rss wpisy: 106 komentarze: 222

Mamy oko

Jestem mamą. I mam oko na różne sprawy - te związane z dziećmi, z rodziną, z tzw. polityką prorodzinną. Będę o nich pisać tak, jak je widzę. Ten blog to takie "mamy oko" ;)
  • Utworzono: 2010-05-06

    Przyjacielu, ustąp miejsca

    W warszawskich tramwajach, autobusach i w metrze rozpoczęła się kampania informacyjna (społeczna?) pod wdzięcznym tytułem "Przyjacielu, ustąp miejsca". Kampania ma na celu uświadomienie pasażerom (ich baaaaardzo lwiej części), że kobiecie w ciąży, zwłaszcza ciąży zaawansowanej należy ustąpić miejsca siedzącego.

     

    O tym, że potrzebne jest naprawdę solidne uświadomienie, ba - potrząśnięcie sumieniami, przekonałam się kilka lat temu na własnej skórze. Mój wielki brzuch był dla 90 procent współpasażerów zupełnie niewidoczny. Jeśli ktoś ustępował miejsca, to ludzie w średnim wieku, częściej mężczyźni niż kobiety. Dodam, że ostatnie dwa miesiące mojej ciąży przypadły na miesiące letnie, a latem w autobusach i tramwajach (nie tylko warszawskich) jest naprawdę duszno i gorąco. Mało komu przyszło do głowy, że taka ciężarna możę zemdleć i narobić kłopotu...

     

    Tak naprawdę, bardzo żałuję, że konieczne są plakaty i kampanie informacyjne w przypadku tak prostej sprawy, jak ustępowanie miejsca kobietom w ciąży, mamom (i tatom, babciom etc.) z małymi dziećmi i osobom starszym. Czy to nie powinno być oczywiste? Czego młodzi ludzie uczą się w szkole? W domu?

     

    Ech. Chyba się starzeję, bo coraz częściej myślę: - Kiedyś było lepiej. Przynajmniej, jeśli chodzi o ustępowanie miejsca w środkach komunikacji miejskiej.

     

     

  • Utworzono: 2010-04-21

    Kup dziecko, czyli walka z adopcyjnym podziemiem

    Przed weekendem pisałam o adopcyjnych kontrowersjach między Rosją a Stanami Zjednoczonymi. Ale i na naszym podwórku coraz więcej kontrowersji wokół adopcji, i coraz głośniej mówi się o palącej potrzebie doprecyzowania prawa.

     

    W parlamencie trwają teraz prace nad zmianami w Kodeksie Karnym - dotyczącymi m.in. kar za handel ludźmi. Organizacje pozarządowe, działające w obszarze "rodzinnym" (stowarzyszenia rodziców adopcyjnych, organizacje broniące praw dzieci) walczą, by w KK handel dziećmi został uznany za przestępstwo. Na razie - nie jest. Posłowie wprowadzili bowiem zapis, że przestępstwo zachodzi wówczas, gdy handel odbywa się w celu "wykorzystania" człowieka, np. zmuszenia go do prostytucji, zniewolenia czy pobrania od niego organów. A jeśli rodzina płaci za dziecko , adoptuje je i wychowuje już jak swoje własne - przestępstwa (w myśl obecnego prawa) nie popełnia.

     

    Tymczasem regulacje międzynarodowe mówią jasno: handel dziećmi jest nielegalny, bez względu na cel. Dziecko nie może być przedmiotem transakcji.

     

    Tyle regulacje. Oczywiście - nikt oficjalnie nie przyzna, że handluje dzieckiem, nawet jeśli nie grozi mu za to więzienie. Jednocześnie kwitnie "podziemie adopcyjne" - i to całkiem jawnie, w sieci. Adopcja ze wskazaniem (biologiczna matka oświadcza, że chce by dziecko, do którego zrzeka się praw trafiło do konkretnej rodziny) stała się formą zarabiania pieniędzy przez młode (i nie tylko) kobiety, które same siebie nazywają surogatkami, zastępczymi matkami. Chętne do "oddania" dziecka można łatwo wyguglować. Podobnie jak rodziny, które gotowe są je przyjąć. Czytaj - zapłacić.

     

    Jest oczywiste, że jeśli prawo pozwoli na to, by adopcja ze wskazaniem stała się niemal jawnie płatna, ta "normalna" adopcja, przeprowadzana ze wszystkimi procedurami (mającymi przecież chronić dziecko i przygotować przyszłych rodziców do nowej dla nich roli) zacznie zanikać. Dziecko będzie można sobie kupić, jak klapki w sklepie.

     

    Dlatego chyba warto poprzeć kampanię, nagłaśnianą - prowokacyjnie - na stronie KUPDZIECKO.PL

     

    Bo dziecko to nie klapki, nie towar.

  • Utworzono: 2010-04-16

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Actimel nie poprawia odporności

    - Actimel w brzuchu działa, a z brzucha pochodzi 70 procent odporności - od miesięcy wkurza mnie reklama produktu firmy Danone. Nie pierwsza zresztą, bo nie lubiłam również tej z Martyną Wojciechowską, która uczyła "zwykłych Polaków" jak dbać o odporność.

     

    Do dobroczynnego działania Actimela nigdy nie dałam się przekonać. Być może dlatego, że mojej odporności nic nie dolegało. Ale kiedy odwiedziłam z synkiem (zapalenie gardła) naszego pediatrę, i zaczęłam rozmowę o wzmacnianiu odporności, lekarz - któremu ufam - popatrzył na mnie spod oka. - Tylko żadnych actimelów, niech pani zapomni, że one coś dają. Jedyne co wzmacniają to zyski producenta - powiedział.

     

    Uspokoiłam doktora, że nie zamierzałam sięgać po słodki jak syrop jogurt do picia - bo właśnie tym jest osławiony już produkt Danone. Ucieszyła mnie więc wiadomość, że firma wycofuje się z kampanii reklamowych , które posługują się domniemanymi (nigdy nie udowodnionymi) walorami zdrowotnymi swojego produktu.

     

    Przynajmniej w tej sprawie nikt nie będzie mi robić wody z mózgu.

  • Utworzono: 2010-04-16

    Co piąta zabawka niebezpieczna dla dziecka

    O tym, że trzeba uważać na zabawki produkowane w Chinach, wiadomo nie od dziś. Ale jak tu uważać, skoro w Chinach produkowane są niemal wszystkie - nawet najbardziej "markowe"?

    O tym, że faktycznie trzeba uważać, od czasu do czasu przypominają raporty instytucji, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo konsumentów. Właśnie przeczytałam informację, że w ubiegłym roku organy nadzoru w 13 krajach unijnych przebadały 14 tysięcy przypadkowo wybranych zabawek, dostępnych w sklepach. Co piąta nie spełniała wymogów bezpieczeństwa.

    Dwa najczęstsze zarzuty: małe elementy, które dziecko może połknąć oraz toksyczne substancje użyte przy produkcji zabawek. Czyli - nic nowego, bo pojawiają się one niemal we wszystkich raportach dotyczących bezpieczeństwa produktów (nie tylko zabawek zresztą).

    Wydaje się, że czas już na kolejny krok - instytucje zajmujące się bezpieczeństwem konsumentów planują wywieranie nacisków na producentów, którzy sprowadzają towary z Chin. To oni bowiem powinni pilnować, by normy były przestrzegane. Powinni, a nie stoją.

    Ostatecznie więc i tak rodzic, kupując zabawkę, czy ubranko musi kierować się zdrowym rozsądkiem.

  • Utworzono: 2010-04-15

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Becikowe - ważna wiadomość

    Rodzice, którzy po 1 listopada 2009 roku zrezygnowali ze złożenia wniosku o becikowe, bo nie mogli sprostać rygorystycznym przepisom (nie mieli zaświadczenia, że kobieta była pod opieką lekarską od 10. tygodnia ciąży), mogą ubiegać się o to świadczenie, nawet wtedy, gdy już upłynął ustawowy termin 12 miesięcy - poinformował resort pracy. Warunek jest jeden - dziecko musiało przyjść na świat przed 31 października 2008 roku.

     

    Oczywiście prawo do złożenia wniosku mają również ci rodzice, którzy wniosek złożyli, ale becikowego nie dostali, bo nie dostarczyli wymaganego zaświadczenia lekarskiego.

     

    Więcej na temat przepisów o becikowym, które weszły w życie 31 marca 2010 roku można przeczytać w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

  • Utworzono: 2010-04-15

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Trudne dylematy adopcyjne

    Niewiele uwagi poświęcam w ostatnich dniach tematom, niezwiązanym z tragedią w Smoleńsku. Jednak informacji, że Amerykanie nie będą mogli adoptować rosyjskich dzieci , nie mogłam nie zauważyć. Kilka miesięcy temu oglądałam film dokumentalny o rosyjskich domach dziecka. Nie był to obraz optymistyczny, mówiąc oględnie. Fatalne warunki materialne, bieda wyzierająca z każdego kąta to tylko ułamek problemu. Metody wychowawcze przeniesione wprost z najgorszych lat ZSRR, kary cielesne stosowane przez wychowawców, klasyczna "fala" wobec kilkulatków - film był jednym wielkim krzykiem o ratunek dla tych dzieci.

     

    W Rosji na większą skalę niż w innych krajach pojawiły się więc możliwości zagranicznej adopcji. Korzystali z niej również Amerykanie - do dziś. Rosja zamroziła wszystkie procesy adopcyjne, w których stroną są obywatele USA. Bezpośredni powód - niedawno do Moskwy został odesłany samolotem ośmiolatek, któremu adopcyjna mama wsadziła do bagażu list, że odsyła chłopca bo "jest niezrównoważony i ma cechy psychopatyczne".

     

    Rosjanie oświadczyli, że do czasu podpisania umowy dwustronnej, która ureguluje proces adopcji w najdrobniejszych detalach, obywatele USA nie mają co marzyć o znalezieniu dziecka w rosyjskich placówkach opiekuńczo-wychowawczych.

     

    Od razu pomyślałam sobie, że taka umowa powinna obowiązywać już od dawna. Inaczej dziecko może być - bez większych konsekwencji prawnych - odsyłane jak wybrakowany towar, który niezadowolony klient (no bo przecież nie rodzic) może odesłać również po zakończeniu okresu gwarancji. W Polsce niezbyt często dochodzi do zagranicznych adopcji - jakiś czas temu szansę na znalezienie rodziny za granicą miały w zasadzie tylko dzieci przewlekle chore, o których było wiadomo że z niemal 100 procentowym prawdopodobieństwem nie znajdą rodziny w kraju. Ale nie traktuję informacji z "Gazety Wyborczej" tylko jako ciekawostki. Bo to ważny sygnał, jak trudnym i złożonym procesem jest adopcja. Wrócę zresztą do tematu adopcji za kilka dni.

  • Utworzono: 2010-04-10

    ['] ['] [']

    Trudno znaleźć słowa dla wyrażenia tego, co się dziś stało.

     

    Wyrazy współczucia dla wszystkich, którzy stracili bliskich, przyjaciół, dobrych znajomych.

     

     

     

  • Utworzono: 2010-04-09

    Real wycofuje szkodliwe kombinezony!

    Wprawdzie nie wpadam w panikę przy każdym newsie na temat wycofywania ze sklepów szkodliwych produktów, ale jeśli rzecz dotyczy dzieci, przyglądam się komunikatom uważniej. A tym razem sprawa jest naprawdę warta nagłośnienia.

     

    Sieć Real wycofuje ze sprzedaży kombinezony dziecięce . Kontrola wykazała, że zawierają zbyt dużą ilość szkodliwego dla zdrowia kadmu. Każdy, kto przyniesie do sklepu zakupiony już kombinezon, dostanie zwrot pieniędzy - nawet jeśli nie przedstawi paragonu.

     

    Potwierdza się to, co można przeczytać na portalu eBobas.pl - mimo, że obowiązują dość wyśrubowane normy dotyczące bezpieczeństwa produktów przeznaczonych dla dzieci, nie ma dobrych sposobów, by produkty które ich nie spełniają po prostu nie trafiały do sklepów. Jak dla mnie, stawia to pod dużym znakiem zapytania sens istnienia norm - wyrywkowe kontrole wychwycą jeden produkt, a ile pozostanie w handlu?

     

    Rodzicom można doradzić tylko rozwagę w dokonywaniu zakupów. To, że towar znajduje się w dziale dziecięcym, nie oznacza że jest bezpieczny dla dziecka. Niestety.

  • Utworzono: 2010-04-07

    Igranie ze szczepieniami

    Szczepionki prowokują autyzm. Szczepionki mogą spowodować, że dziecko przestanie się rozwijać. Po szczepieniu moje dziecko zachorowało, i przez kilka miesięcy nie mogliśmy zdiagnozować, co mu jest. Kiedyś szczepionek nie było, i dzieci normalnie odchorowywały dziecięce choroby, a teraz firmy farmaceutyczne chciałyby sprzedać ludziom nawet szczepionkę przeciw katarowi - takie (i wiele innych) opinii, mądrości i rewelacji można wyczytać na forach poświęconych szczepieniom, a raczej - antyszczepieniom.

     

    Ruch antyszczepionkowców, rodziców którzy nie zgadzają się na szczepienie swoich dzieci rośnie w siłę - donosi "Rzeczpospolita" . Już od kilku lat w sieci można było zauważyć ten trend. Internet, gwarantujący anonimowość (przynajmniej do pewnego stopnia) wzmacnia radykalizm sądów. I ułatwia komunikację między osobami, których wiele dzieli, ale łączy jedno - spiskowa teoria medycyny.

     

    Przyznaję, że choć jestem zdecydowaną zwolenniczką szczepień, na szczepienie przeciw odrze, śwince i różyczce szłam z duszą na ramieniu. To właśnie ta szczepionka jest oskarżana przez antyszczepionkowców o "wywoływanie" autyzmu. A że sporo buszuję po portalach dla rodziców, natknęłam się na dyskusję "szczepienia a autyzm". Powiało grozą. Nie na tyle, żebym nie chciała szczepić synka. Ale pytanie naszemu pediatrze zadałam. Nie zdziwił się. - Coraz więcej rodziców pyta. Pani przynajmniej nie muszę specjalnie przekonywać - stwierdził, i pokazał mi wyniki dwóch badań przeprowadzonych w ostatnich latach w USA, wykazujących dobitnie brak związku między szczepieniem a autyzmem. I powiedział kilka słów o tym, czym jest autyzm i kiedy się u dziecka pokazują pierwsze objawy.

     

    Kiedy rozmawiam z rodzicami, obawiającymi się szczepienia swoich dzieci (tzn takimi, którzy szczepią, ale z duszą na ramieniu), sięgam po jeden argument. - Kiedyś nie było szczepień? Prawda. Ale kiedyś - i to wcale nie tak dawno - w ogóle nie zajmowano się leczeniem dzieci. Szansę na życie miały tylko te najsilniejsze, obdarowane przez naturę wystarczającą odpornością. Pediatria to stosunkowo nowa dziedzina medycyny, a szczepienia są jedną z jej najmocniejszych broni w walce o życie dzieci. Wystarczy porównać wskaźniki śmiertelności wśród małych dzieci choćby z lat 50. czy 60. i obecne.

     

    Teraz dzieci antyszczepionkowców korzystają z bariery ochronnej, wytwarzanej przez odporność dzieci szczepionych. Nie chcę myśleć, co będzie gdy ta bariera przestanie działać. Czy wrócimy do czasów, gdy szansę będą mieć tylko te dzieci, którym natura nie poskąpiła odporności? Co wtedy zrobią antyszczepionkowcy i kogo oskarżą o epidemię?

  • Utworzono: 2010-03-18

    Pensja dla babci? Czy ja wiem...?

    Młode mamy powinny móc wrócić do pracy. To fakt. Taki sam prawdziwy jak ten, że decyzji o powrocie do pracy i oddaniu dziecka do żłobka (czy nawet przedszkola) wcale nie jest łatwo podjąć. Choćby dlatego, że przynajmniej w pierwszym roku maluch niejednokrotnie więcej przebywa w domu (z mamą, biorącą „opiekę”) niż w przedszkolu. A to niekoniecznie musi się pracodawcy podobać.
    W dodatku – dostać miejsce w publicznym przedszkolu czy żłobku nie jest wcale łatwo. Na prywatną placówkę mało kogo stać. Podobnie zresztą jak na opiekunkę.

     

    Prawdziwa kwadratura koła. Spróbują ją rozwiązać posłowie – grupa parlamentarzystów (PiS, SLD, PSL) proponuje, by budżet państwa zapłacił za opiekę nad najmłodszymi… babciom . To babcie mają, zdaniem posłów, umożliwić mamom powrót na rynek pracy, wnuki otoczyć troskliwą opieką, w zamian otrzymując niewielką (padają sumy 200-300 pln) gratyfikację. Posłowie zamierzają przedstawić projekt ustawy, liczą że poprze go również Platforma Obywatelska (co w perspektywie wyborów, jakie czekają nas w tym i przyszłym roku nie jest wykluczone, choć oznacza kolejne wydatki z kasy państwa).

     

    Sama nie wiem, co sądzić o tym pomyśle. Z jednej strony – dlaczego nie? Opieka nad dzieckiem (nawet ukochanym wnukiem) to ciężka praca. Dla niejednej babci-emerytki dodatkowe pieniądze na pewno miałyby znaczenie. Dla części rodziców, tych mniej zamożnych, pomoc państwa byłaby odciążeniem domowego budżetu. A dla dziecka – opieka babci niemal zawsze jest „najlepsza po opiece mamy”, trawestując nieco reklamy mleka modyfikowanego.

     

    Ale… Lista tych „ale” wydłuża mi się, im więcej myślę o „pensji dla babci”.
     

    Po pierwsze, jak to się ma do założeń polityki edukacyjnej, zgodnie z którymi za kilka lat do przedszkoli pójdą niemal wszystkie czterolatki i większość trzylatków? (Pięciolatków już teraz obejmuje „obowiązek przedszkolny”). Oczekiwałabym od polityków, że skupią się na pomysłach jak zrealizować ten ambitny cel.

     

    Po drugie, jeśli już mówimy o pieniądzach nie mogą być one żałośnie małe. Babcia (lub dziadek), podejmując się całodziennej opieki nad wnukiem zrezygnują z możliwości dorabiania sobie do emerytury. 200 pln im tego nie zrekompensuje. Bułgaria (na ten przykład powołują się nasi posłowie) wypłaca takie dodatki w wysokości 120 euro. To znacząca różnica.

     

    Z drugiej strony – jeśli budżet miałby do wydania takie pieniądze (powraca pytanie, czy będzie miał) – dlaczego nie przeznaczyć ich dla matek na urlopie wychowawczym. Przecież o powrocie do pracy najczęściej decyduje dziura w domowym budżecie. Już wiem, co odpowiedzą pomysłodawcy „pensji dla babci”: mamy mają wrócić na rynek pracy. Tyle że teraz (i pewnie jeszcze przez następne dwa, trzy lata) wrócić wcale nie jest łatwo, a mówiąc dosadnie – nie ma do czego. Pracy brakuje, pracodawcy nadal zwalniają i tną koszty. A za te 2-3 lata miejsc w przedszkolach już powinno być pod dostatkiem (patrz: „po pierwsze”).

     

    Po trzecie, jaka będzie granica wieku dziecka, nad którym opiekę miałaby sprawować babcia „z dodatkiem”. Najlepsza babcia nie zastąpi przedszkola. Nie powinna, w każdym razie.

     

    Po czwarte, jeśli państwo chciałoby pomóc mamom (rodzicom) w powrocie do pracy, to nie powinno dyskryminować tych, którzy z różnych względów nie mogą skorzystać z opieki babci. Choćby dlatego, że mieszkają kilkaset kilometrów od swoich rodzin. W innych krajach (Francja, Niemcy, Wielka Brytania) państwo – w ramach polityki prorodzinnej – wypłaca rodzinom pewne pieniądze z tytułu posiadania dziecka niezależnie od wysokości dochodu rodziny, choć większość zasiłków trafia oczywiście do tych rodzin, w których dochody są niższe, i najczęściej pracuje tylko jeden z rodziców. U nas, poza epizodycznym becikowym, i ulgi prorodzinnej (z której nie wszyscy rodzice mogą w pełni korzystać) nie ma takiego wsparcia. Na zasiłek rodzinny – kilkadziesiąt złotych na dziecko - mogą liczyć wyłącznie osoby o niskich dochodach.

     

    Być może naszego kraju nie stać na rozwiązania rodem z Niemiec czy Francji, może nie tędy droga. Ale na moje oko pomysł „pensja dla babci” jest tak skomplikowany i budzi tyle wątpliwości, że pozostanie na papierze.
     


Kwiecień 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj