianie się urodzi, „jeszcze tak nie było, żeby się nie urodziło…”
    O 4 rano położna już nie była taka pozytywna …rozwarcie na PÓŁ PALCA!!!!!!!
    Dostałam domięśniowo relanium i miałam się zdrzemnąć …tak, jasne, mąż pokimał, przydało mu się to, ale ja oka nie zmrużyłam.
    Od 6 rano znów kroplówka i nadal nic. O 8 przyszedł obchód. Ordynator zbadał, pogadał z położnymi i stwierdził CC. Dopytałam tylko, czy to konieczne, ale pokiwał głową, że teraz już konieczne.
    Poprosiłam o znieczulenie do kręgosłupa.
    Przyszła położna, zmieniła kroplówkę, dała cewnik i kazał przejść na salę operacyjną…nie wiem jak to zrobiłam. Pamiętam że szłam a skurcze nie ustępowały, były bardzo częste, rozbierali mnie w drodze. Musiałam wejść na łóżko operacyjne: dwa schodki. Ciężko było się wciągnąć tam. Potem musiałam siedzieć i się nie ruszać, bo anestezjolog musiała wbić się w kręgosłup. Położyłam się i się zaczęło. W ciągu 5 minut zeszły 3 pełne kroplówki, zasłonili parawanik, weszli lekarze.
    Potem widziałam jak machają gazą nasączoną jodyną i coś tam machali. Potem szarpanie brzucha, nie bolało, ani nie było nieprzyjemne, ale jakoś tak dziwnie się czułam, a potem!!!!!!!!!!!

     

    GODZINA 8:40

    JEST I PISZCZY. Wyjęli mi z brzucha białego, skulonego , maleńkiego człowieczka!!! Piszczał w niebogłosy, co rozśmieszyło personel:)
    Położna wzięła Go do ważenia i mierzenia, po chwili słyszałam eM…Pozował do zdjęć:)
    Położna przyniosła mi ubranego i owiniętego w rożek, położyła na piersi i tak płakałam wtedy…było cudownie!!!!!!!

     

     

  • Utworzono: 2012-09-28

    Tak to wspominam...ciąża

    Nie chcąc już ani straszyć a przede wszystkim zanudzać Dziewczyna na forum, stwardziałam, że najlepszym wyjściem będzie opisanie wspominania okresu ciąży i porodu na blogu-kto chce przeczyta, kto nie chce nie przeczyta...
    Pierwszy miesiąc:
    Gdy dowiedliśmy się o ciąży była wielka radość, strach, duma itd...pierwszy tegodnie jakoś zleciały, ale od 6-7tc samopoczucie było tak potworne, bóle brzucha, nudności, zawroty głowy. Mimo iż nasza lekarka powiedział żeby spokojnie, nie panikować i przyjść do niej jak wróci z urlopu... wybraliśmy się prywatnie do lekarza...
    No i nie wyszliśmy zadowoleni...ja byłam przybita…było mi przykro..lekarz nawet nie podał wieku ciązy, nie podał terminu porodu…
    Okazało się, że mam jakieś krwiaki na macicy, które zagrażają zarodkowi…w połaczeniu z tym co lekarz powiedział, albo raczej nie powiedział o terminie widziałam już wszystko w czarnych barwach.
    Dostałam 3*dziennie duphaston, luteinę, kategoryczny zakaz wychodzenia z łóżka, zakaz uprawiania sportów damsko-męskich, lekarka chciała mnie w szpitalu położyć, ale wolałam zostać w domu…no i czekaliśmy
    Zagrożenie minęło w 4 miesiącu 
    Po wizycie, na której okazało, że jest już wszystko ok. byliśmy wniebowzięci!!!
    W końcu zaczęliśmy się po prostu cieszyć!!!

    W 20 tygodniu z brodawek zaczęła wyciekać już siara trochę wcześniej –pomyślałam- ale chyba tak ma być. Wtedy tatusiowi udało się poczuć i zobaczyć rucha Maluszka

    Ojjj, ja nam wtedy było dobrze:)


    Dokładnie w 20 tygodniu i 6 dniu ciąży trafiłam do szpitala …miałam nieprzyjemne, trochę bolesne i dość częste twardnienie brzucha. Okazało się, że to skurcze macicy-ale na przepowiadające to trochę za wcześnie, a dodatkowo szyja macicy ma zły kształt.

    W szpitalu byłam przez tydzień, leżałam z nogami ułożonymi wyżej niż głowa, kroplówką z siarczanem magnezu, 2*dziennie fenoterel- przeciwskurczowy, isoptin , luteina i no-spa..

    Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i mimo tych perturbacji donosiłam ciążę:]
     

  • Utworzono: 2012-09-16

    Ot tak, przemyślenia :D

     Zawsze byłam zbyt leniwa na pisanie paiętnika...nie widziałam w tym nic fascynującego.

    Mimo, że teraz już nie studiuje, nie chodzę na imprezy, nie jeżdżę na koncerty  itd. mam więcej do opowiedzenia samej sobie niż kiedykolwiek wcześniej.

    Ten blog jest takim pamiętnikiem, jakiego nigdy nie prowadziłam.
    Tyle lat wiodłam stosunkowo spokojne i poukładane życie. Wiadomo, jak każda nastolatka przechodziłam tzw. bunt...choć czy byłam tak badzo zbuntowana??? Chyba nie.

    Odkąd wzięliśmy ślub i zaczęliśmy starania o dzicko wszysko zaczęło się powoli zmieniać...więcej przemyśleń, więcej poważnych dezyzji.

    Pamiętam jak dziś ten dzień kiedy zrobiłam test ciążowy. Wracałam z pracy, brzuch mnie pobolewał, okres spóźniał się trochę, ale nie napalałam się, że to ciąża.


    Miałam strasznie poobcierane stopy. Po kilkukilometrowej wyprawie na Dniach Sosnowca nowe buty okazały się kiepskim kompanem do marszu...
    Wracając podjechaliśmy po klapki bo w niczym innym nie dałam rady chodzić-paradoksalnie-one też mnie poobcierały.

    Tak więc doczłapałam do apteki po paczkę plastrów...popatrzyłam  przed siebie i stwierdziłam, że wezmę ibuprom max bo brzuch boli więc pewnie niebawem @ się pojawi...od niechcenia poprosiłam o test.

    Zrobiłam ich już tyle, że nie spodziewałam się zobaczyć nic innego niż jedną kreskę.

    Wróciłąm do domu. Chciałam poczekać na męża, ale pomyslałam, "po co skoro będzie znów jedna...:("
    Zrobiłam test iiiiiiiiiiiii..............JUPI. Są dwie kreski!!! Po 9 miesiącach!!!

    Mąż nidłupo potem wrócił, zobaczył test. Widać było po nim zmieszanie:) Niby radość, ale widać było, jak w jego oczach przesuwa  się filmik: ciąża, poród, pieluchy, przedszkole itd.:D:D:D

    Teraz Tymuś ma już ponad 1,5 roku i niebawem doczeka się rodzeństwa...zmyka ten czas. Teraz to widzę. Zawsze śmieszyły mnie opowieści typu : "Zobaczysz po swoich dzieciach jak się starzejesz" :D:D:D

    Heheh, starzeć mogę. Z MOJĄ RODZINĄ !!!

     

  • Utworzono: 2012-09-07

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Ząbkowanie....uhhh

     No tak, ja przeziębiona, w nosie klucha, bolące gardło, a Tymek uśpikany i gorączkujący...
    Poszłam oczywiście do lekarza z nim i z sobą również.
    Młodzieniaszek na szczęście zdrowy, ale gdy Pani Doktor zajrzała do buzi powiedziała tylko..."ooo, biedactwo, wszstkie zęby mu idą.."
    Ma ich w sumie na chwilę obecną 12...teoretycznie jeszcze 8, ale 5 wychodzę później, więc jeszcze 3.

    NO I NIESTETY ZACZYNĄJA WYCHODZIĆ NARAZ !!!

    Męczy się strasznie, staram się jak mogę, żeby mu ulżyć, ale niestety prócz maści i paracetamolu niewiele mogę...Byle już sięprzesięły i dały mu spokjnie egzystować...
    Ja na szczęście mam jakiegoś drobnego wirusa i bez antybiotyku się obesło:D 
     

     

  • Utworzono: 2012-09-04

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    potworna migrena....;(

     No i cóż, coś za coś. Nudności ustąpiły, a w zamian pojawiły się nieustające bóle głowy...:(:(
    Radzę sobie jak mogę...Amol na skronie 2 APAPy, ale niestety nic nie pomaga.
    Mam nadzieję, że ustąpią niebawem.

    Po wczorajszej wizycie u ginegologa, mogę śmiało powiedzieć, że jestem zadowolona:D
    "Ciąża bardzo ładna, duża" - słowa Pani Doktor;) Wszystkie wyniki ładne, jedynie wynik z cytologii jeszcze nie przyszedł.

    Byle do przodu, to przecież już 10 tydzień!!!

     

  • Utworzono: 2012-08-28

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    No i będzie nas czworo

    To już 9 tydzień...zmykają te tygodnie... Czas uczyć synusia, że nie będzie już sam. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że odkąd się urodził, był tylko ze mną, więc trudno mu będzie mną się podzielić. No nic, mamy jeszcze kilka miesięcy i mam nadzieję, że gdy pojawi się rodzeństo będzie na to gotów.

    Jeśli chodzi o samopoczucie, to jest o niebo lepiej niż przy pierwszej ciąży.
    Jedynie nudności, które dokuczają cały dzień, lecz przy małym dziecku łatwo o nich zapomnieć.
    Czasami zastanawiam się, czy ciąża mnie czymś zaskoczy...jak to będzie z dwoma maluchami-Tymek będzie miał niewiele ponad 2 latka jak zostanie starszym bratem.

     

    Cieszę się bardzo, ale boję chyba jeszcze bardziej...:)
     

     

<img src="https://static.ebobas.pl/img/main/control_prev.gif" class="img_paginator" alt="" />
<img src="https://static.ebobas.pl/img/main/control_next.gif" class="img_paginator" alt="" />

Młoda, energiczna, kreatywna, szczęśliwa, pracująca Mama:) Mam dwójkę Maluszków-synka i córcię :)
Maj 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
    01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj