Moje życie to jedna wielka niewiadoma.Dziś jest tak,jutro zmiana o 180 stopni.Jak każdy mam problemy,z którymi umiem sobie poradzić.Choć czasem jest bardzo ciężko,czasem popłaczę,wyżalę się.Ale są dni,że mogę góry przenosić,gdy widzę radość na oczach moich dzieci ,czy jak widzę,gdy bliscy pomogą wtedy ,gdy tej pomocy potrzebuje.Czasem sami wyczytają to z moich oczu,nie prosząc ich o to.
  • Utworzono: 2013-06-29

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Nowy etap ...

    Rok temu przeżywałam nowy etap w życiu Kacperka,gdy po wakacjach stawał się przedszkolakiem.Przeżywałam nowy etap w życiu Ewy ,gdy szła do gimnazjum.

    Dziś przeżywam nowy etap w życiu najstarszego syna.

    Za nami ciężki okres przygotowań do egzaminów.Egzaminy minęły,są już ich wyniki,i jest w domu absolwent gimnazjum.Wczoraj w jego szkole odbyło się uroczyste zakończenie roku szkolnego,otrzymał świadectwo,zaświadczenie.Apel minął ,występy młodzieży też ,za zakończenie pamiątkowe zdjęcia kalsowe z nauczycielami,po nim ..obiad ,bal gimnazjalny.

    Byłam.Byłam,i żegnałam z synem jego "stary" etap w życiu.Jak to pani dyrektor powiedziała-"przyszłość jest jak książka ,której nie czytaliśmy". Piękny cytat,i jakże prawdziwy.Część książki już jest,to co było,to co minęło,to co za nami.A właściwie za nimi.Za gimnazjalistami,którzy wczoraj się pożegnali ze swoją szkołą.

     

    Łezka mi się zakręciła.Od razu przypomniały mi się dni,kiedy to ja żegnałam ósmą klasę.Gdy to ja byłam tą z "przeszłoscią".Wzruszyłam się przy występach,na części artystycznej,wzruszona byłam,gdy moje dziecko odbierało swoje świadectwo z rąk dyrektorki.

    Jeszcze przed południem,gdy biegałam pomiędzy stołówką a klasą,żeby pomóc w przygotowaniach do balu z innymi rodzicami,nie czułam "tego czegoś". Wiedziałam po co  to wszystko,wydawało mi się naturalne.Jednak później pękałam,gdzieś w środku tkwiło "to coś".Nie wiem jak to nazwać.

    W każdym razie za nami to wszystko.A przed nami? Znowu nerwówka.Bo teraz bedziemy czekać na wyniki rekrutacji.Czy się dostanie ,tam gdzie chce? Niby jestem dobrych myśli.Ale znowu siedzi we mnie "to coś."A jak się,uda...to będzie to najszczęśliwszy dzień w życiu syna.Bo od tego zależy ,jaki będzie u niego ten nowy etap w jego życiu.

     

  • Utworzono: 2013-04-25

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Egzaminy...

    Dzisiaj nie bedzie o najmłodszym  synku,bohaterze ebobasa.

    Dzisiaj będzie o najstarszym bobasie,mającym ponad 15 lat.No co-w końcu to też moje dziecko.Najstarsze,pierworodne.

     

    Zapytacie,co ja mogę o nim napisać.A no mogę.To,że mamy za sobą ciężkie 3 dni.

    Trzy dni walki ze stresem,i tylko nie wiadomo kto bardziej przeżywał, dziecko czy mama.

    Najpierw na pierwszy plan poszła historia i wos,potem język polski.Oczywiście nadstawianie ucha ,co mówią w radio-było ciężko czy łatwo?Jakie pytania.Nie było rozprawki? oj,to zaskoczenie, tym razem charakterystyka...

    Potem nauki ścisłe,chemia,biologia,geografia,fizyka,a na koniec matematyka.I co ? Oj,coś tam napisałem...

    Dzisiaj angielski.Kurczę,mogło by być lepiej...

     

    No i co,teraz nerwowe oczekiwanie na wyniki,ale to dopiero w czerwcu.Potem zakończenie roku szkolnego,bal,pamiątkowe zdjęcia...

    No cóż, przed nami jeszcze składanie podań do szkół średnich.Nowe zasady, w tym roku przez internet.Które szkoły wybrać? Jest jedna ,owszem...Plus dwie jeszcze,można nawet kilka oddziałów zaznaczyć,zaczynając od tego,na którym najbardziej zależy.

    No tak,mój najstarszy kończy gimnazjum,wkracza w nowy etap...Boimy się.Ale co,no przejść przez to trzeba.Egzaminy za nami,przed nami jeszcze inny stres,ale już moze inny...

    Najważniejsze,by być z dzieckiem.No bo co-to tez jeszcze dziecko.Tylko trochę większe niż bobas...

    Co ja gadam.Dla mnie zawsze bedzie moim kochanym synusiem.

  • Utworzono: 2013-03-20

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Wycieczkowo 14 marca...

    Nareszcie.Nareszcie mogę coś naskrobać,od wileu tygodni...Nie mogłąm się zebrać,czasu brakło,nie chciało się itd itp.

    A ja miałabym tyle do napisania..

    Jednak teraz nie mogę pominąć faktu ..bycia na wycieczce z przedszkola ze swoim synkiem.Przecież to ważne! a jakże,i dla mnie,i dla dziecka...

    w listopadzie była wycieczka,ale uznałam ,ze Kacperek jest za mały sam jechać,poza tym kasy brakowało.Jednakże gdy w lutym dowiedziałam się ,ze w marcu organizowana jest wycieczka do Warszawy,stwierdziłam,ze czas ,by dziecko pojechało.A że dawno nie byłam w teatrze,no to co...Miałam nie jechać? Zapisałam się więc,odpaliłam te 120 zł (trudno,raz się żyje) i..pojechaliśmy.

    Wyjazd spod szkoły był kilka minut po 8.Usadowiliśmy się gdzies po środku.Kacperek nie mógł się nacieszyć,ze jedzie na wycieczkę,i to Z MAMĄ...

    Cel pierwszy: TEATR.

    Trafiliśmy do Teatru Żydowskiego na przedstawienie "Królewna Śnieżka".Zaczynało się o 10.Jednak jak trzeba było wyjsć z autobusu,synek zaczynał sprawiać problemy-nie chciał wyjśc.W teatrze nie chciał się rozebrać,na szczęście na krótko,jakoś go okiełznałam,i się udało.

    Przedstawienie? super...dawno się nie tak nie bawiłam.I to na czym? na przedstawieniu dla dzieci ! (ostatni raz byłam w teatrze mając jakieś 16 lat...)

    Było sobie 7 krasnoludków,królewna Śnieżka,zła macocha,królewicz...piękne piosenki,piękne zakończenie (co ja tam będę opisywać,większość z was zna tę bajkę)...I bal razem z dziećmi.Tzn wesele,na którym były dzieci.Pełna scena zapełniona dziecięcymi buźkami,piękne weselicho miała ta królewna..

    Tylko Kacperek kilka razy chciał jechać już do domu...Nie chciał być w teatrze.Na szczęście aż tak źle nie bylo.Przetrwał całość ,które trwało 85 minut z jedną przerwą,siedząc cały czas u mnie na kolanach.

    Ok.WYszliśmy zadowoleni,i cel drugi:

    SPACER PO STARYM MIEŚCIE w celu dotarcia do Zamku Królewskiego.

    Dojechaliśmy autokarem na parking niedaleko Grobu Nieznanego Żołnierza.Szybki posiłek,zabranie prowiantuna drogę i...idziemy.Dochodzimy do Grobu Nieznanego Żołnierza,odwiedzamy,oglądamy...chociaż co te dzieci z tego rozumieją? e tam,ważne ,ze zobaczyli żołnierzy z karabinami.

    Pamiątkowe zdjecie i dalej w drogę.Spacer trwa aż do Placu Zamkowego.Nie wiem,jakieś pół godziny? moze mniej.Po drodze widzimy Pałac Prezydencki (super,bo jeszcze tam nie byłam...).W Zamku Królewskim bilety i wchodzimy.

    Rozdział na dwie grupy: młodsza (przedszkolna) i starsza (szkolna).

    Idziemy na górę,zwiedzamy komnaty.Super widzieć tak piękne obrazy,przewodniczka co nieco nam poopowiadała...dzieciom jednak najbardziej podobała się podłoga...Na szczęscie co poniektórzy słuchali,odpowiadali na pytania (bardziej te zerówkowicze...).Na koniec zwiedziliśmy tam salę,w której uchwalono Konstytucję 3 Maja.I na dół do szatni.A właściwie bufetu,posiłek,czekamy na starszą grupę,pamiatki,zdjęcia...i jeszcze pokaz multimedialny.

    W sumie Kacperek nawet ładnie to wytrzymał.Myślałam ,ze bedzie gorzej.Z Zamku wyszliśmy ok.15 chyba.Po drodze wstąpilismy do koscioła,w którym jest grób kard.Wyszyńskiego.No i obowiązkowo rynnk Starego Miasta,i słynne gołębie.Kacper chichotał się jak nie wiem.

    I tak spacerkiem poszliśmy do autobusu,który czekał na nas pod wiaduktem,na parkingu.

    Na 18 w domu.

    Uchuchani,zmeczeni,ale ...zadowoleni.

    Na szybkiego obiad zjadłam i...padłam.Przebudziłam się przed 21,pościeliłam łożka i ...palulu.A rano?

    znowu trzeba było wstać do pracy i wrócić do rzeczywistości.

    Wystarczył mi jednak ten jeden dzień by naładować akumulatory.Trochę spaceru dobrze mi zrobiło (bo jaki to spacer z autobusu do pracy i z powrotem?)...Pogoda dopisała,słoneczko było,niebieskie niebo,aż się żyć chciało.I pomyśleć ,ze wycieczka miała być dzień wczesniej,kiedy to wiało i padało...

    Dla mnie:odskocznia;

    dla dziecka:pierwsza wycieczka dalsza,do Warszawy (jeszcze tam nie był)

    A dla nas? Wspólny dzień spedzony razem! I to najważniejsze!

  • Utworzono: 2012-12-25

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    O,Mikołaj w przedszkolu

    Dziś już Mikołaj przyszedł do dzieci w domach,u bliskich,ale ja wrócę do Mikołaja w przedszkolu...

     

    Otóż był Mikołaj w przedszkolu,a jakże,w piatek.

    Jak przystało na tak wielką uroczystość-wzięłam urlop w pracy (m.in.ze względu na to,,bo inne obowiązki też wzywały)i znowu robiłam 3 kursy do przedszkola.Tym razem pieszo tylko raz,bo załapywałam się na podwózkę...

    Na pierwszym kursie załapałam się do pomocy św.Mikołajowi,trzeba było zabawki wrzucić do paczek,ale przedtem dorzucić do nich grosik ..(były to świnki-skarbonki).

    Potem już był drugi kurs,i czekanie na Mikołaja...wyglądanie do drzwi,a Mikołaj? zrobił nas w balona i okazało się,że wszedł kominem,bo go nie widzieliśmy jak wszedł...

    A jak weszliśmy na salę,Mikołaj usadowił się kło choinki,dzieci przywitały Go jak należy pięknymi piosenkami,po czymnadszedł czas prezentów...

     

    A na pierwszy ogień poszedł....mój synuś.

    O dziwo,tym razem nie bał się Mikołaja,podszedł bez problemu,dostałpaczkę i  cukierka.Oczywiście po nim po kolei reszta dzieci-przedszkolaków..

    Kacper nie chciał oddać mi paczki do domu.Został z nią do końca w przedszkolu.

    Szczęśliwy wrócił do domu i teraz już tylko czekał do Wigilii,a tym samym do wyjazdu do Wojtka.Bo tym razem Wigilia była gdzie indziej...

     

     

     

  • Utworzono: 2012-12-19

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Wigilia w przedszkolu

    Dzisiaj w przedszkolu ( a właściwie w całym zespole szkolnym ,bo i w szkole też)była wigilia.Chciałam być ze swoim dzieckiem,żeby czuło ,ze przy takich uroczystościach ma ukochaną ,bliską osobę jakąjest MAMA.Specjalnie wzięłam urlop,żeby z nim być.

    Rano w jedną stronę podjechałąm z nim autobusem.Zostawiłam go i sama wróciłam do domu.ALe wigilia była na 10,więc znowu wybrałam się do przedszkola.Tym razem pieszo z sąsiadką,której synek też chodzi do przedszkola.W sumie dobrze nam się szło,20 minut i byłyśmy na miejscu.

    Weszłyśmy do naszych pociech na górę,po czym zeszliśmy wszyscy do sali gimnastycznej.Tam najpierw dzieci ze szkoły przedstawiły jasełka.A zaraz po nich przedszkolaki mieli swój występ.Mieli zaśpiewać 2 piosenki i kolędę.Niestety,mój synek ...rozkleił się.Nie poszedł na scenę,tylko wpakował się na kolana i ...zaczął płakać.Chciał do domu.Nie powiem,bo byłam lekko rozczarowana.Myślałam ,ze zrobię mu zdjecie ,a tu..t.aka klapa.Ale nie zmuszałam go ,jak również jego pani.Doskonale wiemy,że to są jeszcze małe dzieci,które mają prawo do takich sytuacji.Rozumiałam,że nic na siłę.Po występach przyszedł czas na opłatek ,którego ..wypluł i mi oddał.Ubrałam go i z resztą dzieci wrócił do przedszkola na górę.Ja delikatnie się usunęłam i wróciłam z koleżanką samochodem.

    Potem oczywiście znowu musiałam iść po niego ,już do domu przywieźć.Znowu pieszo,tym razem sama.Dotarłam tuż przed 13,i zabrałam brzdąca .Miałam okazję porozmawiać z panią,która mi trochę o nim poopowiadała.Powiedziała,że po tym jak poszłam,popłakał chwil,ale na szczęście już po kilku minutach było dobrze.Mówiła,ze dzielnie sprząta ,ładnie zjada...

    Było ok.

    Wróciliśmy znowu autobusem.Synek szczęśliwy,bo miał dzisiaj mamę przy sobie.

    Ja też.

    A w piatek -Mikołaj i paczki w przedszkolu.I chyba znowu wezmę urlop,bo jakże bym mogła przegapić taki ważny moment w przedszkolu?Moze uda nam się zrobić zdjęcie z Mikołajem?Może tym razem się nie rozklei...A po Mikołaju? No ...chyba trzeba będzie zrobić jakieś zakupy i pomału brać się za przygotowania świąteczne...
     

     

  • Utworzono: 2012-11-29

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Fifi i Teto

    Od weekendu z ust synka słyszałam słowa FIFI i TETO...

    Ba,on nazywał tak mnie i siebie..

    Mówił,ze ja jestem fifi, on teto...Na drugi dzień było na odwrót.

    Zastanawiałam się skąd on ma to słownictwo.Wsumie fajne,sympatyczne...Powiedział,że z przedszkola...

    No cóż,możliwe,że tam mają jakieś swoje słówka.ALe dziś odkryłam pochodzenie FIFI.

    Otóż włączyłam mu bajki na stronce w internecie,gdzi ejest ich mnóstwo.Z boku  jest lista pozostałych.Wśród nich jest FIFI...

    Włączyłam mu,obejrzałam początek.Bohaterka sympatyczna-nizapominajka.Ale tam nie ma TETO..

    I tego się jeszcze nie dowiedziałam.Póki co TETO pozostaje zagadką.

  • Utworzono: 2012-11-20

    Pomyłka Kacperkowa

    W ubiegłą sobotę wybraliśmy się z mężem na pogrzeb sąsiada.Starszym dzieciom przypadła rola opieki nad najmłodszym synkiem na te niecałe 2 godzinki.Gdy wróciliśmy ,Kacperek spał.Zjadłam kanapki,przyszła sąsiadka.

    SIadłyśmy sobie każda po jednej stronie kanapy,na której spał synuś.Ja koło głowy młodego,sąsiadka w przy jego nogach i tak plotkowałyśmy o tym i o owym. W pewnym momencie Kacper przebudził się.Zaspany usiadł,i powiedział MAMA... Po czym wyciągnął ręce i ...siadł na kolana sąsiadki,wtulił się w nią tak jak we mnie i tak siedział kilka minut.Nie zorientował się,że to nie mama ,tylko ciotka...A my ,...jak tylko zorientowaliśmy się co się stało...zaczeliśmy się we troje chichotać.(mąz też przy tym był).Byliśmy zdziwieni jego pomyłką,choć wiedzieliśmy ,ze dziecko jest zaspane.Była to komiczna sytuacja dla nas...

    Aczkolwiek ciotka Agnieszka była mile zaskoczona takim obrotem sprawy,dawno nie trzymała na kolanach takiego małego brzdąca,a już zwłaszcza naszego,bo Kacper niechętnie idzie na kolana do innych niz do mnie.Nawet do Ewy czy Łukasza.Niestety, synek nie był tym zachwycony,tylko raczej zawstydzony.Oczywiście powiedziałam mu,ze nic takiego się nie stało....Ale czy dla takiego dziecka to wystarczające? Na szczęście nie pamięta już tego (chyba),ale my wspominamy tę historyjkę i śmiejemy się z zaprzyjaźnioną od lat sąsiadką jak to mały sąsiad wziął ją za swoją mamę.

     

     

  • Utworzono: 2012-11-06

    Trójeczka wskoczyła

    I wskoczyła trójeczka Kacperkowi.Wczoraj synuś skończył 3 latka,osiągnąwsz tym samym w pełni wiek przedszkolny.

    Do przedszkola zawiózł cukierki (chociaż jego wyjazd stał po znakiem zapytania,ponieważ padało,a Kacperek dojeżdża do przedszkola rowerem z tatusiem).Poczęstował dzieci,ciocie ,a dzieci zaśpiewały mu STO LAT.

    Wieczorkiem mama zrobiła mu skromne przyjęcie.Zrobiła sernik na zimno.W tym roku z braku funduszy nie zrobiliśmy tortu,nie zapraszaliśmy gości.Ci co pamietają,sami wiedzą gdzie i kiedy przyjechać,jak do tej pory odwiedził nas mój brat z synkiem.

     

    A my wczoraj ugościliśmy się sernikiem,aby tylko zdmuchnąć świeczki.

    Kacperek dostał traktor z przyczepą.I był bardzo szczęśliwy.

  • Utworzono: 2012-11-01

    Kacperunio,Koko: Duży chłopiec

    Można ze mną się już dogadać,rozmawiam,mówię pełnymi zdaniami,chociaż czasem niektórzy mają problem ze zrozumieniem tego co mówię.Robię siusiu i kupkę w łazience,tak jak wszyscy,i najchętniej idę tam sam.Sam potrafię się rozebrać,ubrać,zjeść.Jestem samodzielny,wszak jestem przedszkolakiem,a za kilka dni skończę 3 latka...
  • Utworzono: 2012-10-22

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Nie ma nic na zawołanie

    Właśnie wróciłam z synkiem z kąpieli.

    Siedział sobie w wannie , ja obok zamyślona siedziałam ...

     

    W pewnym momencie słyszę zaskoczona:

    "sto lat,sto lat,niech żyje żyje nam..."

    Zamurowało mnie.Pierwszy raz słyszałam by cokolwiek  śpiewał....

    I to co!

    Oczywiście zaczęłam dopytywać ,to zdaje się,że pewnie śpiewali komuś w przedszkolu.

    Ale  jak chciałam by powtórzył, to niestety...NIE MA NIC NA ZAWOŁANIE!

    hm...

     


Mama trójki dzieci-dwójki w wieku szkolnym,trzecie najmłodsze rozpieszczane przez wszystkich; Obecnie pracuję zawodowo po urlopie wychowawczym.
Kwiecień 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj