Bartłomiejowice
|
Bardzo dobry artykuł, jest w nim niemal wszystko co rodzice wcześniaka wiedzieć powinni. Tak się składa, że ja mam wcześniaka. Córeczka urodziła się na przełomie 35/36 tygodnia ciąży. Czemu? Sama dokładnie nie wiem. Zdarzyło się to przed Świętami Bożego Narodzenia, więc lekarze sugerowali mi, że może za dużo ruchu i przemęczenie związane z przedświątecznymi porządkami. Co prawda starałam się oszczędzać i większość ciężkich czy niebezpiecznych obowiązków spadła na męża, no ale... Fakt jest taki, że budząc się o 8.00 z potrzebą jak najszybszego pójścia do ubikacji odeszły mi wody. Udałam się do szpitala (jakie to szczęście, że mój mąż akurat był w domu), w którym skierowali mnie do innego szpitala, bo tam będzie lepsza opieka dla wcześniaka i powiedzieli, żebym od razu przygotowała się na rodzenie. "Rodzić? bez skurczów i rozwarcia? Czy oni oszaleli?" Pomyślałam. W drugim szpitalu natomiast kazali mi wytrzymać bez rodzenia jak tylko długo się da - no i wytrzymałam dwie doby, dali mi wcześniej zastrzyk na rozwinięcie płuc płodu i kazali dużo pić, aby wody, które ciągle po troszku odchodziły się uzupełniały i leżeć. A gdy przyszedł moment porodu, to gdyby nie lekarz, który akurat odwiedził mnie przy obchodzie, leżałabym jeszcze na łóżku i wmawiała sobie, że te silne skurcze nic nie znaczą, że to jeszcze nie teraz ... No i urodziłam córę, szybko i sprawnie, bo była malutka. Ale za to okaz zdrowia - 10 punktów w skali Apgar! I gdyby nie drobniutkie cechy wcześniactwa, nikt by się nawet nie domyślił, że nim jest. Do domu wyszłyśmy już po dwóch dobach! A pielęgnacja po porodzie była w sumie taka sama jak przy narodzonym o czasie synku. Bardzo uważałam tylko, żeby nie stosować preparatów niedostosowanych do wcześniaków, a takich jest na rynku multum. I dłużej stosowaliśmy pieluszki new born, nim malutka osiągnęła 3 kg wagi.
|