Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o polityce cookies i zmianie ustawień cookie w przeglądarce. Nowe zasady wchodzące w życie 25 maja 2018. (więcej)
ebobas (offline) |
31-01-2013 10:11:11 |
|
Czy w chowanego można się bawić z niemowlakiem? Oczywiście że można! A nawet – trzeba. Proste zabawy mają ogromny wpływ na prawidłowy rozwój dziecka. Poprawiają koordynację wszystkich zmysłów, ośmielają malucha do pokonywania przeszkód, budują poczucie bliskości. Każdy kwadrans spędzony na zabawie z niemowlakiem to dla niego najlepszy podarunek.
czytaj więcej |
MilenaKowalska (offline) |
31-01-2013 18:06:09 |
Aleksandrów Łódzki |
Powrót pamięcią do dzieciństwa jest najwspanialszą rzeczą jaką warto robić codziennie, gdyż wspomnienia są bardzo ulotne...Pierwszej zabawy z rodzicami nie pamiętam, ale taka która jest pierwsza w mojej pamięci to oczywiście "jazda konna" na grzbiecie taty lub mamy i niezapomniany dźwięk mojego śmiechu niosący się po całym domu. Polecam taką zabawę wszystkim rodzicom
![]() |
niedozywiona (offline) |
31-01-2013 19:13:10 |
Częstochowa |
Zawsze miałam nesamowity pociąg do wszelkich prac plastycznych- kiedy widziałam plakatówki od razu zakładałam swój czerwony fartuszek w wielkie, biale grochy z piękną kieszonką na pędzle. Plakatówki zawsze wyciągała nam mama, były przed nami schowane wysoko w szafie. Kiedy pojawiały się na stole, pędziliśmy z bratem po kubeczki z wodą, arkusze papierów i zestaw pędzli. Siadaliśmy przy stole ja, brat mój i mama, otwieraliśmy farby i malowaliśmy. Ale nie papier, wyciągaliśmy przed siebie jedną rękę, maczalismy pędzel w farbie i malowaliśmy wnętrze dłoni, później obmywaliśmy pędzelki i nakładaliśmy kolejny kolor i malowaliśmy palec, i tak do ostatniego palca. Kiedy ręka cała była już w kolorach odbijaliśmy ją na papierze, kredkami i farbkami ozdabialiśmy ten rysunek i wieszaliśmy na tablicy. Taka to moja pierwsza zabawa, którą pamiętam z dzieciństwa, uwieczniają ją liczne zdjęcia, kiedy to stoimy z naszymi malymi dziełami cali umorusani farbą, ale jakze zadowoleni
![]() |
patinka89 (offline) |
31-01-2013 20:48:21 |
Katowice |
Moją ulubioną zabawą z dzieciństwa było zabawa w chowanego po ciemku. Bawiło w nią się tak, że gasiło się światło i się chowało, aby było wesoło i żeby było trudniej znaleźć osobę, która się schowała. Przy tej zabawie było bardzo dużo poczucia humoru oraz świetna zabawa . Przy tej zabawie, świetnie mijał mi czas. Szybko się odprężałam i spędzałam miło czas z moimi rówieśnikami jak i rodzicami . Każdy miał wówczas masę energii na tak świetną zabawę.
|
izabela_szczendor (offline) |
01-02-2013 00:10:16 |
Świnoujście |
Witam.
Ja dopiero teraz mając dwóch synków,przypomniałam sobie o barrrrrdzo starej(tak myślę)ale ciągle na czasie i tak samo wywołującej uśmiech na twarzy bobasa, zabawie. A mianowicie mam na myśli "Bujanie na nodze". Polega ona na tym (to dla tych co nie znają)że osoba dorosła siada,na krzesełku lub fotelu,oczywiście jeżeli jest się na świeżym powietrzu z dzieciaczkiem,może być mureczek,lub ławeczka lub cokolwiek innego,byleby chociaż w małym stopniu wygodnego(dla osoby dorosłej) gdyż następnie trzeba założyć nogę na nogę i łapiąc maluszka za rączki,sadza go sobie na nóżkę i buja, ![]() Śmieję się,bo pamiętam jak dziadziusia terroryzowałam tą zabawą.Wtedy nie rozumiałam tego,że no jak dziadziusia może nóżka bolec,przecież to jest moje "buju-buju",ale teraz gdy tylko usiądę z założonymi nogami to już mój trzylatek Tomaszek dopada"buju-buju",a i czasem sie jeszcze zdarzy,że siedmioletni Karol podbiegnie i mówi -"Mama pamiętasz???buju-buju,haha"Ja pamiętam doskonale i moje nogi chyba też nie zapomną,hihi. Kochany dziadziuś. Pozdrawiam. |
emiilia88 (offline) |
01-02-2013 02:22:29 |
Nowa Sól |
Hmm... pierwsza zabawa, pierwsza jaką pamiętam, siedzę i myślę... i wymyśliłam
![]() ![]() ![]() ![]() |
izabela_szczendor (offline) |
01-02-2013 05:01:05 |
Świnoujście |
Również, odkąd sięgam pamięcią , uwielbiałam sie z siostrą bawić w dom . Jak chodziliśmy jeszcze do przedszkola, mama pracowała do puzna, wiec odbierała nas babunia.Lecz babcia jak to babcia obiad dała , trochę sie pobawila ( najczęściej malowalysmy coś farbami albo kolorowanki uzupelnialysmy) Potem babunia już zmęczona była, wiec z siostrą bawilysmy sie "dom". Ale gdy wychodziłysmy na dwór z babcia to często angażowalysmy ją do roli " klientki sklepu ze wszystkim" i bawilysmy sie w " Sklep" gdzie sprzedawalysmy wszystko- piasek jako cukier, patyczki ( w zależności jaka grubość ) od paluszkow po kiełbaski :-) Super zabawa a i często dołączaly sie inne dzieci:-)
|
Ewelusia22 (offline) |
01-02-2013 05:38:37 |
Bratian |
Moja pierwsza zabawa.? niby pytanie banalne, lecz chyba też skomplikowane
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
patinka89 (offline) |
01-02-2013 08:49:17 |
Katowice |
Jeszcze kilka mi się zabaw przypomniało
![]() ![]() Zawsze jak pamiętam bawiłam się z rodzeństwem w dom ![]() ![]() ![]() ![]() Albo Jak bawiliśmy się w robienie jasełek ha ja byłam Marią brat Józefem lalka Jezusem a reszta zabawek to byli inni i występowaliśmy przed rodzicami ha . I pamiętam jak bawiliśmy się w szkole ![]() Ostatnia już to też chyba każdy pamięta he bawiliśmy się w sklep z karteczek robiliśmy pieniądze ![]() ![]() Już ostatnia jak bawiliśmy się z rodzeństwem i rodzicami w dom ![]() |
domilika (offline) |
01-02-2013 09:41:25 |
Warszawa |
U mnie zawsze bylo zaslanianie twarzy rekami z tekstem "nie ma mamy" i odslanianie z radosnym "jeeest" albo klasyczny "idzie rak"
[link widoczny po zalogowaniu] [link widoczny po zalogowaniu] |
lilithbb (offline) |
01-02-2013 09:51:56 |
aaa |
Niemowlęcych zabaw niestety nie pamiętam. Za to miałyśmy z mamą swoją ulubiona grę. Wybierałyśmy jedno długie słowo i kto z niego ułozył najwięcej innych słów wygrywał.
Moja mama miała dużo takich gier w zanadrzu, druga gra która pamiętam (bardzo lubiana przez nas) to zgadywanka "zgadnij o czym myślę". Mama wybierała sobie jedną rzecz a my zadając pytania musiałyśmy odgadnać o czym pomyślała. Oczywiście kto pierwszy ten lepszy ![]() |
Edyta24 (offline) |
01-02-2013 09:52:17 |
Dobrzyn |
Stare zabawy z czasów Mojego dzieciństwa, a prawdę mówiąc Moich rodziców i dziadków były i są niezawodne do dnia dzisiejszego w naszej rodzinie. Rodzice codziennie starali sie aby każdy dzień był nową przygodą, aby każdy przynosił NAM nowe wrażenia. Uśmiechy gdy bawiliśmy się razem czy tańczyliśmy były nie do opisania.
Do dnia dziesiejszego pamietam zabawy w : „Kosi kosi łapki..." „Idzie kominiarz po drabinie…", czy "Chodzi lisek koło drogi…” ![]() Ogromona radość sprawiały nam jednak zabawy ruchowe z moim rodzeństwem, gdzie dołączali się chetnie rodzice. Ciuciubabke i jej słowa : Stara, ślepa ciuciubabka po omacku chodzi, Szuka poczciwego dziecka, co ją oswobodzi, Ciuciubabko, chodź tu bliżej, bardzo cię prosimy, Dotknij kogoś, zgadnij kto tu, a wnet cię puścimy. Pamietam doskonale, tak jak zabawa w : Stary niedźwiedź mocno śpi, stary niedźwiedź mocno śpi, my sie go boimy, na palcach chodzimy, jak sie zbudzi to nas zje, jak się zbudzi, to nas zje. Pierwsza godzina niedźwiedź śpi, druga godzina niedźwiedź chrapie. trzecia godzina niedźwiedź łapie! Teraz Moje dzieci codziennie poznają coś nowego ze "starych zabaw", albo na nowo poznajemy Razem to co już było widziane moimi oczami. A wszystko to dzieki Moim kochanym Rodzicom którzy pozwolili mi cieszyc sie dzieciństwem wspólnie z rodzeństwem, znajomymi oraz nimi samymi ![]() |
dariagaca (offline) |
01-02-2013 10:23:44 |
Świecie |
Jedną z pierwszych zabaw, które pamiętam to robienie pieczątek z ziemniaków. Potrzebne: ziemniaki, farbki, kartka.
Przecinamy na pół ziemniaki w ten sposób, żeby powstała gładka powierzchnia. Wycinamy wzorek. Następnie malujemy ziemniaka farbami i odbijamy na papierze. Mama wycinała mi wzorki w ziemniakach jak miałam około 3 latka, była niezła zabawa ![]() |
staraczkaKLA (offline) |
01-02-2013 10:37:22 |
|
jako mała dziewczynka czesto byłam zOstawiana pod opieke prababci Marysi. Razem z nią bawiłysmy sie w chowanegp( bo przeciez jak zamnkełam oczy to mnie nie było) i w moja ulubiona zabawe któa najmilej wspominam ENCY-PENCY w której ręcy. potrafiłam z nia cały dzien spedzic na wersalce z rekami z tyłu i krzyczałysmy na zmiane ency pecy w której recy
![]() ![]() ![]() ![]() jako trochestarsza dziewczynka bawiłam sie w Misia Uszatka, tego z klapnietym uszkiem ![]() |
catrinka (offline) |
01-02-2013 11:44:19 |
Godziesze Małe |
Będąc małą dziewczynką dużo czasu spędzałam u dziadków. Rodzice pracowali, my mieszkaliśmy w centrum miasta, gdzie jedyną atrakcją był trzepak i obkupkane kępki trawy, bo trawnikiem tego nazwać nie można było. A u dziadków cisza, spokój, park i las w pobliżu, przepiękny plac zabaw i zapachy wsi - życie jak w bajce. Zawsze można było liczyć na jakiegoś kompana do zabawy, a to w chowanego, a to w grę w warcaby, którą wręcz uwielbiałam i zawsze ogrywałam Dziadziusia. Jednak nie zapomnę zabaw w kuchni, pełnej jakże wtedy interesujących przedmiotów: garnków, pokrywek, mąki. Babcia, choć zapewne ta zabawa nie bardzo jej się podobała, pozwalała mi na takie szaleństwa. Robiłyśmy razem ciaćko blaćko zwane wtedy kluskami, piekłyśmy ciasta z kawałka papieru i kilku wysypanych nasion oraz oczywiście mąki. Robiłyśmy koktajle z wody i wszystkiego co wpadło w rękę.Babcia dzielnie próbowała, choć obecnie zastanawiam się jak bardzo musiała mnie kochać, że nie bała się niestrawności i zatrucia.
Z Dziadziusiem natomiast uwielbiałam rysować na szkle. Nie wiem skąd, ale zawsze miał pod ręką farby plakatowe, pędzelki i obrobione szkło. Moje "arcydzieła" raczej Picassa nie przypominały, raczej były to nieudolnie namalowane bohomazy, ale zawsze cieszyły się wielką aprobatą dziadków. Do dnia dzisiejszego straszą dziadziusiowy pokój. Każdy nowy obraz był nagradzany czekoladowymi medalami, które do tej pory nie wiem, gdzie były chowane. Wbrew pozorom wiele czasu spędzałam też w domu, w którym również spędzało się miło czas. Jak już wyżej wspomniałam Rodzice pracowali i nie zawsze mieli dla nas tyle czasu ile by chcieli, ale gdy tylko byli w domu poświęcali nam się w 100%. Sięgając pamięcią wstecz tyle ile się da wracają mi wspomnienia zabaw z Tatą tylko na dworze. Na pewno bawił się z nami też w domu, ale widocznie nie było to coś nadzwyczajnego i nie przebiło zabaw na dworze. Na wolne czekałyśmy z siostrą z ogromną niecierpliwością. Wiedziałyśmy, że Tata wymyśli coś, co nas zaskoczy i wymęczy. Często zabierał nas na wycieczki rowerowe nad zalew jakieś 10 km od domu. Dzielnie pedałowałyśmy i nigdy nie narzekałyśmy na zmęczenie. Górki, pagórki i kręta droga nam nie przeszkadzała. Tata był i było to najważniejsze. Zabierał nas do parku, gdzie karmiliśmy kaczki, zimą jeździliśmy na łyżwach i sankach, a jesienią wracałyśmy z ogromnymi zbiorami kasztanów i liści. Robił też przepiękne i najdziwniejsze jakie widziałam zamki z piasku w naszej balkonowej piaskownicy. Wiele dzieci nam zazdrościło, bo na podwórku wprawdzie piaskownica była, ale oprócz odchodów psich nic nie było. Jednak takich dni na prawdę było mało. Tata był zawodowym kierowcą i jeździł po całym kraju. Uwielbiałam z nim wsiadać do służbowego samochodu i jechać w siną dal. Tata pokazywał mi różne ciekawe miejsca, zabierał do zoo i na lody, a podczas drogi opowiadał cudowne historie. Wiele się przy nim nauczyłam. Pierwsze słowa w obcym języku, nowe zwierzątka, nazwy samochodów, drzew, roślin. Zabawy z Mamą też były ciekawe. Uwielbiałyśmy jak Mama czytała nam książki- a my z siostrą później odgrywałyśmy przedstawienia. Miałyśmy nawet zamek zrobiony z kartonu i kukiełki. Dzisiaj, czytając i przeglądając książki z moimi dziećmi wiele bajek mówię z pamięci, bo pamiętam je właśnie z czasów dzieciństwa. Mama przepięknie śpiewała i robiła to dość często. Głos Mamy był nieziemski, a nasz do pięt Jej nie dosięgał, ale nie przeszkadzało Jej jak wychodziły z naszych buzi nieczyste dźwięki. Uwielbiała patrzeć jak śpiewamy na koncercie czy akurat nagrywamy płytę w music story. Często z Mamą robiłyśmy prace plastyczne, a to malowane na kartce, a to lepione z plasteliny, a innym razem robienie czegoś z niczego. Trafiłyśmy akurat na czasy, w których nie było za dużo zabawek, nigdy nam ich nie brakowało, bo zawsze Ktoś ciekawie zajął nam czas, a jeśli już coś bardzo chciałyśmy miałyśmy strugane z drewna lub robione z zapałek. Nie pamiętam z dzieciństwa nudy i braku zajęć. Zawsze coś się robiło i miło spędzało czas. Wspomnienia cudownych zabaw z dzieciństwa zostaną w mojej pamięci do końca moich dni i o jeden dzień dłużej. Teraz staram się, by dzieciństwo moich dzieci było tak samo emocjonujące jak moje. Zapraszam na mojego [link widoczny po zalogowaniu] Bardzo prosimy o codzienny głos Wielkie Małych Arcydzieła i nasze jeże [link widoczny po zalogowaniu] [link widoczny po zalogowaniu] |
kasiag121 (offline) |
01-02-2013 12:52:00 |
|
![]() ![]() [link widoczny po zalogowaniu] [link widoczny po zalogowaniu] |
Lidia20LC (offline) |
01-02-2013 15:33:55 |
Mławka |
Zabawa, która zapładła mi w pamięć z dzieciństwa, to zabawa z moim rodzeństwem w szkołę
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
marta_kotas (offline) |
01-02-2013 18:00:06 |
|
Pierwszą zabawą jaką pamiętam była zabawa w którą bardzo chętnie bawiłam się z moją babcią. Ona miała trochę mniejszy zapał do tej zabawy ale bardzo mnie kochała i się ze mną w nią bawiła. Zabawa polegała na stawianiu mojej dziecięcej taczki na środku pokoju. Taczka stanowiła swojego rodzaju przeszkodę na około której z babcią się goniłyśmy. To znaczy babcia goniła mnie. A żeby było fajniej ja biegałam na nogach a moja babcia na czworaka. Wyobraźcie sobie ten widok - mała, rozchichotana dziewczynka uciekająca przed czworakującą babcią. Zabawy było co nie miara i mogłam bawić się w to bez końca. Babcia szybciej miała dość...
|
werka777 (offline) |
01-02-2013 19:52:23 |
Krostoszowice |
Z mojego dzieciństwa pamiętam sporo. Jednakże wiele z tych wspomnień to szpitale, w których spędziłam sporo czasu z nadzieją, że nie stracę wzroku. Moje nadzieje spełniły się, a to dowód na to, że warto wierzyć i być wytrwałym. Ale nie o tym chciałabym teraz opowiedzieć. Od zawsze mieszkałam na wsi. A więc pomysły dotyczące zabaw były naprawdę różne i nic nie stało na przeszkodzie tego, aby je realizować. Pamiętam jak kiedyś z kuzynem obserwowaliśmy pewną starszą panią, która wyprowadzała na łąkę krowę. Teraz w mojej miejscowości takich zwierzątek już zobaczyć się nie da, bo ludzie zrezygnowali z hodowli bydła i uprawy pól. Ale kiedyś było tego sporo. Nie wiadomo czemu postanowiliśmy, że stworzymy własną zabawę, którą nazwaliśmy "krową". A że kuzyn był o rok młodszy, to on musiał odgrywać rolę tytułowego zwierzaka. Zawiesiłam mu na szyję łańcuch, zaś z napompowanej, gumowej rękawiczki wykonane były wymiona, które umieszczone były za gumką spodni. Kuzyn poruszał się po czworakach, a ja prowadziłam go na tym łańcuchu aż doszlismy na łąkę. Tam przez jakiś czas moja "krowa" się pasła, a później, kiedy już była najedzona, udawałam, że ją doję. I pomimo tego, że my traktowaliśmy całą zabawę bardzo poważnie, to widzący nas starsi sąsiedzi mieli z nas spory ubaw. Do dzisiaj mamy co wspominać.
|
kami220 (offline) |
02-02-2013 06:12:14 |
Dębowiec |
My również mieszkamy w miejscu, gdzie wokół las, pola - więc czas spędzałyśmy głównie na świeżym powietrzu. Zabaw, które małym dziewczynką przychodziły do głowy było co nie miara! Miałyśmy bardzo duży plac więc najczęsciej bawiłyśmy się tak, że jesteśmy jakby na bezludnej wsypie, tylko My z siostrą, obie. Płot to jedyne, co Nas ratuję. Wokół wszędzie był ocean. Naszym zadaniem było przejść wokół całego płotu (na dole był taki malutki murek, co znacznie Nam ułatwiało przemieszczanie się).
W momencie, gdy któraś z Nas się zachwiała, dotknęła nogą trawy, co w naszym rozumieniu oznaczała, że wpadła w tarapaty, więc należało ją czym prędzej ratować! Druga, choć była dalej bądź miała jeszcze spory kawałek do przejścia musiała ratować siostrę, by to nie wpadła to oceanu. Druga część płotu obrosła dość dużymi krzakami, co stanowiło dla Nas kolejną przeszkodę! Oh ile było zachodu, aby przedrzeć się przez te zarośla. Krzyczałyśmy w niebogłosy 'siostro uważaj, jeszcze tylko kawałek, nie daj się'. Sąsiędzi, a także przejeżdzający ludzie szeroko się do Nas uśmiechali, chyba mieli z nas niezły ubaw. Nam kiedy już udało się pokonać wszystkie przeszkody, a wymyślałyśmy ich jeszcze więcej na koniec śpiewałyśmy wymyślony przez starszą siostre krótki wierszyk, który pamiętam do dzisiaj: Hej my siostry dwie pokonałyśmy przeszkody te, bezludnej wyspy nie ma już, jesteśmy w domu, najlepiej tu! Jak miło się wspomina te wszystkie zabawy, czas dzieciństwa to piękny czas. |
synthia (offline) |
02-02-2013 17:53:58 |
Boguszów-Gorce |
Moje najwcześniejsze wspomnienie dotyczące zabawy wiąże się z moimi rodzicami, młodszym bratem i super wyprawą.
Przygotowania zaczynały się już po przebudzeniu. Pakowanie plecaczków, przekąski, soki do picia, koce i obowiązkowo czarodziejskie patyczki. Po śniadaniu wyruszaliśmy na wielką wyprawę do lasu. Cztery kilometry (w jedną stronę ) dla takich maluchów to ogromny wyczyn. Całą drogę do lasu śpiewaliśmy piosenki i uczyliśmy się nowych wierszyków pod czujnym okiem mamy. Po drodze mijaliśmy ogromny most, zawsze zatrzymywaliśmy się tam na chwilkę i bawiliśmy się w szukanie echa. Jedna osoba (zazwyczaj mój tata - z głosem tygrysa) wołał z ukrycia echoo-echoo-echoo a my idąc za głosem musieliśmy go odnaleźć. Potem mijaliśmy spływającą z gór rzekę - wtedy wydawało nam się, że to największy wodospad na świecie. Mama prosiła żebyśmy wsłuchali się w dźwięk płynącej wody i opisali z czym nam się to kojarzy i jak naszym zdaniem brzmi. Dochodząc do lasu wyciągaliśmy nasze czarodziejskie patyczki i stukając po ziemi wołaliśmy "grzybki, gdzie jesteście". Po tak wyczerpującej podróży zatrzymywaliśmy się na polanie i leżąc na kocach robiliśmy sobie piknik. Jeśli było bardzo ciepło mama zawsze pozwalała nam chodzić gołymi nogami po mchu. Wyprawy były tak wspaniałe, że przeszły do historii, a wszystkie dzieci z całej rodziny przyjeżdżając w odwiedziny czekały na nie z utęsknieniem. Dziś sama mam 3-letniego Synka i robię dokładnie to samo co kiedyś moja mama, chodzimy na tą legendarną wyprawę dokładnie ta samą trasą. Za dwa miesiące na świat przyjdzie moja córeczka i już nie mogę się doczekać kiedy pójdziemy całą rodziną na wycieczkę. |
Glamourka (offline) |
02-02-2013 18:03:52 |
Florencja |
Pamiętam jak pewnego dnia moja mama zostawiła mnie i moją młodszą siostrę pod opieką cioci, która była już w podeszłym wieku. Ciocia nie była zbyt twórcza w wymyślaniu zabaw, więc tego dnia musiałyśmy radzić sobie same. Naszą uwagę przykuły wielkie, napchane pierzami poduchy. Jedno słowo - wojna i wszystko jasne. Miałysmy nisamowity ubaw rozdzierając je i rzucając się nimi. Nie muszę chyba dodawać, że po 'wojnie' cały pokój był pokryty białym puchem
![]() ![]() Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-02-02 18:05 przez Glamourka. |
mama_alusi (offline) |
02-02-2013 18:50:45 |
Kętrzyn |
Moje najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa wiążą się z jednym tajemniczym słowem „bawionko”. Dla niewtajemniczonych zaraz wyjaśnię, o co chodzi! To miejsce, w którym ja i moje siostry poznawałyśmy tajniki kulinarnego świata, ale chyba też można powiedzieć, że życia rodzinnego. To pewnego rodzaju domek, skrytka, nasze tajemne miejsce, do którego wstęp mieli tylko wybrani...
Najważniejsze było znalezienie odpowiedniego miejsca. Najlepiej między drzewami, żeby można było pomiędzy gałęziami wcisnąć deseczki na półki. A ile było radości, jak mama dała jakiś stary dywan, albo dziurawy garnek, nam wszystko się przydawało. Z perspektywy czasu nasze bawionko, było jak małe śmietnisko, znosiłyśmy tam dosłownie wszystko, co udało nam się uchronić przed wyrzuceniem! Czekałyśmy tylko aż coś w domu się uszczerbi, połamie lub zniszczy! W bawionku powstawały nasze pierwsze potrawy. Może nie do końca nadawały się one do zjedzenia, ale wyglądały naprawdę apetycznie i pomysłowo. W naszym domku zastosowanie miały szyszki z lasu – stawały się jajkami niezbędnymi do pieczenia ciasta z piasku i wody. Wypieki zawsze przyozdabiałyśmy małymi listkami brzozy i kolorowymi płatkami kwiatów. Ciasteczka wykrawane z foremek do piasku układałyśmy na blaszanym daszku, gdzie piekły się jak w najlepszej kuchence z termoobiegiem. Kulinarnej fantazji to i Pascal by nam dziś pozazdrościł, gdyby widział nasze gołąbki zrobione z liści łopianu z farszem z czarnej ziemi ze świeżego kretowiska z odrobiną niebieskich płatków chabru. Nie jedna kolacja w naszym bawionku niczym w najlepszej restauracji obfita była w kawior- z czarnego bzu i kieliszek wytrawnego wina z deszczówki z zerdzewiałej rynny. Stolik – najczęściej drewniana skrzynka ozdobiony był bukietem kwiatów ukradzionych z maminego ogródka! Oczywiście był i obrus ze starego worka i wazon ze słoika! Luksus dla wymagających po prostu! Pamiętam też suszone na dachu grzyby ponawlekane na nitkę, pewnie w większości niejadalne, ale to się nie liczyło, przecież nie jadłyśmy ich naprawdę, tylko tak na niby! Ale przedtem po kryjomu trzeba było po nie pójść do pobliskiego lasu, wszystko w konspiracji i potajemnie! A zielone mirabelki, no jak nie wrzucić ich do słoików i zalać wodą, zawekować. Przecież prawdziwe gospodynie muszą zrobić zapasy na zimę. Słońce czy deszcz potrafiłyśmy spędzać tam całe dni, a to pichcąc, a to bawiąc się w gości, w rodzinę… Ale miałyśmy fantazję! hehe To były piękne czasy i szkoda, że nie wrócą… Trochę tych wspomnień jest, mogłabym pisać i pisać… Ach! Aż jakoś tak od razu miło na sercu się zrobiło! Mam nadzieję, że moja córcia będzie miała takie cudowne wspomnienia z dzieciństwa, że zabaw z wyobraźnią nie wyprze TV i komputer! |
kamcia83bm (offline) |
02-02-2013 20:20:30 |
Czułów-Papiernia |
Na pierwszym miejscu gra w klasy, skakanie w gumę, podchody, bierki, wyliczanki, - to na tych grach się wychowałam i właśnie te pamiętam najbardziej
![]() ![]() ![]() |
violinka07 (offline) |
02-02-2013 21:51:44 |
Ruda Śląska |
Mialam wtedy 5lat i bardzo czekalam na rodzicow ktorzy byli wtedy w Austrii poniewaz mieli mi przywiezc lalki blizniaki chlopczyka i dziewczynke i mialy robic siusiu do nocniczka lub pieluszki ...kiedy w koncu przyjechali okazalo sie ze tacie nie podobal sie chlopczyk i tym sposobem zostalam mama slicznej zielonookiej Soni ktora po nakarmieniu butelka z woda zaczela robic siku ...miala ciemne wloski i mrogajace oczka z rzesami a w swoim wyposazeniu miala 3 roznej pojemnosci butelki rozowy nocniczek ,sukienusie z rozowo zolte kwiatuszki,bialy kaftanik i rozowe spioszki...potem babcia uszyla mi dla nie sukienke i posciel do wozka i wszystkie dziewczynki na spacerach zagladaly zazdrosnie do mojego wozka...uwielbialam sie nia bawic z rok starsza kolezanka bo obie bylysmy jedynaczkami ona byla mama Soni a ja babcia i zawsze zabawa zaczynanala sie od jej porodu (zawsze ja odbieralam-nawiasem mowiac potem zostalam położna) a potem byly cwiczenia macierzynstwa codzienna kapiel karmienie przwijanie spacery...mam ja jeszcze do dzis w calkiem dobrym stanie ale odpoczywa czekajac moze na wnusie...teraz jestem niania 4mcznego Maluszka i uwielbiam wymyslac mu przerozne zabawy i zabawki...choc jest jeszcze taki maly ale glowe ma pelna pomyslow takze na pozniejszy czas
|
sloneczko1826 (offline) |
02-02-2013 21:57:37 |
Toruń |
Pamiętam jak każde zimowe wieczory ja razem z moim starszym bratem i rodzicami siadaliśmy przy stole i graliśmy w bierki lub też dzieliliśmy sie na grupy ja z tata a brat z mama i gralismy w karty było przy tym dużo smiechu i zabawy sa to jedne z najpiekniejszych mich wspomnien z dziecinstwa
![]() [link widoczny po zalogowaniu] [link widoczny po zalogowaniu] [link widoczny po zalogowaniu] |
magda_rych (offline) |
03-02-2013 21:33:18 |
Kraków |
Najmilej z dzieciństwa wspominam zabawy z babcią w kuchni przy pieczeniu ciasta. Pozwała mieszać, ugniatać, próbować. Ile śmiechu przy tym było... Dzięki tym zabawom bardzo lubię piec. Co prawda mam synka (6-miesięcznego), ale w przyszłości poprzez zabawę mam zamiar nauczyć go gotować
![]() |
akuc7 (offline) |
03-02-2013 23:41:08 |
Krzeszowice |
Moje wspomnienia dot. wyśmienitej zabawy z dzieciństwa to rodzinny kulig. Jechaliśmy sobie przez las, tata jechał traktorem, my za nim sankami i cała kupa zabawy była kiedy drugie sanki się odpieły i cały kulig został w lesie a tata traktorem i mama na pierwszych sankach za nim pojechali sobie dalej sami
![]() ![]() |
A_M_82 (offline) |
04-02-2013 11:57:52 |
Poznań |
Dokładnie pamiętam jak popołudniami po obiedzie mama sprzątała w kuchni a ja na stole przygotowywałam blok, pędzle, farby, kredki... Ustalałyśmy sobie, co będziemy malować czy wycinak, czasem wspólnie robiłyśmy jedną pracę. Przy tym rozmawiałyśmy co minionym dniu oraz o planach na najbliższy czas. .. aż zatęskniłam za tymi beztroskimi godzinami ..
![]() |
nikamika (offline) |
04-02-2013 13:05:29 |
Kraków |
Najbardziej z dzieciństwa zapamiętałam, kiedy pewnej zimy tata zabrał mnie i moją siostrę na sanki (zimę z dzieciństwa pamietam zawsze jako białą, ze śniegiem po kostki, a nasze ubrania to kombinezony i czapki-kominiarki, z których do dzis się jeszcze śmiejemy). Nie zapomnę wtedy naszych pisków przy zjazdach z górki i śmiechu przy wywrotkach. Po powrocie mama przygotowała nam miski z ciepłą wodą do moczenia nóg (pewnie wtedy zmarzłyśmy). Ale było opowiadania mamie przy tym moczeniu ....
[link widoczny po zalogowaniu] [link widoczny po zalogowaniu] |
Globalne
Wątki: 5884, Posty: 1461119, Użytkownicy: 73602.
Ostatnio dołączył/a Login1234.
Statystyki tego forum
Wątki: 502, Posty: 31823.