rss wpisy: 133 komentarze: 432

W drodze do domu

Blog o mnie i o moich dzieciach, które są światłem mojego życia
  • Utworzono: 2010-01-31

    Ulubiona bajeczka

         Antoś mało mówi, ale to chyba tendencja rodzinna-długo nic nie mówić, a później dużo i pełnymi zdaniami. Na razie udaje wszystkie odgłosy, szczególnie zwierząt. Wspaniałe jest to, że pies i sowa robią hu,hu oczywiście przy innej modulacji głosu. Jak przestajemy się nim interesować w szybkim tempie woła: mata...tama mając na myśli mamę i tatę. Tu zaś widzimy dwa nowe słowa, których znaczenia nie jest pewnie świadomy. Antoś lubi tylko jedną bajkę- o śwince Pepie. Kiedy ją obejrzy przez kilka dni biega po domu wykrzykując imię ulubionej bohaterki. Problem w tym, że u Antosia głoska „ e” lekko zmienia się w „ i”. W efekcie wychodzi – „ P...pa”. Jestem w czarnej rozpaczy, kiedy ktoś do nas przychodzi, a Antek wita go w progu tym słowem. Młodzieżowo ujmując „ obciach”. Jak tu wytłumaczyć innym, że mój syn ma na myśli tylko świnkę?
     

  • Utworzono: 2010-01-30

    Trudny początek

    Antoś urodził się zdrowy. Poza drobnymi problemami ze skórą nic nie stwierdzono. Ten fajny facet z dużą głową( oj było przez nią trochę problemów), zaraz dopadł do piersi i ssał ją, jakby robił to od zawsze. Patrzyłam na niego i myślałam... chociaż ty bądź zdrowy. Nie wiedziałam wówczas, że przed synkiem i nami trudne dni. W niedługim czasie okazało się, że Antoś ma obustronną dysplazję stawów biodrowych. Rozpoczęło się długie i żmudne leczenie. Jeden z najlepszych specjalistów nie pocieszał nas. Ciągle słyszeliśmy, że to trudny przypadek i kiedy nie pomoże aparat, naszego syna czeka operacja. Pierwszy aparat –szelki ( można go było ściągać tylko do kąpania) wyleczył jedną nogę. Mimo nieprzespanych nocy, ciągłego poprawiania, zapinania po każdym przebraniu i strachu nadal groziła mu operacja. Po 5 miesiącach lekarz zlecił założenie drugiego aparatu tzw. rozwórki Koszli. Aparat ograniczał ruchy małego, dlatego synek późno zaczął raczkować. Już wtedy rozumiał, że coś go krępuje i nie chciał aparatu. Płakał, a do tej pory był takim pogodnym dzieckiem. Aby pokazać mu otaczający świat- praktycznie cały czas nosiliśmy go na rękach. Na szczęście leczenie okazało się skuteczne. Antoś wyzdrowiał. Jeździliśmy nadal na kontrole, a on ku zdumieniu lekarza robił wspaniałe postępy. Raczkowania nauczył się z aparatem( co on z nim nie wyczyniał ) a mając 14 miesięcy zrobił pierwsze kroki. Kiedy miał półtora roku nie mogłam go już dogonić. Cały mój synek. Do dziś mnie zaskakuje! I niech tak pozostanie.
     

  • Utworzono: 2010-01-17

    Może ocalę od zapomnienia kilka wspomnień...

    Był piątek. Rano zrobiłam test, który okazał się pozytywny. Byłam oszołomiona i szczęśliwa. Mężowi zrobiłam kawę, kazałam zamknąć oczy i w dłoń wsunęłam test mówiąc, że mam dla niego ponoć „ pyszne ciasteczko”. Mąż zobaczył test i zapytał: „ Czy to oznacza...?” Tak, jestem w ciąży- odpowiedziałam. A on mocno mnie przytulił. To była wspaniała chwila. Trochę inna niż 6 lat temu, kiedy o ciąży powiadomiłam go dając mu małe pudełeczko z bucikami. Ale jeden fakt był niezmienny. Radość w oczach męża i duma z tego, że zostanie ojcem. Następne miesiące upływały mi w spokoju, bez porannych mdłości i jakichkolwiek dolegliwości. Dziecko rozwijało się prawidłowo i każdy dzień przynosił mi więcej sił i zapału. Ciągle pracowałam. Przyszedł piąty miesiąc, kiedy poczułam się źle. Tak z dnia na dzień. Rano dostałam krwotok z nosa i wylądowałam w szpitalu. Badania, które jeszcze 3 tygodnie temu były dobre, teraz wskazywały na silny stan zapalny. Lekarze nie mogli dopatrzeć się przyczyny. Podejrzenie toksoplazmozy, boreliozy itp. Byłam strzępkiem nerwów. Ciągłe badania, kroplówka, pokłute ręce. Kilku lekarzy debatuje nad moim wysokim CRP, a ja... myślę tylko czy dziecku nic się nie stanie. W tych trudnych chwilach jest przy mnie mąż. W końcu jeden z lekarzy oznajmia, że dziecko jest zdrowe i że to synek. Na drugi dzień cichutko mówię mężowi, że będzie miał syna i widzę wyraźnie łzy w jego oczach. Szepcze, że wszystko się ułoży i to dodaje mi sił. Następuje przełom i zaczynam czuć się lepiej. Wyniki także się poprawiają. Piątek 13 lipca, a ja słyszę, że zostaję wypisana do domu. Tam czeka na mnie moja córcia, która ze zdziwieniem pyta: „ Mamo to ty jeszcze masz ten brzuch?” No właśnie brzuch! Zaczyna rosnąć w zastraszającym tempie. Nie wracam już do pracy. Zaczynam miewać zmienne nastroje, ogromną chęć pożerania wszystkiego, co słodkie i wręcz obsesyjną awersję do różnego rodzaju zapachów i hałasu. Dochodzą do tego skurcze nóg nocą, ociężałość i bezsenność. Trwa to długo, bo syn nie spieszy się na świat. I znów jest piątek. Kontrolne badanie KTG nic nie wykazuje. Wracam do domu ze wskazaniem powrotu za trzy dni. Jak się okazuje piątek ma jednak „coś” w sobie. Za cztery godziny jestem znów w szpitalu. Poród odbywa się szybko i na świecie pojawia się mój wielki, czterokilogramowy synek Antoś. Różowy z lokami czekoladowych włosów na głowie. Kochany i słodki, niosący ciągle takie same uczucia jak to pierwsze „ pyszne ciasteczko”.

    To fragment mojej pracy konkursowej z portalu Dziecko.Myślę,że będzie dobrym wstępem.

67891011121314
<img src="https://static.ebobas.pl/img/main/control_next.gif" class="img_paginator" alt="" />

Mam 40 lat. Dwoje dzieci, dziewczynkę i chłopca. Jestem polonistką. Na co dzień pracuję z dziećmi, do których mam wiele cierpliwości i serca.
Kwiecień 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj