rss wpisy: 14 komentarze: 0

Dziewczyny rządzą

Córka i ja, duet zgrany, choć nie idealny. Ale idealni są nudni ;)
  • Utworzono: 2014-02-20

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Gdyby kózka nie skakała...

    W sobotnie popołudnie wybrałyśmy się z córeczką do dziadków. Była tam też ośmioletnia córka mojej siostry. Dziewczyny zaczęły się razem bawić, a ja poszłam do kuchni pomóc mamie w przygotowaniu soku marchewkowego. Nagle usłyszałam krzyk mojej córki. Okazało się, że zabawa zakończyła się niemiłym upadkiem. Nie mogłam małej uspokoić, więc natychmiast wróciłyśmy do domu. Dopiero tam przestała płakać, ale nie mogłam się niczego od niej dowiedzieć, ponieważ na każdą wzmiankę o upadku czy bólu zaczynała znów płakać. Do końca dnia leżała w łóżku i drzemała, nie pozwalając mi od siebie odejść. Wieczorem była już spokojniejsza, ale w dalszym ciągu nie chciała wyjść z łóżka, w dodatku co chwilę zmieniała zdanie co do miejsca bólu. To bolała ją główka, to znów rączka alboi kolano. Stwierdziłam, że nie ma sensu jechać z nią do lekarza, bo w tym stanie i tak niczego nie stwierdzą. Noc minęła spokojnie, rano córeczka wstała bez problemów i płaczu. Zrobiłam śniadanie. Niestety kubek z hebratą okazał się za ciężki i spowodował ból rączki, podobnie jak próby podparcia się. Nie czekając na nic zapakowałyśmy się do auta i pojechałyśmy na SOR. Po 1,5 godzinnym oczekiwaniu wreszcie badanie, RTG i diagnoza- złamanie i to podwójne. Gips na 3,5 tygodnia, potem kontrola i decyzja co dalej. Pierwszy dzień minął spokojnie, aż za spokojnie jak na moją rozbrykaną latorośl. Każdy kolejny sprawiał, że mała coraz bardziej oswajała się z sytuacją. Zawsze mnie zadziwia zdolność dzieci do przystosowywania się w trudnym czy niewygodnych sytuacjach. Dziś mija 1,5 tygodnia, ja drżę za każdym razem kiedy mała skacze czy biega, ona szaleje jakby nie miała tego gipsu na rączce. Ze strachem myślę o rowerku, wrotkach, rolkach czy łyżwach, ale muszę schować swoje schizy gdzieś głęboko i pozwolić dziecku żyć pełnią życia.

  • Utworzono: 2014-02-18

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    pa pa dudusiku

    Pierwszą próbę rozdzielenia córki ze smoczkiem podjęłam jakiś rok temu, czyli kiedy młoda miała około 1,5 roku. Sprawa była z pozoru prosta, bo od początku przyzwyczaiłam córkę, że smoczek jest wyłącznie do spania, a kiedy nie śpimy to "dudusik" (skąd ta nazwa, pojęcia nie mam, ale dziecko taką sobie stworzyło i już) leżał na półce. Pierwsze próby zasypiania były dość ciężkie, ale jak już się ta sztuka udała to młoda spała do rana... Tyle że to rano następowało ok 4-5. Mój dzień kończył się zwykle po północy, więc na sen nie zostawało dużo czasu. Młoda w ciągu dnia sobie odsypiała, robiąc 2 drzemki, ja chodziłam jak zombie. Po 4 nocy poddałam się słysząc rano, że córka się obudziła, wstałam i dałam jej smoczek. Spałyśmy do 10. No i smoczek wrócił ze zdwojoną siłą, bo córka przywiązala się do niego jeszcze bardziej niż wcześniej. Mowy nie było, żeby zniknął jej z oka. W dalszym ciągu był tylko do spania, ale często zaglądała na półkę, żeby upewnić się czy aby nie zginął. Tak było do wczoraj. Córka wzięła smoczek kładąc się na południową drzemkę. Spanie jej po paru minutach przeszło, ale smoczka nie odłożyła na miejsce tylko z nim chodziła po mieszkaniu. Odłożyła go w jakieś przypadkowe miejsce, bo akurat zainteresowało ją coś innego i po chwili o nim zapomniała. Wieczorem okazało się, że dudusia nie ma na półce. Przypomniałam córce, że nie odłożyła go na miejsce i musi go sama poszukać. Ku mojemu zdziwieniu przyjęła to do wiadomości i położyła się bez słowa do łóżka i zasnęła. Temat smoczka został zamknięty, nie wspomina o nim wcale. Oczywiście znalazłam go i schowałam, żeby się nie znalazł za chwilę.

    Muszę przyznać, że 2 i pół roku to dla mojego dziecka magiczny czas. Jakby nagle dorosła i wszystko idzie jak po maśle. Rozstanie ze smoczkiem, nauka nocnika... trochę jestem w szoku, że to takie łatwe i trzeba tylko zaczekać na odpowiedni czas. Dziecko mi dorasta :)

  • Utworzono: 2014-02-17

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Bułeczki drożdzowe

    Poszukuję przepisów, które urozmaiciłyby trochę nasze śniadania i kolacje. Koleżanka podzieliła się ze mną przepisem na drożdzowe bułeczki, które szybko stały się naszymi ulubionymi. Przepis jest banalnie prosty, choć, jak to przy drożdzowym bywa, trzeba czekać, czekać i czekać... Ale uwierzcie, warto :)

    Składniki na 12 sztuk

    1/2kg mąki, po pół szklanki wody i mleka, 7g drożdzy instant, 2 łyżki oliwy, łyżeczka soli, ulubione zioła.

    Wszystkie składniki ciasta wymieszać i odstawić w ciepłe miejsce na godzinę, ja wstawiam do piekarnika nagrzanego do 30 stopni. Wyrośnięte ciasto podzielić na 12 kawałków, napełnić farszem i zlepić dokładnie. Układać zlepioną częścią do dołu. Odstawić na 15-30 minut, posmarować rozkłóconym jajkiem i piec 20 minut w 190 stopniach.

    Farszem mogą być np pieczarki z cebulą- na tę ilośc ciasta biorę 1/2kg pieczarek i 1 cebulę, przesmażonych na patelni. Robiłam je też z mieszanką warzyw chińskich Hortexu i po wcześniejszym przesmażeniu też świetnie smakują.

  • Utworzono: 2014-02-17

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    na dobry początek

    Czasem z zazdrością zaglądałam na strony blogerek czytając z zaciekawieniem ich kolejne wpisy. Kiedyś nawet probowałam założyć swój własny blog, skończyło się na 2 wpisach... Może tym razem się uda? Często zaglądam tu czytając nowe teksty, dopiero niedawno jednak, za namową siostry, założyłam konto.

    Pozdrawiam wszystkich, którzy tu zajrzeli i zapraszam ponownie :)

12
<img src="https://static.ebobas.pl/img/main/control_next.gif" class="img_paginator" alt="" />

Marzec 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
        01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj