rss wpisy: 73 komentarze: 16

Bez kawy :)

Wygląda na to, że będę mamą :):)
  • Utworzono: 2012-10-01

    Czy to już blisko?

    Czy to już naprawdę statnia prosta? Już nawet nie mogę powiedzieć "zostały mie dwa miesięce", nie mogę nawet powiedzieć "został mi miesiąc". Co więcej chociaż mój termin wypada na 23 października to nie jestem pewna, czy ,mogę powiedzieć, że zostało mi kilka tygodni poniewaz mam przeczucie, że moje dzieciątko urodzi się najpóźniej 18go. Skąd to przeczucie? Nie wiem. A datą która od początku siedzi mi w głowie jest 14 października. Ciężko mi w to wszystko uwierzyć. Cała ciąża zleciała mi niwiarygodnie szybko i dość... przyjemnie :) Niech tylko finish będzie taki i niech malutka urodzi się zdrowa. Nie moge powiedzieć, że nie mogę się doczekać. Mam obawy. Czekam z nutką strachu i podekscytowania. Nosząc ją pod serduchem mam ją cały czas na oku;) To już tak bliziutko.... nasza mała Księżniczka. 

     

    :*

  • Utworzono: 2012-09-24

    Dzień kolejny

    Jest niedzielny wieczór, a ja spędzam go samotnie… na oddziale położniczym. Jednak nie wypisali mnie do domu. Pani Doktor ładnie mi wytłumaczyła, że lepiej zostać na obserwacji, że porobią mi jeszcze badania itd. W sumie racja. Tu w jednym miejscu, w ciągu 3 dni miałam mnóstwo badan, których nie zrobiłabym siedząc w domu. Słucham codziennie serduszka Małej. Mąż mojej współlokatorki zwrócił mi uwagę na jeszcze jedno- podobno szpital dostaje zwrot za pacjenta dopiero, gdy ten jest na oddziale 3 dni. Nie wiem ile w tym prawdy. Ale przy okazji przypomniało mi się, że ja też dostanę pieniążki z ubezpieczalni. Zawsze przyda się to na coś dla mojej Kruszynki.
    Dziś przed badaniem KTG siedziałam sobie grzecznie na krzesełku przed salą porodową. I słyszałam. Słyszałam ostatnie 10 minut porodu! Potworny krzyk, a na koniec płacz maleńkiego nowonarodzonego dzieciątka. Byłam jedną z pierwszych osób, które je usłyszało. Przerażanie zmieniło się we wzruszenie i aż puściły mi łzy. Podeszła do mnie pielęgniarka i pyta „Co? Wystraszyła się Pani?” Ja jej, że trochę tak i że się wzruszyłam. A ona mi, że mam się nie przerażać, że różne kobiety w różny sposób dają upust swojemu bólowi. Niektóre krzyczą, niektóre wyją, niektóre klną a jeszcze inna cichutko kwilą. Taki nasz babski urok. Jak tak patrzę na te wszystkie świeżo upieczone mamy to myślę sobie, że ja to jestem na pewno miękka. Nigdy nie miałam do czynienia z bólem nawet takim od złamania ręki. Przy okresie cierpię wiec co ja sobą zaprezentuję w czasie porodu? Nie chcę, żeby pierwsze co usłyszy Kamilka to był krzyk wariatki. Boję się, nie ukrywam, że się boję. Chciałabym, żeby to było tak. Odchodzą mi wody… jadę do szpitala, szybkie badania, rozwarcie na 10cm, skurcze i poród. Godzina i po wszystkim. Żeby za długo nie czekać, nie myśleć, nie bać się. A są inne przypadki…
    Moja dzisiejsza noc była nieprzespana. Najpierw ok. 2 w nocy zaczął się robić jakiś szum na sali obok. Dopiero rano dowiedziałam się, że Pani z którą kilka godzin wcześniej czekałam na badanie – urodziła. Wygląda więc, że poszło jej szybciutko. W ogóle oddział zapełnił się tak, że już podobno nie ma miejsc. Porodów wczoraj w nocy było na pewno kilka. Maleństw się mnoży, a ja to wszystko widzę. I gdzie niby ten niż demograficzny? Czy może jednak moja Kamilka będzie chodzić do szkoły do klas przepełnionych jak moje po 34, 36 osób? Fajnie by było Polsko rośnij w siłę… gdyby tylko warunki dla kobiet były lepsze i państwo zadbało o dobrą opiekę socjalną dla każdej z nas.
    Ale do rzeczy… ok. 4 rano na salę przyszła dziewczyna, jak się za chwilę okazało moja dawna znajoma z czasów dzieciństwa. O 2 w nocy odeszły jej wody. Myślę sobie… pewnie zaraz dostanie skurczy i wywiozą ją na porodówkę. A ona mi „Co ty, pierwszą córkę urodziłam po kilku dobrych godzinach, a na porodówce spędziłam aż 6h”. Nieźle. Cały dzień mogłam ją obserwować. Miała skurcze owszem, ale niezła z niej twardzielka. Zazdroszczę jej tej siły. Każdy skurcz, każdy ból brała na klatę. Rozmawiałyśmy sobie, udzieliła mi kilku rad, potem spała(zresztą ja też- jakoś dało się usnąć przy jej chrapaniu haha)ok 18 30 był u mnie M. rozmawialiśmy z nią, co prawda miała już częste skurcze, ale też jakoś specjalnie nie wyglądała źle. M. mógł poobserwować jak wygląda kobieta oczekująca na poród. Jakoś się z Mężusiem zagadaliśmy, po czym do sali wszedł mąż mojej współspaczki i mówię mu, że nie wiem gdzie Magda, a on mi „no właśnie chyba zaczęła rodzić…” Wyszła po cichutku i już nie wróciła do sali. No to teraz siedzę i trzymam kciuki. Jest prawie 21 czyli już jakieś 3 h już się moja sąsiadka trudzi. Jeśli jej poród potrwa tyle co ostatnio to po północy będę mieć pobudkę. Jedno jest pewne, wyspać nocą to tutaj jest się ciężko. Ale nieważne, będę na sali z małym człowieczkiem, na którego sama też już czekam. Poobserwuję Magdę, może w czymś jej pomogę, a na spanie będzie jeszcze pora.
    Czy mówiłam już, że się boję? Co ja mówię, jestem przerażona. Będę mamą.
    Jutro już naprawdę chciałabym wyjść. Naprawdę. Chcę być w domu, rodzice wracają. Właśnie lecą samolotem. Oby mój Tatuś przeżył to spokojnie.
     

  • Utworzono: 2012-09-24

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    W szpitalu... niestety


    Od kilku dni czułam się nieswojo. Niestrawności połączone z dziwnymi skurczami w górnej części brzucha. Brzuch twardniał, a ja z każda godziną byłam coraz bardziej przerażona. Nie tolerowałam niczego do jedzenia, zwracałam wszystko co udało mi się zjeść (już sam widok jedzenia przyprawiał mnie o dreszcze). W czwartek wieczorem zadzwoniłam do mojego lekarza, który niestety akurat jest na urlopie, żeby się go poradzić. Uznał, że to nie skurcze przepowiadające (myślałam tak ponieważ oczywiście naczytałam się wujka google) tylko raczej jakieś zatrucie. Kazał mi wziąć lekarstwo, a jakby nie pomogło to zgłosić się na izbę przyjęć do szpitala. Niestety tak musiałam zrobić, bo po przyjęciu leku czułam się jeszcze gorzej i równie szybko jak go zjadłam, pozbyłam się go z organizmu. Wytrzymałam do rana, wstałam… wzięłam prysznic i poprosiłam Męża, żeby mnie zawiózł do szpitala.
    Początek 36 tygodnia to jednak mimo wszystko za wcześnie na poród więc nieźle się bałam. Zostałam przyjęta na oddział i wielkim plusem tego jest to, że zrobiono mi dokładne badania USG, KTG, pobrali krew. Na szczęście okazało się, że z Malutką wszystko OK. Uspokoiłam się. Waży już 2400kg i ma się całkiem dobrze u mnie w brzuszku. Jest dobrze ułożona, szyjka macicy się trochę skróciła, ale o tyle ile należy. Słyszałam jej bicie serca, a nawet czkawkę na KTG. Lekarz od razu stwierdził, że mój zły stan musi mieć jakieś podłoże bakteryjne/wirusowe. Dostałam kroplówkę i leki hamujące to. Powiedzieli, ze dobrze, że przyjechałam, że takich oznak w ciąży nie należy lekceważyć. Bóle mogą powodować niepotrzebne skurcze macicy, co może odbić się na dziecku. Mogłam się też odwodnić.
    Jestem osłabiona, ale głównie ciągłym leżeniem i dietą. Jem tylko sucharki, suche bułki i piję hektolitry wody, od której jest mi totalnie niedobrze. Co z dużo to niezdrowo. Rarytasem jest herbata. Gorzka oczywiście. Bóle przeszły, niestrawności też… no może jedynie czasem coś mnie w brzuchu „szczyrknie”, ale myślę, że może mieć to związek z tym, że moje maleństwo się rozciąga i szaleje tam.
    Jest sobota i już bardzo chciałam wyjść. Jednak w domu jest najlepiej. A tu mi nudno. Mimo, że cały czas ktoś mnie odwiedza to wolałabym chociażby poleżeć w domu przed TV, przytulona do M.. Pogoda za oknem śliczna, a ja tu ślęczę. Ani TV, ani Internetu (tą notkę oczywiście też wrzucę na bloga dopiero po powrocie do domu).
    Może jutro mnie wypuszczą. No chociaż nie wiem. Nie chcę się łudzić. Dziś tez miałam nadzieję i klops.
    Pobyt w szpitalu ma jeden spory plus. Mogę poobserwować to, co mnie wkrótce czeka. Widzę, że jest to całkiem spoko opieka nad pacjentkami. Widzę te śliczne maluchy, które ledwo co przywitały świat. Widzę umęczone porodem mamy, które mimo wszystko się uśmiechają. Mogę zweryfikować to, co trzeba zabrać do szpitala-już widzę, że moja torba chociaż pełna, to musi przejść jeszcze remanent.
    Dziś rano najadłam się stresu i przyznam szczerze, że przybyło mi obaw co do tego, jak przeżyje poród i ból z tym związany.
    Po 5 obudziło mnie światło i nowa pacjentka przyjęta na oddział na łóżko obok mnie (do tej pory leżałam sama). Widziałam jak przyjechała po tym jak odeszły jej wody i jak miała się całkiem spoko. Potem przyszły skurcze tak co 15 min, z którymi spokojnie sobie radziła biorąc głęboki oddech i zaciskając zęby. Minęły może z 2 h i zobaczyłam ból spowodowany intensywnymi skurczami i to, że ledwo trzyma się przez nie na nogach, a to dopiero początek. Na porodówkę przeszła przy pomocy męża ok. 10:30, a ok. 13:00 położna powiedziała, że moja współlokatorka urodziła i przenoszą ją na salę kobiet z mamami. (pewnie nie chcieli, żebym zaraziła czymś dzieciątko).Może to i dobrze. Nie chcę chyba raczej widzieć jak kobieta dochodzi do siebie- to niekoniecznie musi być miły widok. Przecież za 4 tygodnie, może trochę mniej sama będę musiała przez to przejść. Im bliżej porodu, tym bardziej się boję i myślę o nim w kategoriach czegoś nierealnego, co jest dla mnie nie do przeskoczenia. Czekam na naszą kruszynkę, ale towarzyszy mi strach o jej stan zdrowia i o to, czy podołam byciu matką.
    Dobrze, że teraz nie urodziłam gdy nie ma moich rodziców. Oni opalają się w słońcu Majorki (zresztą teściowa i ciocia też), a ja kibluję w tych 4 ścianach.
    Naprawdę chcę już wrócić do domu, wziąć długi prysznic i odpłynąć w ramionach mojego nieporadnego [„kochanie to kto mi obiadek ugotuje? ;)”] Męża. Dostanie obuchem w głowę jak nic, gdy Kamilka się urodzi ten mój rozpieszczony drugopołówkowiec.
    Życie weryfikuje też ostatnio znajomości, przyjaciół. Wiem w kim mogę mieć oparcie. Bezapelacyjnie prym wiedzie Lojd. Bez napinki, ze spontanicznością i szczerością w oczach. O lepszej przyjaciółce nie mogłabym nawet marzyć. Mam nadzieję, że będę mogła jej się kiedyś za to wszystko odwdzięczyć.
    Kończę, czekam na Mężolińskiego… coś długo go moja babka na obiadku (tak, tak u babuni na rosołku jest)przytrzymała.
     

  • Utworzono: 2012-09-17

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Czy to naprawdę się wydarzy?

     

    Czy ja naprawdę zostanę mamą? Mam brzuszek, a w brzuszku rusza się mała osóbka i fajnie. Fajnie jest mieć to maleństwo pod kontrolą ... no o ile można kontrolą nazwać to, że się nosi małą dziewczynkę pod serduszkiem i można dbać o siebie, ale interwencja w razie narażenia jej życia?  Brak takiej opcji. Trzeba liczyć na lekarzy i na szczęście. Postuluję o to,żeby brzuch był przezroczyty- żeby mama cały czas mogła widzieć swoje dziecko. Ponadto każda kobieta powinna być od urodzenia wyposazona w magiczną moc uzdrawiania i radzenia sobie ze wszystkim! (Chociaż czy moja mama przypadkiem takiej mocy nie ma? Moze ja ją też zdobędę?)

    Zaczynam czekać. Już stałam się kimś innym. Jestem mamą. gdyby rok temu ktoś mi powiedział,że bawienie się w kurę domową i szykowanie wyprawki będzie dla mnie cudownym przeżyciem... cudowniejszym niż brodzenie nogami w wodzie o pełni księżyca, z piwkiem w ręku gdzieś na Chorwackiej ziemi.....wyśmiałabym go. 

    Czekam. Chcę być mamą. Dobrą mamą. Tylko,żeby tej iskierki w oku nie brakło. Zebym przy zmęczeniu i troskach nigdy nie zapomniała o tym jaka jestem. Żeby mój Mąż widział we mnie zawsze poza mamą i żoną tę beztorską dziewczynę z którą odkrywał wszystko co tylko w miłości i przyjaźni możliwe. 
     

    Mam przeczucie,że urodzę w 38 tygodniu. Oznacza to,że zostały max.3. Ciężko mi w to uwierzyć. 

    Kocham Cię Córeczko.

    A Mężowi...z błyskiemw oku...

    "Brałem wtedy Twoje ręce 
    i kładłem je sobie na twarz.
    A skronie pulsowały gęściej,
    gdy dłonie masowały lędźwie.
    No a na górze szalała burza
    i wiatr z miejsca na miejsce przeganiał piach.
    Kałuże wypiły podwórze do cna,
    a buda ganiała psa."

  • Utworzono: 2012-09-14

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Mała iskierka.

    Jak teraz wygląda moja życie?

    Oczekiwanie pomieszane z radością i niepokojem. Niepokój bierze się ze srtachu o zdrowie Malutkiej. Wygląda na to,że moja ciąża wyglada i przebiega wzorcowo,ale czy mogę być spokojna? Czy strach o zdrowie dziecka towarzyszy każdej przyszłej zakochanej w swojej pociesze mamie? Mój lekarz mówi,że tylko głupcy się nie boją ponieważ nie zdają sobie sprawy z zagrożeń jakie mogą nas spotkać. Co na szczęście nie oznacza,że spotkają. 

    O pracy nie myślę już wcale. Odcięła  się. Zajumuję się domowymi obowiązkami. Piorę, gotuję. Uspokaja mnie to. Odpoczywam w ruchu. Dopiero gdy kręgosłup napina albo Mała zbyt mocno się wierci kladę się na chwilę.

    Mam trochę stresów związanych z uczelnią. Sama sobie na to zapracowałam to mam. Chiałabym cofnąć na chwilę czas o 2 lata w tył i zmienić swoją decyzję. Po ptokach. Co ma być to będzie.

    Dziś jestesmy same w domu. Same tzn. bez Taty. Mężoliński w piłkę kopie i bawi się na festynie pracowniczym. Należy mu się. Kochany ten mój mąż. 

    Ostatnio mam humorki, jestem trochę marudna i czasem odbijam to smobie na nim. Widzę, że często gryzie się w język. Czasem mam tak,że chcę a siłę dowodnić,że ciąża to nie choroba,że jestem samodzielna i silna. A czasem wolałabym,żeby się ze mną ten mój Mąż "cackał", rozpieszczał. Biedny- trafić za mną nie można.

    Ma wyprasowane koszule, kanapki do pracy zrobione, porządek w domu jest. Ma żonę- prawdziwą kurę domową bez ciążowych zachcianek. Chyba musze  przetrenowac i wysłać w nocy po jakieś badziewie;) 

    Nie myślę o porodzie. Myślę o przygotowaniach do przyjścia na świat Córeczki, ale nie o samej czynności rodzenia. Wolę tego nie analizować, bo zbzikuję. Chyba pierwszy raz w życiu przekonam się jak to jest nie mieć kontroli nad swoim ciałem. Może okazać się,że jestem mięczakiem. Jak ten czas leci. Już 35 tydzień. Moja mała może lada chwila przyjść na świat. Jestem ciekawa jak wygląda. czesto ją sobie wyobrażam. 

    Wczoraj mieliśmy małą sesję zdjęciową. Ale mam bandzioch . Wciągnąć się nie da;)

    Kocham Cię mini chinolu mój:*

  • Utworzono: 2012-09-10

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Człowiek demolka

    Jestem spanikowna. Nie przyznam się nikomu, ale dociera do mnie fakt, że to już... to już blisko. Jak my damy radę? Jak ja sobie poradzę? Jestem w domu od kilku dni i ciągle wymyślam sobie jakieś zajęcia. Nie ma czasu na leżenie, na spanie.

    Zaczeło się od tego,że poszam do lekarza i powiedział,że malutka już nie jest taka malutka, bo ma ponad 2200kg. Czyli rosnie jak na drożdżach, a mama w kaczej d.

    Od razu zabrałam mamę na zakupy. Póki co skompletowałam soją torbę do szpitala. Musze nad nią przysiaść i zapakować wszystko co trzeba.

    Kupiliśmy mebelki do pokoju Małej. Zabrałam się za pranie ubranek , które dostałam. Jest ich caly stos. albo i dwa stosy. Musimy się wkrótce wybrać po dalszą wyprawkę dla Kamilki.

    Boję się że z niczym się nie wrobię. Mam przeczucie, że urodzę wczesniej niż jest to zaplanowane. Oby nie duzop wcześniej, bo przeceiż każdy dzień w brzuszku mamy jest ważny.

    Mąż jakby obecny, a nieobecny. Dostanie jak obuchem w głowę jak trzeba będzie mnie na porodówkę dostarczyć. Chyba nie zdaje sobie sprawy ten mój facet,że miesiąc albo 6 tygodni to nie kupa czasu. 

    W tym całym szale tykam się stu rzeczy na raz i psuję to i tamto., Mało brakło i zalałabym dziś pół domu i rozwaliła telewizor. O innyc drobnostkach nie wspomnę.

     

    AAAAAAAAAAAAAA!!!! Muszę być dorosła, a mam wrażenie,że sama wymagam specjalnej opieki.

  • Utworzono: 2012-08-31

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    co...po kim...

    Mam w pracy trochę luzu- koniec miesiąca,piątek...od poniedziałku znów się zacznie masarka. Ale ja juz powoli będę mówić firmie pa, pa;)

    Tak sobie myślę co i po kim Mała mogłaby odziedziczyć. To,że się urodzi zdrowa,śliczna i silna to już postanowione! Inaczej być nie może. A jak wychować ją na dobrego człowieka?

    Chciałabym,żeby po Mężolińskim odziedziczyła te najlepsze cechy: uczciwość, wiarę, szacunek do ludzi, tą cechę, którą ciężko opisać, ale która powoduje,że mojego Mężą ciężko jest nie lubić. Jest pracowity i oddany. Jest lojalny i dużo bardziej opanowany niż ja. Chciałabym,żeby miała jego piękne długie rzęsy, proste jak łopaty zęby i ten błysk w oku dzięki,któemu wygląda na niewiniątko nawet jak coś przeskrobie.

    Po mnie...po mnie to ma być pyskata. Zawsze taka byłam, ale za młodu często się to źle kończyło.Uważam jednak,że w miarę upływu czasu to,że jestem pewna siebie w gadce w wielu rzeczach mi pomogło. Potrafię wiele spraw załatwić i bronić swojego zdania. Oby Kamilka była taka, ale w połączeniu z rozsądkiem. Głupie gadanie nie jest fajne, ale żeby to zrozumieć tzreba dojrzeć.

    Lubię też stawać w obronie innych, tych najwazniejszych w moim życiu. Chciałabym,żeby Mała stała murem za tymi których pokocha. Poza tym mam w sobie sporo sprytu i odrobinę szaleństwa. Niech i to ma po mamusi;) Niech tylko po mnie zamiłowania do jedzenia nie dziedziczy, bo przy pechowej genetyce będzie ważyć tyle co Ciocia J.która właśnie planuje zmniejszenie żołądka ;)

    Po wujku Chudym mogłaby mieć ten kontrolowany luz.... dziwna cecha, któa sprawia,że mam wrażenie,że mój Brat chociaż rozsadnie podchodzi do życia to przejmuje się wszystkim o wiele mniej niż ja. Poza tym jak na faceta to jest bardzo wrażliwy i oddany rodzinie i przyjaciołom.

    Chciałabym,żeby Mała miała fantazję Cioci Oldzi.Żeby odziedziczyła po niej zamiłowanie do muzyki , do górskich wycieczek,których ja nienawidzę.

    Po moich rodzicach UCZCIWOŚĆ, zaufanie do najbliższych i szczerość.

     

    Jeśli Kamila odziedziczy chociaż połowę cech najbliższych dla mnie osób to na pewno będzie dobrym i szczęśliwym człowiekiem. Moja w tym rola,żeby jakoś ją nakirować.

    Ale czy podołam?

     

  • Utworzono: 2012-08-28

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Ostatnie dni w pracy.

    To ju żpostanowione. 5 września mam wizytę u lekarza i planuję wziąć L4. Ebobasowy kalendarz mowi mi,że jestem w 33 tyg. ciąży, a Pan doktror, ze w 32. Niezależnie od tego, który to tydzień chcę już odpocząć.

    Podziwiam kobiety, które prosto z pracy jadą na porodówkę, ale po co?Mam już zastępstwo, dobre ukłądy zszefem, który myśle że i tak docenia to,że z wielkim bandziochem działam na pełnych obrotach. Inne moje ciężarne koleżanki wymiksowały się już z firmy ok 6 misiąca albo wcześniej. Nie mogę szaleć.

    W domu mamy remont, od września przychodzi ekipa od ciężkiej roboty. Mam trochę zmartwień odnośnie finansów. Czekam jak na szpilach na kosztorys, żeby wiedzieć czy wystarczy nam kasy na spełnienie marzeń o własnym kawałku podłogi.

    Do tego piszę pracę. Skońćzyłam juz teorię na 74 stronach. Ciekawe ile promotor odrzuci i czy cokolwiek z tego badziewia się nadaje. Muszę teraz zająć się badaniami.

    We wrześniu muszę jeszcze pozałatwiać sprawy na uczelni, pozbierać zaległe wpisy. Wrzesnień jest też czasem kompletowania wyprawki dla naszego szkraba.

    Jak już wspomniałam kolejną wizytę mam 5 września. Pierwszy raz idę bez Mężolińskiego- wyjeżdża na delegację i już ubolewa,że nie będzie mógł zoabczyć naszej córeczki.

    Nie dociera do mnie,że za półtora miesiąca będę już bez tego brzuchola. Że mała Kamilka będzie tu z nami. Jak sobie poradzimy? Nie wiem kiedy ta ciąża przeleciała. Jeszcze niadawno leżałam w szpitalu i modliłam się, żeby dotrwać do II trymestru. Teraz jest już połowa III, a ja zastanawiam się jak to się satło.że tak się zmieniłam. Że moje życie tak się zmieniło. 3 broawry w piątkowy wieczór, w knajpie ze znajomymi zamieniłam na arbuza i hektolotry wody :) I ani troche nie brakuje mi tego beztroskiego życia. Może dlatego,że jestem zmęczona. Że lubięodpoczywać na lenia- bez spacerów, basenów, spotkań z dużym gronie. jestem leniwą ciężąrówką, ale nie mam do siebie oto pretensji. Widzę,że kobiety ktore cała ciąże spedzaja w domu wymyślaja sobie zajecia- szkołe rodzenia, zakupy, obiadki sratki.... ja mam pełne obroty w pracy. Wstawanie o 5:30 powró o 16:00. Po powrocie niczego innego niż odpoczynku na lenia nie potrzebuję. Stawiam czoła innym obowiazkom chociaz tez leniwie. Trudno. Może Córka pozbawi mnie lenia:)

  • Utworzono: 2012-08-20

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Arbuz i męskie dolegliwości

    Kocham arbuza. I zupę pomidorową też kocham. W domu wszyscy już jej mają dość.

    Ostatnio nie mam specjalnego apetytu. Własciwie tylko arbuz zaspokaja moje zachcianki. Otwieram lodówkę, gapię się 5 minut... zamykam. Czuje głód wiec wypadałoby coś zjeśc. Więc jem to cudo! W ilościach nadprogramowcyh. 1/4 wielkiego arbuza na jedno posiedzenie to minimum. Uwielbiam go i szukam już pomysłu na przezimowanie go. Moze mrożenie? ;)  

    A zupa pomidorowa mmmm... poniedziałek "Patrycja jaką zjesz zupę?" odp. pomidorową..... wtorek " Patrycja jaką zjesz zupę?" odp. pomidorową. I tak do niedzieli.Niestety nie mogę sie nią tak czesto cieszyć jakbym chciała bo najczęstszą odpowiedzią jaką słyszę jest "Skończ z tą pomidorówką!"

    Innych zachcianek właściwie nie mam. No, moze bardziej ciągnie mnie do słodyczy niż na poczatku ciąży. 

    Jestem juz coraz większa. Najpierw idzi brzuch, potem ja. Musiałam zaopatrzyc się w nowe większe staniki. Liczę skrycie, że kiedyś wrócę do starej wagi i do starych cycków:) Jak się uda to założę sobie te namioty na dupę zamiast na biust! Będą w sam raz. Kilka miesiecy temu bardziej nadawałyby sie jako czepek na moja dość pokaźną glowę niż na cycki.

    Chce mi się juz siedzieć w domu. Wiem,że będzie brakowało mi pracy, ale z powodu ciągłego wstawania w nocy do toalety czuję się rano wyczerpana. pobudka o 5:30 rano to nie lekuśka sprawa. Planuję pracować do 5 wrzesnia. Wstępnie chciałam iść wcześniej na L4 ,ale O. wybiera się na urlop i wydaje mi się ,że ne byłoby w porządku nie zajać się jej sprawami w tym okresie. 5go mam kolejną wizytę u lekarza wtedy juz odpuszczę. Wszytskie ciężarne koleżanki z pracy już od dawna siedzą w domu. Jedna od poczatku, druga od 6 miesiąca. chociaz podziwiam kobiety,które chodzą do pracy aż do dnia porodu, ale ja nie mam siły. chciałabym odpocząc. przygotowac się. Dom posprzątac, wyprać i wyprasowac ubranka w pełnym spokoju. Odciać się od wiszenia na telefonie i ciągłego kontaktu z klientami. 

    Zrobiłam dziś listę zakupow. Po kolejnej wypłaci czyli ok 5 tyg. przed planowanym porodem wybieramy się po wielką wyprawkę. Mam nadzieję o niczym nie zapomnieć,żeby naszej Kruszynce niczego nie zabraklo.

    Coraz częściej się boję. O zrowie Małej. O to czy podołam. Czy damy sobie radę. Szalenczo kocham to nasze Stworzenie i chcę żeby było silne i szczęsliwe. Nie mogę doczekac się widoku jej oczek i dotyku małych dłoni. Musi być zdrowa! Musi! 

    Jest owocem totalnej, wspanialej miłości dlatego na pewno będzie szczęśliwa. Już my o to zadbamy!

    Ja i Tata. Szanowny Pan Zet. ktory cirpi na smierelną chrobę objawiającą się bólem.... gardła! W tym okropnym upale leży przykryty kołdrą pod samą brodę. Aż robi mi się gorąco. Cierpi biedak katusze. Tylko tabletki od Teściowej pomagają ;) 

    Nie no, jestem złośliwa, ale chciałabym być bardziej w centrum zainteresowania mojego Męża. A co! akurat mam taką potrzebę, zeby mnie w tej właśnie chwili rozpieszczał,a on leży. Uciekam dziś od niego do innego wyra. Nie chcę ,zeby mała Kamila słuchała pokaslywania i była narażona na jakąś infekcję. A nuż ból gardła przerodzi się w zmutoswaną wersję zapalenia płuc połaczonego z anginą ospą i salmonellą?

    Wiem, wiem.... jestem wredna.

    Kocham Cię Mężu! :) wybacz złosliwości. ( w ramach rekompensaty idę mu zrobić pyszną herbatkę z cytrynką.)

     

     

     

     

     

  • Utworzono: 2012-08-16

    Toczę się:)

    Mama twierdzi,że dobrze wyglądam. Że przybieram w  brzuchhu a reszta stoi w miejscu. Ciekawe na jak długotak zostanie. Ogólnie przytyłam 8 kg do tej pory. Nie czuje się zbyt komfortowo, bo przez zimę też trochę przybrałam(jakies 6 kg,ale to norma u mnie potem latem tracę jak sie ruszam). Normalnie latem waże jakoś 14 mniej niż teraz (a przynajmniej rok temu tyle ważyłąm) więc nie jest to dziwne,że nie czuję się zwinna jak mróweczka.

    Osatnie 3dni spędziłam w domu- wczoraj było święto a pon.i wt. wzięłam sobie urlop na pisnanie pracy mgr. Nadrobiłam trochę,ale powiem szczerze,że wątpię,że ma to ręce i nogi i że zdołam to skońćzyć pisać przed porodem. Tzn skończyć pewnie skońćzę, ale z obroną będę musiała poczekać. Zresztą nie wiem ,czy chcę być magistrem po kierunku,którego nienawidzę. Po studniach, na które mało co się uczyłam, a zdawałam wszystko. Nie ma to jak dzienne studia na ciekawym kierunku. Zaoczne studia chociaż jako wybór zyciowy były dla mnie dobrym posunięciem to jeszcze raz zastanowiłabym się nad kierunkiem i przede wszystkim uczelnią. Ale nie ma co gadać....

    Byliśmy z Mężolińskim w kilkusklepach meblowych.I chociaz nie wiemyjeszcze ,czy poremoncie będzie nas nameblowanie stać to przynajmniej wiemy co się namm podoba.

    Czuję,że ,mam w M. oparcie.Chociaż nienawidzę bólu skurczy w łydkach to uwielbiam jak budzi się w środku nocy ,gdy słyszy,że cierpię i masuje mi nogi.Lubie jak niesmiało całuje brzuch i zagaduje do naszej Kamilki. Widzę,że nie potrafi w taki sposób jak ja wyrażać uczuć, ale po swojemu pokazuje,że chce być tatą i że będzie się starał dobrze spełniac swoje obowiązki.

    Sniła mi się wczoraj Malutka. Śniło mi się,że byłam już mamą. Że tęskniłam za nią. W tym śnie wyszłam z domu i chciałam szybko wracać do córeczki. Czuję już silną więź z tym szkrabem. Jest dla mnie najważniejsza na świecie i oddałabym za nią życie.

    Jesli musiałabym stanąć przed wyborem ja,czy ona to bez wahania przepadnę.

    Marzę o tym,żeby już ją zobaczyć całą i zdrową. Zobaczyć jakie ma oczka i nosek, do kogo jest podobna.

    Jeszcze 2 miesiące. Za 2 miesiące być może już będę poporodzie.

    Cały mój świat się zmienił i będzie zmianiał,ale nie zamieniłabym tego na nic innego.

     


Kwiecień 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          
  • Avatar

    Kami (Kamila)

    Urodziny: 17.10.2012

    Imieniny: 31.5

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj